Drogi pamiętniku,
byłam w szpitalu . W skrócie : Trish zaatakowała Erin, ja ją uratowałam . Chciałam potem zakosztować jej krwi, ale sekretarka mnie odepchnęła . Potem miałam okropny sen , bodajże z Erin i jej ojcem i obudziłam się w szpitalu . Tam powiedzieli mi , że dostałam jakiegoś ataku podczas zemdlenia i " ze względu na moją naturę " musieli wziąć mnie na obserwacje . Leżałam w łóżku cały dzień, z nudy o mało nie jedząc własnej stopy. 24h patrzyłam na śpiącą Erin i czuwającą przy jej boku Trish. Żałowała tego co zrobiła. Czekała aż demon się obudzi by ją przeprosić przez cały dzień płacząc. Podobno ten jej chłopak ( Jared?) z nią zerwał. Podobno sama tego od niego chciała. To brat Erin, przyrodni. W każdym razie demonka się wybudziła i bez słów wpadła w rozłożone ramiona Trish. Obydwie wypłakiwały się sobie w szyje, a ja milcząco przyglądałam się scenie. Zapłakana dziewczyna co prawda pytała się mnie czy wszystko dobrze już kilka razy ale i tak poczułam się niekochana patrząc na nie.
Lekarz zalecił mi spacery. To śmieszne. Haaalooo ? Jestem przecież wampirem. To jest tak niedorzeczne jak to tylko możliwe.
Muszę się wybrać do miasta. Potrzebuję świeżej krwi. Można dojechać autobusem, ale ja chcę pobiec. I to za chwilę. TERAZ. Muszę wyjść. Po tym pobycie w szpitalu potrzebuję świeżego powietrza.
***
Poprawiłam szybkim ruchem rudego kucyka i położyłam nogę na przewalone drzewo. Czas na bieganie, pomyślałam zawiązując sznurówki. Najwygodniejszą, leśną drogą do miasta zamierzałam pobiec samotnie. Przemyśleć kilka spraw słuchając ciszej muzyki na słuchawkach. Obrzuciłam długim spojrzeniem chłopaka, który przyglądał mi się i przeciągnęłam się ziewając. Ruszyła powoli zagłębiając się w czerń Puszczy.
Po krótkim biegu w ludzkim tempie moim oczom ukazała się mała, zielona polanka. Pole okrążone było zewsząd liściastymi drzewami a po środku, na trawie, siedział mały, skulony człowieczek. Z nad jego rozjaśnionych słońcem włosów unosił się szary dymek. Chłopak palił.
Może nie trzeba będzie nawet iść do miasta pomyślałam. Czarny podkoszulek eksponował jasną szyję nieznajomego, ale również silne ramiona. |Szkoda zabijać, ale pragnienie jest większe.
Podchodząc cicho do postaci odwrócił się i obrzucił mnie podejrzliwym spojrzeniem. Nadprzyrodzony. Nie starając się już o dyskretność szybko podeszłam do nieznajomego i stanęłam nad nim. Podniósł na mnie swe oczy,a mi zaparło dech. Ciemne źrenice przenikały przed moje ubrania, skórę, kości i oglądały bezpośrednio moją duszę.
- Chcesz jednego ?- wyciągnął paczkę papierosów przed mój nos i poklepał trawę koło siebie. Usiadłam zabierając po drodze jednego z wystawionych papierosów. Kiedyś popalałam z innymi dziewczynami, ale szybko rzuciłam.
- Palenie szkodzi. - burknęłam kiedy zapalał mi końcówkę szluga.
- Picie też. - spojrzał na mnie przenikliwie.
Zarumieniłam się. Widział moje sobotnie(niedzielne?) wyczyny.
-Więc kim jesteś śliczna wiewióreczko ? - zapytał po chwili.
- Może najpierw ty, tajemniczy nieznajomy.
- Cóż, jestem zagubionym samotnikiem, który gdzieś po drodze się zgubił. Stracił za wiele osób, nie zważa już na swoje życie. Nie zależy mu na niczym, nie wie co ma myśleć. Z nudy przypala papierosy o piątej rano na polance w Puszczy. Chodzi do trzeciej klasy, narzuca mu się kilka dziewczyn. Nie wie co począć z jedną z nich. Stracił już lata temu sens życia, nie poszukuje go zbyt intensywnie. Nie słucha nikogo, podobno jest dobrym mówcą, gównianym słuchaczem. Boi się czegoś, czego sam nie potrafi sprecyzować. Widzi to co chcę. Marzyciel, mówią na niego. Jest jak skorupka wrak wampira dryfujący po oceanie bez możności i bezsensu. Mówi o sobie w trzeciej osobie. Rozumiesz ? - popatrzył na mnie z nadzieją.
