środa, 26 czerwca 2013
Rozdział 19 cz.II
*****
Szliśmy przez las aż pod wielki hotel.
- A to jest właśnie ten sławny motelowampirowy hotel. Tu mieszkają ci którzy nie mieszkają w akademii.- powiedział uśmiechnięty, ale trochę zmęczony chłopak.
- Też chciałabym tu mieszkać - jęknęłam.
Uśmiechnął się do mnie i przeprowadził na parking wielkości pola golfowego. Stało tam mnóstwo samochodów.
Wsiadł do srebrnego mercedesa i popatrzył na mnie wyczekująco.
- Wsiadasz czy wolisz przebiec te kilometry?
Wywróciłam oczami i usiadłam na miejscu pasażera.Kluczyki były w stacyjce, więc chłopak przekręcił je, odpalił auto i wyjechaliśmy w drogę.
-Czyj właściwie to samochód? - zapytałam po chwili.
- Szkolny,jak te wszystkie. Każdy może ich używać, by jechać do miasta czy gdziekolwiek się chce.
- I nikt ich nie ukradnie? - zmarszczyłam brwi.
-Kara śmierci. - spochmurniał.
Do tej pory Tajemniczy Nieznajomy był weselszy niż podczas pierwszego spotkania, ale teraz jechaliśmy w zupełnym milczeniu.
Mijaliśmy lasy, pola, aż w reszcie zaczęły mnie nudzić widoki. Na szczęście to on przerwał ciszę.
- To.. Jesteś dość młoda, co?
- Mam 17 lat. A ty?
- Ale, że 17 gdy cię zmienili czy ogólnie? - zignorował moje pytanie.
- Ogólnie.
Zapadła cisza.
- Mam 256 lat, a tak ogólnie to 20. - odezwał się po chwili.
- Nie wiem, czy powinnam spotykać się z takim staruszkiem. - palnęłam
Oboje uśmiechnęliśmy się w tym samym momencie. Zjechaliśmy na parking, byliśmy już w mieście.
Stanęliśmy przed szpitalem.
- Tu się spotkamy za półtora godziny, czyli o 22. Dobrze?
- Jasne. - odpowiedziałam machinalnie.
Patrzyłam jak się oddala i skręca w pobliską uliczkę. Nie chciał, żebym szła za nim, nawet się do mnie nie odwrócił. Okej, zostałam sama w nieznanym mi mieście.
Nie panikuj.
Rozglądałam się przez chwila, aż wreszcie znalazłam to czego szukałam. Mała, urocza kawiarenka na skrzyżowaniu kusiła ludzi niskimi cenami kawy. Cóż, mnie to chwyciło. Podeszłam i usiadłam na jasnoniebieskim krzesełku, które było najwyraźniej w komplecie z takiego samego koloru stolikiem. Zamówiłam szybką mochę i czekając na zamówienie rozglądałam się. Szukałam ofiary.
Mój wzrok zatrzymał się na młodym chłopaku, który wyszedł właśnie z monopolowego. Trzymał w ręce butelkę taniego wina. Miał zmierzwione blond włosy i szerokie barki. Poprawił czerwoną bejsbolówkę i podciągnął opadające ciemne dżinsy.
Kelnerka przyniosła mi moją kawę, którą piłam podążając wzrokiem za chłopakiem. Przeszedł na moją stronę ulicy i nieśmiało uśmiechnął się do mnie. W odpowiedzi rzuciłam mu długie, zalotne spojrzenie. Wyglądał jakby chciał tu podejść i zagadać, jednak na znak, że ma tego nie robić spuściłam oczy na kawę i spojrzałam w innym kierunku. Chłopak odszedł. Dopiłam szybko Mochę, zostawiłam banknot przy pustej filiżance i odchodząc skinęłam na kelnerkę. Już szła po napiwek i zapłatę.
Ależ ci ludzi są zachłanni!
Wywróciłam oczyma i kierowałam się za chłopakiem. W końcu dogoniłam go i otarłam " przypadkiem " o jego ramię.
- Hej. - zwrócił się do mnie z uśmiechem Czuć było od niego alkohol ale jeszcze nie był na prawdę pijany. Jego bursztynowe oczy były wciąż trzeźwe.
- Hej. - odpowiedziałam z charyzmą.
- Nigdy Cię tu nie widziałem. Jesteś przejazdem?
- Tak jakby.
Wciąż uśmiechaliśmy się miło do siebie i szliśmy ramie w ramię .
