niedziela, 15 grudnia 2013
Rozdział 22.
Tydzień później.
Leżałam na brzuchu wymachując bosymi stopami. Czytalam magazyn co chwilę przyglądając się stukającej zawzięcie w klawiaturę laptopa Erin.
Chciałabym pogłaskać teraz Nalę, ale skubana uciekla przez uchylone okno.
Patrząc na przyjaciółkę z nudów robiłam dziwne miny. Tym razem wywróciłam oczyma, a Erin usmiechnęła sie pod nosem.
- Na prawdę nie powinnaś unikać lekcji Smartbright'a.
- O, przestań.
Od tygodnia nie pokazuję się na jego "lekcjach specjalnych", a podczas normalnych zajęć wtapiam się jakto tylko możliwe w tłum. W sumie, to jestem w tym dobra.
- Znajdźcie sobie innego wampira do skopywania tylka. - mruknęłam przerzucajac stronę.
- Może i znajdziemy. - mruknęła.
-Milutka jesteś. Wychodzę.
- Łatwo się obrażasz. Za łatwo. - mzraszczyła się.
- Powiedz mi, co Cię łączy z twoimi "braćmi"?
Zamknęła komputer i popatrzyła na mnie spod łba.
- Tak jak normalne przyrodnie rodzeństwo.
-Wiadomo. Każda siostra ślini się na swojego brata.
- Ty nie wiesz nic o nas. - wysyczała zaczerwieniona
-A wiec chce się dowiedzieć. - zmrużyłam oczy.
- Informacja za informacje. Ty mi powiesz o tobie i Lucasie,a ja o mnie i nim. Nie ma nic za darmo, słońce.
- Stoi. Chcę się jeszcze dowiedzieć o Jaredzie.
- Coś za coś.
Westchnęłam, czym pozwoliłam na jej słowotok.
-Lucas podoba mi się od dawna.
- Dużo mi to mówi.
- Ale ma kogoś, mianowicie Claudię. Nie chcę się między nich wciskać, po za tym jestem dla niego jak młodsza siostrzyczka, więc nie chcę tego zniszczyć - wzruszyła ramionami.
- To najbardziej beznadziejna historia jaką słyszałam. Moja jest lepsza! Ja i Lucas spotkaliśmy się przypadkowo pod salą kinową. Jako, że jego wielmożna dziewczyna go wystawiła poszedł na film ze mną. Jedliśmy popcorn, robiliśmy głupkowate kawały-norma. Potem poszliśmy przed szkołę się przejść. Nie do Puszczy- tylko o tak. Położyliśmy się na trawie, wcale nie bylismy pijani, co ty, i opowiadalismy sobie o swoim życiu. Kilka osób wzkazało na nas palcami i szeptało "Są parą?". Śmieliśmy się, ogólnie było wesoło. A potem się zaczęlismy regularnie widywać i udawać, że jesteśmy ze sobą.
- I tak ci nie wierzę. Ot tak nagle zostaliście wielkimi przyjaciółmi?
- A od tak nagle mielibyśmy być ze sobą? Alkohol zbliża ludzi, kochanie. - mrugnęłam zalotnie jednym okiem, a Erin prychnęła.
- Jesteś niemożliwa. Co na to Claudia?
- A może najpierw Jared?- uśmiechnęłam się wrednie, patrząc jak dziewczyna nabiera powietrza.
- WYPARŁA SIĘ GO RODZINA. WSTYD MI ZA NIEGO. NIENAWIDZĘ GO. NIE UTRZYMUJEMY KONTAKTÓW. KONIEC.
- Szybko.
- Mów o Claudii, pókim cierpliwa.
- Claudia nie ma nic przeciwko, przynajmniej otwarcie. Wkręca z nami.
-Miło z jej strony. - parskneła zakańczając rozmowę.
Bez słowa wstałam i wyszłam na korytarz. Tam wpadłam na Patricka.
- Hej Bree. Jak życie?
- Witaj, Patricku. Czy uczesałeś się dzisiejszego dnia?