Zaciągnęłam się spokojnie i spojrzałam w jego oczy.
- Rozumiem.- spojrzałam na ścianę lasu przed nami.- I chciałabym cię teraz przytulić, pocieszyć ale nie chcę być jedną z tych lasek. Rozumiem cię, tyle mogę tera powiedzieć. Rozumiem, sama tak mam.
Obydwoje wypuściliśmy dymki w tym samym momencie. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- To dobrze. Znaczy to dobrze, że nie chcesz być jedną z nich. To doprawdy nudne. Już cię lubię.
Sięgnął ręką w bok i podał mi czerwona torebeczkę.
- Świeża, prosto ze szpitala. Widziałem, że idziesz do miasta.-Uniosłam brew, a on wzruszył ramionami. - Po prostu.
- Jesteś dobrym obserwatorem.- Pokiwał głową wyciągając drugi woreczek dla ciebie.- Smacznego.
Oboje oderwaliśmy boki woreczków i razem piliśmy powoli krew wpatrując się w niebo. Nie zanosiło się na burzę. Białe chmury płynęły spokojnie po jasnej tafli nieba, a oświetlające to wszystko słońce podziwiało krajobraz i dwójkę sączących krew z torebek nastolatków na polanie.
Zachowywaliśmy się jak starzy przyjaciele na pikniku a nawet nie znaliśmy swoich imion. Może tego mi brakowało? Tajemniczy nieznajomy z podobnymi problemami i przeszywającymi ludzi oczami?
Chłopak wstał a ja położyłam się. Mogłam dobrze mu się poprzyglądać. To nie był jeden z tych okropnych hipsterów, miał własne zdanie. Nosił czarny podkoszulek, jasne, sprane jeansy a ciemno brązowe włosy sterczały mu na wszystkie strony. Cały czas nerwowo przeczesywał je ręką na której wisiały czarne bransolety.
Zauważył, że mu się przyglądam i uśmiechnął się do mnie.
- Czemu się tak patrzysz ?
- Nie jesteś społecznikiem, co ?
- Podobno jestem samotnym indywidualistą. - położył się koło mnie.
Odłożyłam na bok pustą torebkę powstrzymując chęć położenia się na chłopaku.
- Za często używasz słowa " podobno " - zauważyłam cicho kładąc się na trawie.
- A ty masz rude włosy . - burknął.
- Co jedno ma do drugiego?
- Obydwoje mamy na to wpływ i nie chcemy tego zmienić.
Spojrzałam na mądrego chłopaka.
- Dlaczego nie chcesz ?
- Bo tak jak już mówiłem nie wiem kim jestem. Powtarzam to co mówią inni.
- Podobno nie słuchasz innych.
- Podobno. - uśmiechnął się .- ale ty tak. a tak w ogóle dlaczego ty nie chcesz zmienić?
- Koloru włosów?- przytaknął. - Na świecie żyje 1% rudych, tylko przez nie czuję się wyjątkowa. Czuję, że wyróżniam się z tłumu. I tak cholernie tego chcę, potrzebuję. Bez nich byłabym niczym, zwyklą marionetką, pospolitą dziewczyną z marzeniami i potrzebami. Z nimi jest mi łatwiej i lepiej. Bezpieczniej. A to tylko włosy. - potrząsnęłam głową.
Obejrzał mnie od stóp do głowy.
- I bez nich byłabyś wyjątkowa.- stwierdził po chwili.
Wtuliłam się we własne włosy i zignorowałam go.
- Mówisz tak, bo mnie nie znasz.
- Albo znam cie lepiej niż najbliżsi tobie ludzie.
Spojrzałam na jego twarz. Ciemne włosy odsłaniały czoło i takie same brwi. Pod nimi znajdowały się piwne, mądre oczy, prosty nos i kształtne usta. On cały był jakiś taki kształtny, zachichotałam w myślach.
Leżeliśmy tak długo , bez słów. W końcu chłopak zerwał się jak poparzony.
- Czas już iść.
Również wstałam nie do końca wiedząc, czy mam pójść z nim.
Odszedł kilka kroków, " czyli nie", pomyślałam Odwrócił się i spojrzał na mnie pytająco. A jednak. Ruszyliśmy razem, ramię w ramię prze Puszczę z powrotem do szkoły.
Przez całą drogę milczeliśmy. Na koniec oboje burknęliśmy " cześć" i wróciliśmy do siebie.
Po przyjściu nakarmiłam Nalę i położyłam się na łóżku niezdolna robić cokolwiek innego niż myśleć o Tajemniczym Nieznajomym.
w końcu znalazłam coś, co nie da mi się nudzic! super :)kurde, mogłabyś zwiekszyć czcionke ;p bo oczy od tej bolą
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie
www.agnes-show.blogspot.com