- Wiesz.. Idę teraz na imprezę i.. ten... - chłopak podrapał sie po głowie, a ja jeszcze szerzej sie uśmiechnęłam. Szach. - Pójdziesz ze mną?
- Z przyjemnością! Victoria. - podałam mu dłoń.
- Mike. - ujął ją i pocałował. Najwyraźniej alkohol już mu się zbyt udzielił do krwi. Zaczerwieniłam się sztucznie.
- To.. ile masz lat?
- Kobiet nie pyta się o wiek. - zaśmiał się krótko. - Wystarczająco dla ciebie . - mrugnęłam jednym okiem i ujęłam go za ramię.
- Podoba mi się to. - mruknął.
Zbliżaliśmy się do głośnej muzyki. Miałam ochotę zakryć uszy dłońmi jednak to by nie było zbyt normalne. Jak ja mogłam tak wytrzymać na codzień?
Powiedzmy, że jak wampir tak nagle pozbywa się całego wpływu dymnicy, wpływa to na niego jak porażenie prądem. Brr.
Wreszcie weszliśmy do cisnego pomieszczenia. Było tam mnóstwo ludzi, nikt nie zwrócił uwagi nawet na nas. Weszliśmy do salonu. Tam muzyka była nie do wytrzymania. Mike zaniósł gospodarzowi wino. Chłopak podał mi jakiś drink. Wypiłam go jednym haustem, potem kolejny i jeszcze jeden. Wreszcie poczułam, ze alkochol na mnie wpływa. Pociągnęłam Mike'a za bluzę i wyszeptałam do ucha :
- Chodźmy na górę.
Chłopak dosłownie upuścił trzymaną szklanke i nieprzytomnie podążał za mną na górę. Weszliśmy do pierwszej wolnej sypialni. Stało tam na środku wielkie, małżeńskie łoże, obok niego szafa a na przeciwko toaletka. Rzuciłam chłopaka na łóżko, przekręciłam klucz i spojrzałam na niego. On również ptrzył na mnie i oblizywał wargi.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Zaraz ja będę się oblizywać.
Uklękłam nad nim i z rozmachem zdjęłam mu bluzę, po czym swoją koszulę. Teraz ja klęczałam w bokserce, a on w t-shircie Szybko i jego się pozbyłam. U, a więc Mike był sportowcem. Może jednak zostanę na noc...?
Szybko zdjęłam bokserkę. Popatrzył na mnie usatysfakcjonowany. Tego oczekiwał cały czas.
Położyłam się na nim i podsuwając aż pod głowę usadowiłam się wygodnie. Obcałowywałam jego szczękę łagodnie przechodząc do szyi.
- Cichutko, proszę . - wyszeptałam podniecona do ucha i wgryzłam się mu w szyje.
Całe jego ciało spięło się na chwilę, po czym rozluźniło. Leżałam na nim spokojnie, z radością pijać krew.
Mat.
Od tak dawna nie miałam kontaktu ze świeżą krwią. Już prawie zapomniałam jak wysokie doznania towarzyszyły takiej konsumpcji Czerwień delikatnie rozlewała się po moim podniebieniu Cała jama usta krzyczała z radości. To było miejsce, w którym mogłabym się zagnieździć i zamieszkać. Ale nie mogłam. Chłopak musiał żyć.
Ociągnęłm się z niechęcią od jego szyi. Chłopak jęknął cicho i podpatrzył na mnie ze zdziwieniem. Chwtciłam go mocno za szczęka tak, że usta ułożyły się w dzióbek i pocałowałam Jego wargi były suche, acz delikatne. Powoli odwzajemnił pocałunek, ale jako , że w ustach miałam jeszcze jego krew szybko odsunąl się przerażony.
- Posmakuj jej. - odezwałam się kusząco.
Pocałowałam go jeszcze raz, tym razem bardziej gwałtownie. I tym razem się nie odsunął. W końcu zeszłam z chłopaka. Położyłam jego dłoń na dwóch małych dziurkach, które sama mu zrobiłam. Ubrałam się i rzuciłam spojrzeniem na toaletkę. Zauważyłam tam coś ciekawego.
Jeszcze raz pochyliłam się nad Mike'iem. Zdjęłam jego dłoń, wysunęłam kły i przejechałam mu nimi między dziureczkami. W rany natychmiast wytoczyła się krew, a chłopak sam się za nią złapał z niemym krzykiem. Jak tętnica, to tętnica.