Przez chwilę żartowaliśmy o plusach posiadania kręconych i do tego rudych włosów, aż nagle usłyszeć można było wszedzie komunikat "Dnia 12 listopada zaginęła uczennica Bretany Stuphett zamieszkująca Hotel. Dziś informujemy, że po 4 dnia intensywnego szukania znaleziono jej ciało przy Wodospadzie Blachmore. Kto ktolwiek wie, co się wydarzyło proszony jest o kontakt z panią dyrektor".
- Co to właśnie było? - zapytałam zaskoczona.
- Komunikat
- Ze ścian? Tak o?
- W ścianach mamy wysuszone zielsko, giną wampiry z Akademii, a ciebie dziwi, że ie puszczają nam komunikatów przez głośniki?
- Dobra, okej, masz mnie - zaśmiałam się.
Chwilę jeszcze żartowalismy, po czym podszedł do nas Lucas i sztucznie tubalnym głosem zagadnął.
- Podrywasz mi dziewczynę!?
Zarzuciłam Lucasowi ręce na szyję i czule powiedziałam: To tylko rozmowa skarbie.
- Okeeej. To ja już może pójdę...
- Miło się rozmawiało, możemy to kiedyś powtórzyć?
- Spontanicznie. I bez niego - mruknął pod nosem Patrick, po czym odszedł.
- Co robimy teraz..- rozejrzał się po korytarzu, a że stała tam jakaś kobieta dodał pieszczotliwie - koteczku?
- Dzisiaj nie mam na to ochoty, kochanie.
- Zasmucasz mnie, najmilsza. - wygiął usta w podkówkę.
Ujęłam do za rękę i czule pogłaskałam knykcie.
- Jeśli dziś nie, to poczekam do jutra. Na ciebie warto zawsze czekać.
Dziewczyna zniknęła z pola widoku.
- Niezla gra, "słoneczko" hahahahhahahaha.
- Ty też się spisałaś.
Przybiliśmy żółwika i spędziliśmy ze sobą beztroski, miły dzień. Jeden z ostatnich.
sobota, 27 lipca 2013
Rozdział 21.
Nauczyciel skinął na Jareda, a ten tylko odwrócił wzrok.
- Na każdą prywatną lekcję dla demonów zapraszany jest przynajmniej jeden wampir. Coż, ktoś musi pomóc im stawić czoła innym... stworom.
-Przyjrzałam się nauczycielowi. Jakoś nigdy specjalnie nie interesowało mnie jakiego jest gatunku. Wystarczało mi tylko to, że Chelsea się za nim uganiała, Bóg wie dlaczego.
Oczywiście, jak prawie wszyscy tutaj nauczyciel był przystojny. Na swój własny sposób, oczywiście. Miał ostre rysy, lekki zarost i bardzo jasno niebieskie oczy. Był opalony i miał słuszną postawę. Nie był ani wysoki, ani niski.
Mi się nie podobał, ani trochę, ale najwyraźniej Chelsea widziała w nim więcej niż ja.
- Umh. Oczywiście, że pomogę. - mruknęłam i spojrzałam z powątpieniem na moje buty. Cóż, mogłam nie ubierać botków na koturnie. Gdybym tylko wiedziała co się świeci...
Jedynym rozwiązaniem było zdjęcie ich i pomaganie na boso. A na czym w ogóle będzie polegała moja pomoc?
-To świetnie! Twoim zadaniem będzie atakowanie któregoś z obecnych tutaj.
Popatrzyłam ze strachem na wszystkich. Z kim będę musiała walczyć? Może z Lucasem, który patrzył teraz ze skupieniem na igły i szyszki porozrzucane po boisku? Może z Erin, która podziwiała swojego towarzysza z ukrycia? ?Albo z Marthą?
Ostatnio wydawało mi się bardzo nie prawdopodobne, bo co ona, biedaczka mogła zrobić z moimi wspomnieniami? Była prawie, że bezbronna.
No i był jeszcze Jared, ale o nim wolałam nie myśleć.
Nagle szyszki uniosły się w górę, nad siatkę osłaniającą boisko i "uciekły" w stronę Puszczy.
wszyscy równocześnie spojrzeli na uśmiechniętego Lucasa.
- A igły, chłoptasiu? Same się nie sprzątną. - zawołał Jared zza mnie.