Do drugiej ręki włożyłam mu nóż do listów. Małe, zabójcze cudo.
W geście pożegnania pochyliłam się nad nim i odgarnęłam mu włosy z bladego czoła. Popatrzyłam się czule w jego oczy. Alkohol z jego krwi zaczynał mi się udzielać/
- Mike, posłuchaj mnie. Poszliśmy tu razem, ale ja przestraszyłam się, kiedy wziąłeś ten nóż. Powiedziałeś mi, że zawsze lubiłeś fantasy i chciałeś by jakaś dziewczyna piła twoją krew. Kiedy się naciąłeś na szyi ja spanikowałam i uciekłam. - pocałowałam go w czoło i zachichotałam Wzrok wciąż miał półprzytomny.- A teraz odzyskasz głos. 3...2...1 !
Chłopak zaczerpnął gwałtownie powietrza, a ja jak poparzona wybiegłam z sypialni krzycząc" jesteś popieprzony !!! ". Całująca się przy drzwiach para spojrzała na mnie dziwnie,a ja szybko uciekłam z tego domu, w którym o mało nie pękły mi bębenki.
Uradowana wybiegłam na ciemną ulicę i w pijackiej radości szłam samotnie przez całe miasteczko aż do szpitala. Chichotałam i miałam napady czkawki cały czas. Pod kawiarenką zerknęłam na zegarek na wyświetlaczu telefonu. Mina od razu mi zrzedła. Była 22:12.
O kurwa.
Zachichotałam głośno i o mało się nie przewróciłam To wszystko było takie śmieszne. Powoli, niczym skradająca się pantera podjechał do mnie srebrny mercedes. Właściciel spuścił szybę, a ja jak rasowa dziwka pochyliłam się do niego i zachichotałam głośno.
- Uważaj, skarbie. Tu jest drogo.- zaczkałam i uśmiechnęłam się pijacko.
- Po prostu wsiadaj.
Rzuciłam okiem na torebki krwi leżące z tyłu.
- A nie jest pan przypadkiem seryjnym mordercą?- Chłopak popatrzył na mnie ostro. - Już wsiadam, mamo. Spokojnie.
Wsiadłam ociągając się. Po wyjechaniu z miasta zarzuciłam nogi na deskę rozdzielczą i spojrzałam na przystojnego towarzysza.
Światło padające zza kierownicy podkreślało jego już ostre rysy. Ciemne oczy uparcie wpatrywały się w drogę, mimo, że rozwiane ciemne włosy lekko im to uniemożliwiały Prosty nos wydychał ciężko powietrze wprost na różowe usta, które z tym słabym świetle były brązowe.
Złapałam go tak jak wcześniej Mike'a, a jego mięśnie na policzkach się momentalnie napięły.
- Hihihihihih , wiesz co? Podobasz mi się, wiesz? I to od pierwszego momentu, kiedy cie tylko ujrzałam chciałam cię pocałować. - zachichotałam. - |Dalej chcę, ale nie chcę ci się narzucać. I być jak te " inne ".
Przeniosłam palce na jego usta i zaczęłam nimi poruszać pionowo, tak , że mlaskały.
- I teraz też chcę. Ale tego nie zrobię . - uśmiechnęłam się gorzko.
Puściłam go i rozłożyłam się na fotelu. Czekała nas długa droga.
Chłopak patrzył na mnie zaszokowany.
- O przestań, jakbyś się nie domyślał. - mruknęłam usypiając. W całym aucie czułam teraz alkohol .- I przepraszam za tę mamę. Jesteś kimś...
I właśnie w takim momencie usnęłam upita jak kamień na fotelu w samochodzie, koło przystojnego chłopaka.
________________________________________________
Wykorzystując jednak państwa okazję ukrócę Waszą wyobraźnię i pokażę jak prawdopodobnie wyglądałaby Bree :
http://media.tumblr.com/tumblr_m68kxhKlZs1qzktbko2_500.gif
http://media.tumblr.com/tumblr_m375zxnICH1ql2ny4o2_500.gif
sobota, 22 czerwca 2013
Rozdzial 19 cz.I
Codziennie byłam gotowa na ponowne spotkanie jego. Dzień w dzień biegłam na polankę z nadzieją zobaczenie Tajemniczego Nieznajomego. Przez pierwsze dwa dni nie było w ogóle nikogo, a trzeciego dnia znalazłam tam karteczkę z napisem " Bądź o 19, jeśli chcesz pojechał do miasta "
Za jej widok mocno zacisnęłam wargi. Jeśli tylko się wyrobię, to przyjdę.
Rzecz w tym,że chciałam i musiałam przyjść. Nie znałam Go, nie mogłam odwołać spotkania. A przecież miałam tyle do zrobienia...
***
Poszłam wreszcie na zajęcia w środę. We wtorek oczywiście, też byłam, ale nie mieliśmy wtedy tak oczekiwanej Wiedzy O Wampiryzmie Ponoć w zeszłym roku zdążyli przerobić cały materiał, a w tym roku ma być coś... ciekawszego. Co może był bardziej interesujące niż własna rasa ?
Zniecierpliwiona osiadłam w trzecim rzędzie i czekałam na (podobno) interesujące wykłady.
- Demony. - wparował szybkim krokiem nauczyciel do klasy.
Spojrzenia wszystkich, nawet te najbardziej zniechęcone podążały za nim.
-Co o nich wiemy? Mmmmm... Trish ?
Dziewczyna podniosła wzrok znad liściku do Amber i zgromiła profesora wzrokiem.
- Są potężne.- wyszydziła. - Profesorku- dodała pod nosem, co oczywiście usłyszało pół sali.
Kilka osób zachichotało, a ja jeszcze bardziej wbiłam się w siedzenie.
- Dobra uwaga, proszę panny. - wskazał ją długopisem, a ta nie podnosząc nawet głowy zignorowała wszystkich patrzących się na jej jestestwo. - Są wręcz cholernie potężne. A co mogę robić ?
Ręka Chelsea wystrzeliła w górę. Profesor wywrócił oczyma. Już wiem, za co Erin go tak lubiła.
- Przywoływanie,władza nad myślami, kontrola wspomnień oraz zachowania i władza podstawowymi źródłami naturalnymi. - wyliczała blondynka na palcach po czym uśmiechnęła się promiennie.
Nauczyciel spojrzał dwuznacznie w kąt sali.
-świetnie - wybełkotał, jakby wymuszenie - A kogo my tu mamy w szkole? Czwarty rząd, trzecie miejsce od prawej.
Chłopak nade mną zamyślił się,a dziewczyna za nim desperacko szeptała mu rozwiązanie.
- Yyy.. przywoływacza? - Erin zacisnęła szczękę. To źle się skończy.- Wspomnienio kontroler?- Martha spojrzała na niego zamyślona.- Myślo i zachowanio...
- Stój drogi chłopcze. Twój język musi się również wyćwiczyć w angielskim, a nie tylko w ... Dobrze wiesz czym.
Chłopak stał się cały czerwony, tak jak dziewczyna za nim, a całe towarzystwo śmiało się głośno.
- Więc kogo nam brakuje? Ty ruda.
Włosy mi stanęły. Nienawidziłam kiedy ktoś zwracał się do mnie na per" ruda". Rozejrzałam się po sali. To mogłam być albo ja, albo Patrick. Wątpię, żeby to był on.
- Yhm, demona władającego naturą?
- Dziesiątka.- mruknął głośno.- Erin, czy mogę cię prosić?
Dziewczyna powoli podniosła się z miejsca i ruszyła do biurka. Z obojętnym wzrokiem uniosła rękę, za którą podążyły agrafki, które momentalnie zawisły w powietrzu. Z jej oczu wywnioskowałam, że ma ochotę je posłać do chłopaka z czwartego rzędu. Chelsea prychnęła i wyszeptała coś Shaune.
Kółko anty-fanów Erin, pomyślałam.
- Świetnie, usiądź proszę. Na następnej lekcji zaprosimy więcej dużo-mogących, no chyba, że ktoś chc stracić jakieś wspomnienie? Ktokolwiek? - Na sali u niosła się jedna ręka. Martha. - śmieszne, kochana, cha - cha. - profesor skrzywił się. - Muszę wam dodać, że kontrolerzy wspomnień mają również wgląd do snów.Tera omówimy przypadek, o ktorym prawdopodobnie wiecie tylko z opowieści...
Albo profesor kłamie, albo... nie. On musi kłamać, bo jak inaczej wytłumaczyć mój wgląd w wspomnienia Erin? Kłamca.
Amber szturchnęła mnie w ramię.
- Słuchaj. - bąknęła.- Smartbright mówi ciekawie.
- Dziewczynki, przeszkadzam wam ?
Nienawidziłam tego tekstu. Zawsze tak mówili w ludzkich szkołach. ZAWSZE.
- Nie, nie przeszkadza im pan. Proszę kontynuować.- wtrąciła się Erin.
Profesor zgromił ją wzrokiem, a ona odpowiedziała mu tym samym. Bez słów odwrócił się do wszystkich tyłek, a ja uśmiechem podziękowałam mojej wybawiciele.
- A więc pół demon, pół wampir... - kontynuował zrażony
- Jak to? - oburzyła się Chelsea.- Demony nie mogą być wampirami, a wampiry są bezpłodne przecież.
- Dobre pytanie.- podchwycił Smartbright- Otóż...
- Jak się rozmnażają ?- palnął krzykiem Oto jest pytanie. - Rudzielec rozłożył teatralnie ręce.
- OTÓŻ TO DOBRE PYTANIE. - powiedział nauczyciel z naciskiem.- Ten proces jest długi i zawiły. Najpierw pani Demon i pani Demon muszą spędzić ze sobą dłuuugą, upooojną noc.- Patrick i inni z tyłu zagwizdali.- Oczywiście poprzednio sperma została wymieszana z wampirzą krwią. I tu się zaczyna cała akcja. Przez 9 miesięcy matkę można żywić tylko i wyłącznie krwią wampira i demona. Po urodzeniu pierwszym posiłkiem na świecie brzdąca jest krew biologicznego ojca, aż do dna.Biologiczny ojciec nie żyje, a demon i wampir bezbrzeżnie w sobie zakochani żyją długo i szczęśliwie wraz ze swoim małym, potężnym dzieciątkiem.
To wszystko brzmiało jak przerażająca historia.
- Ile ich jest? Ile jest tych demonowampirów? - zapytała Amber.
- Około 6. Rada zabroniła tworzenia ich po tym jak zginęło ponad 30 demonów. Kiedyś było ich wiele, teraz mamy już tylko garsteczkę, około 20. Nie liczymy ich, to nie bydło.
Dzwonek obwiesił koniec lekcji. Wszyscy zebrali nieużywane długopisy i notatniki ( które Smartbright kazał nosić zawsze, a nigdy nic nie pisali , podobno). Wychodziłam, kiedy Smartbright złapał mnie za ręke. Odwróciłam się i spojrzałam zdumiona na nauczyciela. Chelsea stała nieopodal.
- Chcę, żebyś napisała pracę o demonach i zaprezentowała nam na następnej lekcji. - uniosłam wysoko brew ze zdziwienia. - To twoja jedyna zaległa praca z zeszłego roku, zaliczysz ją i u mnie jesteś czysta. Możesz już odejść.
Chelsea wciąż stała, a gdy wyszłam z sali usłyszałam tylko:
- Panie profesorze...
- Po prostu wyjdź, Chelsea.
Opowiedziałam to Erin. Przez resztę dnia chodziła już uśmiechnięta, w przeciwieństwie do Trish.
Od kilku dni wydaje się być rozdrażniona, zła i nachmurzona. Ale Trish to Trish. W końcu sama nam powie.
***
Znudzona Amber dźgnęła mnie w pierś a ja warknęłam. Była 17.30 a ja dopiero zaczynałam pisać pracę na jutro. Warknęłam na nią, a ona wywróciła oczami.
- Zostaw. Erin? - dziewczyna ściągająca bluzkę popatrzyła na mnie. - Opowiesz mi coś o... swojej.... mocy?
Dziewczyna uśmiechnęła się wrednie i wciągnęła mocno powietrze. Jej naga skóra odsłoniła żebra nad brzuchem.
Nigdy nie zastanawiałam się nad budową ciała Erin. Była drobna, to jasne. Lubiła się ubierać w czerń, co podkreślało jej białą skórę. Ciekawe, czy kiedykolwiek się opalała?
W każdym bądź razie ta chudziutka i drobniutka acz wysportowana osóbka zaczęła mi opowiadać jak to jest z demonami.
Próbowałam słuchać i notować po jednym dobry,m, składnym zdaniu, ale Erin mówiła bardzo chaotycznie. Za pewne mi na złość.
- I widzisz.. a podobno z tymi całymi demonowampirami to jest tak, że jedną właściwość mają wzmocnioną... i to jest takie nie fair. - Miałam ochotę ją uderzyć w twarz, że zamiast tego pisałam.- No to skupiam się i przywołuję to o co chcę. Musze pamiętać o ten tego,no... Chcesz chrupka? Nie? No to..- mówiła z pełną buzią.- Myślę o smaku, zapachu, konsystencji innych takich,no i jak daleko to jest. Podobno niektórzy potrafią przywoływać ludzi i zwierzęta, ale nie ja. No, a Martha ...
- Nie mów no - zacisnęłam szczękę. - Wiem, ze robisz to tylko dlatego, by mi dopiec.
Dziewczyna znowu uśmiechnęła się w ten sposób, a znudzona Amber znowu mnie dźgnęła.
- Nie. Dotykaj.- wywróciła oczami. Znowu.
- W każdym bądź razie Martha przejmuje czyjeś wspomnienia. Dlatego właśnie z głową w chmurach, albo jest dziwna, jak dla kogo, w każdym bądź razie widzi co inni myślą, wspominają i śnią. U demonowampirów z tego co wiem można zaobserwować również przewidywanie przyszłości z tej właśnie cechy.
Założyła nogę na nogę i kontynuowała zakładając bluzkę.
-O Lucasie ci nie opowiem, bo on ma to samo co ja. Ale Jared jest interesujący..
- Kto?
- Mój przyrodni brat. - machnęła ręka. - Hipnotyzuje ludzi i wampiry. Może ich zmusić do czego tylko chce, ale trudno jest, gdy są po dymnicy. Wtedy jest okropnie, ale to wciąż możliwe. On i Martha są częściowo związani, on może sprawić, że ktoś zapomni i oddać jej to wspomnienie. To pewnie pozostałości po dzieciństwie. Przecież są bliźniakami. - dziewczyna złapała się przerażona za usta i zaklęła cicho.
Uniosłam wysoko brwi. Nawet nie znałam Jareda, a już mnie zaciekawił.
Dopisałam pracę. Gotowe !
Amber znowu mnie dźgnęła.
- Zostaw mnie do cholery, nie widzisz co się dzieje. - I znowu. - Zostaw, kurwa !- Na prawdę się zdenerwowałam. Niech zabierze te łapy.
Zrobiła to jeszcze raz, a zaraz potem z jej dłoni zaczęła cieknąć krew.
- Co do?- zdziwiła się i zaraz zaczęła piszczeć.
Ze środka dłoni wystawała biały kołek wielkości małego palca.
- Ożesz. Wyjmij jej to. Ja w ogóle?
Pomyślałam o puszcze karmy, którą kiedyś przywołałam i o tym, ze to mogło się znowu powtórzyć.
- Nie mogę. Na WOB uczyli nas, że..
- Wyciągaj to !!! - zawyła z bólu Amber, toteż rzuciłam się ku niej i szybko acz ostrożnie wyjęłam drewno.
Dziewczyna zaklęła i poszła po chusteczki. Pod jej stopami znajdowała się okrągła plama krwi, która już ciemniała.
- To było dziwne. - rzuciła zdenerwowana i spojrzała na mnie podejrzewając czegoś.
- Nooo, okropnie. - przyjrzałam się drewnie, które trzymałam w ręku. Miało taki sam kolor jak moje łóżko i szafka nocna. Sosna.
Uuu. Będzie ją jeszcze bolało.
Z łazienki można było usłyszeć ciche przekleństwa i otwieranie drzwi do pokoju Chelsea.
- Mhm? Erin, ja wychodzę, - spojrzałam na przyjaciółkę i nagle mi się zrobiło jej żal. Zostawała wiecznie sama i chodziła do Marthy i Trish. Ja byłam z innymi, ona z innymi i Amber z innymi ludźmi ( mówiąc ludzie mam na myśli istoty nadprzyrodzone, oczywiście ).
- Miłej zabawy. - rzuciła znad magazynu, ale jej oczy nie czytały. Myślała na pewno o akcji sprzed 2 minut.
Wyszłam po drodze łapiąc czerwony płaszcz. Był wrzesień i lekko się chmurzyło.
niedziela, 9 czerwca 2013
Rozdział 18.
Drogi pamiętniku,
byłam w szpitalu . W skrócie : Trish zaatakowała Erin, ja ją uratowałam . Chciałam potem zakosztować jej krwi, ale sekretarka mnie odepchnęła . Potem miałam okropny sen , bodajże z Erin i jej ojcem i obudziłam się w szpitalu . Tam powiedzieli mi , że dostałam jakiegoś ataku podczas zemdlenia i " ze względu na moją naturę " musieli wziąć mnie na obserwacje . Leżałam w łóżku cały dzień, z nudy o mało nie jedząc własnej stopy. 24h patrzyłam na śpiącą Erin i czuwającą przy jej boku Trish. Żałowała tego co zrobiła. Czekała aż demon się obudzi by ją przeprosić przez cały dzień płacząc. Podobno ten jej chłopak ( Jared?) z nią zerwał. Podobno sama tego od niego chciała. To brat Erin, przyrodni. W każdym razie demonka się wybudziła i bez słów wpadła w rozłożone ramiona Trish. Obydwie wypłakiwały się sobie w szyje, a ja milcząco przyglądałam się scenie. Zapłakana dziewczyna co prawda pytała się mnie czy wszystko dobrze już kilka razy ale i tak poczułam się niekochana patrząc na nie.
Lekarz zalecił mi spacery. To śmieszne. Haaalooo ? Jestem przecież wampirem. To jest tak niedorzeczne jak to tylko możliwe.
Muszę się wybrać do miasta. Potrzebuję świeżej krwi. Można dojechać autobusem, ale ja chcę pobiec. I to za chwilę. TERAZ. Muszę wyjść. Po tym pobycie w szpitalu potrzebuję świeżego powietrza.
***
Poprawiłam szybkim ruchem rudego kucyka i położyłam nogę na przewalone drzewo. Czas na bieganie, pomyślałam zawiązując sznurówki. Najwygodniejszą, leśną drogą do miasta zamierzałam pobiec samotnie. Przemyśleć kilka spraw słuchając ciszej muzyki na słuchawkach. Obrzuciłam długim spojrzeniem chłopaka, który przyglądał mi się i przeciągnęłam się ziewając. Ruszyła powoli zagłębiając się w czerń Puszczy.
Po krótkim biegu w ludzkim tempie moim oczom ukazała się mała, zielona polanka. Pole okrążone było zewsząd liściastymi drzewami a po środku, na trawie, siedział mały, skulony człowieczek. Z nad jego rozjaśnionych słońcem włosów unosił się szary dymek. Chłopak palił.
Może nie trzeba będzie nawet iść do miasta pomyślałam. Czarny podkoszulek eksponował jasną szyję nieznajomego, ale również silne ramiona. |Szkoda zabijać, ale pragnienie jest większe.
Podchodząc cicho do postaci odwrócił się i obrzucił mnie podejrzliwym spojrzeniem. Nadprzyrodzony. Nie starając się już o dyskretność szybko podeszłam do nieznajomego i stanęłam nad nim. Podniósł na mnie swe oczy,a mi zaparło dech. Ciemne źrenice przenikały przed moje ubrania, skórę, kości i oglądały bezpośrednio moją duszę.
- Chcesz jednego ?- wyciągnął paczkę papierosów przed mój nos i poklepał trawę koło siebie. Usiadłam zabierając po drodze jednego z wystawionych papierosów. Kiedyś popalałam z innymi dziewczynami, ale szybko rzuciłam.
- Palenie szkodzi. - burknęłam kiedy zapalał mi końcówkę szluga.
- Picie też. - spojrzał na mnie przenikliwie.
Zarumieniłam się. Widział moje sobotnie(niedzielne?) wyczyny.
-Więc kim jesteś śliczna wiewióreczko ? - zapytał po chwili.
- Może najpierw ty, tajemniczy nieznajomy.
- Cóż, jestem zagubionym samotnikiem, który gdzieś po drodze się zgubił. Stracił za wiele osób, nie zważa już na swoje życie. Nie zależy mu na niczym, nie wie co ma myśleć. Z nudy przypala papierosy o piątej rano na polance w Puszczy. Chodzi do trzeciej klasy, narzuca mu się kilka dziewczyn. Nie wie co począć z jedną z nich. Stracił już lata temu sens życia, nie poszukuje go zbyt intensywnie. Nie słucha nikogo, podobno jest dobrym mówcą, gównianym słuchaczem. Boi się czegoś, czego sam nie potrafi sprecyzować. Widzi to co chcę. Marzyciel, mówią na niego. Jest jak skorupka wrak wampira dryfujący po oceanie bez możności i bezsensu. Mówi o sobie w trzeciej osobie. Rozumiesz ? - popatrzył na mnie z nadzieją.
Zaciągnęłam się spokojnie i spojrzałam w jego oczy.
- Rozumiem.- spojrzałam na ścianę lasu przed nami.- I chciałabym cię teraz przytulić, pocieszyć ale nie chcę być jedną z tych lasek. Rozumiem cię, tyle mogę tera powiedzieć. Rozumiem, sama tak mam.
Obydwoje wypuściliśmy dymki w tym samym momencie. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- To dobrze. Znaczy to dobrze, że nie chcesz być jedną z nich. To doprawdy nudne. Już cię lubię.
Sięgnął ręką w bok i podał mi czerwona torebeczkę.
- Świeża, prosto ze szpitala. Widziałem, że idziesz do miasta.-Uniosłam brew, a on wzruszył ramionami. - Po prostu.
- Jesteś dobrym obserwatorem.- Pokiwał głową wyciągając drugi woreczek dla ciebie.- Smacznego.
Oboje oderwaliśmy boki woreczków i razem piliśmy powoli krew wpatrując się w niebo. Nie zanosiło się na burzę. Białe chmury płynęły spokojnie po jasnej tafli nieba, a oświetlające to wszystko słońce podziwiało krajobraz i dwójkę sączących krew z torebek nastolatków na polanie.
Zachowywaliśmy się jak starzy przyjaciele na pikniku a nawet nie znaliśmy swoich imion. Może tego mi brakowało? Tajemniczy nieznajomy z podobnymi problemami i przeszywającymi ludzi oczami?
Chłopak wstał a ja położyłam się. Mogłam dobrze mu się poprzyglądać. To nie był jeden z tych okropnych hipsterów, miał własne zdanie. Nosił czarny podkoszulek, jasne, sprane jeansy a ciemno brązowe włosy sterczały mu na wszystkie strony. Cały czas nerwowo przeczesywał je ręką na której wisiały czarne bransolety.
Zauważył, że mu się przyglądam i uśmiechnął się do mnie.
- Czemu się tak patrzysz ?
- Nie jesteś społecznikiem, co ?
- Podobno jestem samotnym indywidualistą. - położył się koło mnie.
Odłożyłam na bok pustą torebkę powstrzymując chęć położenia się na chłopaku.
- Za często używasz słowa " podobno " - zauważyłam cicho kładąc się na trawie.
- A ty masz rude włosy . - burknął.
- Co jedno ma do drugiego?
- Obydwoje mamy na to wpływ i nie chcemy tego zmienić.
Spojrzałam na mądrego chłopaka.
- Dlaczego nie chcesz ?
- Bo tak jak już mówiłem nie wiem kim jestem. Powtarzam to co mówią inni.
- Podobno nie słuchasz innych.
- Podobno. - uśmiechnął się .- ale ty tak. a tak w ogóle dlaczego ty nie chcesz zmienić?
- Koloru włosów?- przytaknął. - Na świecie żyje 1% rudych, tylko przez nie czuję się wyjątkowa. Czuję, że wyróżniam się z tłumu. I tak cholernie tego chcę, potrzebuję. Bez nich byłabym niczym, zwyklą marionetką, pospolitą dziewczyną z marzeniami i potrzebami. Z nimi jest mi łatwiej i lepiej. Bezpieczniej. A to tylko włosy. - potrząsnęłam głową.
Obejrzał mnie od stóp do głowy.
- I bez nich byłabyś wyjątkowa.- stwierdził po chwili.
Wtuliłam się we własne włosy i zignorowałam go.
- Mówisz tak, bo mnie nie znasz.
- Albo znam cie lepiej niż najbliżsi tobie ludzie.
Spojrzałam na jego twarz. Ciemne włosy odsłaniały czoło i takie same brwi. Pod nimi znajdowały się piwne, mądre oczy, prosty nos i kształtne usta. On cały był jakiś taki kształtny, zachichotałam w myślach.
Leżeliśmy tak długo , bez słów. W końcu chłopak zerwał się jak poparzony.
- Czas już iść.
Również wstałam nie do końca wiedząc, czy mam pójść z nim.
Odszedł kilka kroków, " czyli nie", pomyślałam Odwrócił się i spojrzał na mnie pytająco. A jednak. Ruszyliśmy razem, ramię w ramię prze Puszczę z powrotem do szkoły.
Przez całą drogę milczeliśmy. Na koniec oboje burknęliśmy " cześć" i wróciliśmy do siebie.
Po przyjściu nakarmiłam Nalę i położyłam się na łóżku niezdolna robić cokolwiek innego niż myśleć o Tajemniczym Nieznajomym.
Subskrybuj:
Posty (Atom)