- Może je zahipnotyzujesz, co ? - warknął w odpowiedzi zwykle sympatyczny chłopak.
Erin bez słowa machnęła dłonią, a igły podążyły droga szyszek.
No cóż, czas na trening na boso.
Zdejmując botki o mało się nie wywróciłam, ale Jared w ostatnim momencie złapał mnie w talii.
Odzyskując równowagę odepchnęłam go szybko od siebie. Niezrażony stanął obok, by mnie wciąż pilnować. Ugh.
Wreszcie przyszedł czas przydzielania par. Zdziwiła mnie to, że nie ćwiczą w jakiś dresach, tylko w normalnych, luźnych ubraniach.
- Dobrze... W takim razie ustawcie się na przeciwko siebie, parami. I tak : Lucas z Erin, Bree z Jared'em i ja z Marthą - Oho. -potem się zmieniamy. Wszyscy maja walczyć ze wszystkimi. Tylko proszę bez większych uszkodzeń ciała.
Na przeciwko mnie stanął przystojny demon. Ciemne włosy zalśniły niebezpiecznie w słońcu, a z oczu błyskała drapieżność.
- Uwaga, na trzy dwa jeden.
Nikt mnie nie poinformował co dokładnie robić, wiec kiedy zabrzmiało "start!" Smartbridge'a rzuciłam się w stronę Jareda. Krok przed nim odbiłam się i skoczyłam. Chwilę później z cichym trzaskiem uderzyłam o boisko, a demon jak gdyby nigdy nic nachylił się nade mną i cmoknął w nos.
To rozwścieczyło mnie do białego. Wstałam szybko i rzuciłam się na niego, tym razem z odsłoniętymi kłami.
- Stać!
Mocny powiew powietrza odrzucił mnie do tyłu. Spojrzałam zdziwiona na lezącego nauczyciela. Najwyraźniej nie dał sobie rady z Marthą (no ale jak?) i uratował Jared'a ode mnie.
- Pan jest demonem. - wyrzuciłam.
- No ale owszem. Moją specjalizacją są żywioły.- powiedział wstając i otrzepując się z pyłu pozostałego po walce. - Zmiana. - zarządził.
Następnie zmierzyłam się z Lucasem, a potem Erin. Obydwoje stosowali taka samą technikę. Gdy już byłam wystarczająco blisko, by ich zaatakować odsyłali mnie siłą woli kilka metrów dalej.
W starciu z Marthą, jak się okazało nie miałam szans. Gdy na nią natarłam dotykiem sprawiła, że wróciły moje najgorsze wspomnienia. Również te z pożaru magazynu. Zwinęłam się w kłębek czujac dym w moich płucach i w amoku zwyzywałam ją od najgorszych. A więc taka broń posiadała. Sprytnie.
Kiedy już się otrząsnęłam stanęłam na przeciwko Smartbright'a. Biegnąc na niego poczułam silny opór powietrza. Kurwa, jeszcze rozumiem wysportowanych młodych, ale ten stary piernik nie wygra. Skupiłam się i w jakiś sposób opór powietrza zwrócił się przeciwko nauczycielowi. Upadł i stęknął głośno.
Stałam samotnie na środku boiska. Wszyscy patrzyli na mnie dziwnie. Jared podszedł od tyłu i położył dłonie na moich biodrach. Warknęłam, a on jak poparzony zabrał je i dmuchał na różowe ranki na rękach. Może serio jest poparzony?
Smartbright patrzył na mnie najintensywniej. Zastanawiał się nad czymś. Nie podnosząc się zarządził :
- Następne ćwiczenia w poniedziałek. Bree, upraszam, byś przyszła.
Kiwnęłam głową zgadzając się.
Tak na prawdę nie mam zamiaru już się tutaj pokazać. Nigdy więcej.
sobota, 6 lipca 2013
Rozdział 20.
- Ostatnim zjawiskiem jest "przechwytywanie" wspomnień, zachowań czy snów prez demony. Osoby takie są często zamyślone i - zawahałam się - dziwne. W przypadku połączenia tego z wampiryzmem wychodzi dość subtelne powiązanie wspomnień i snów, w których właśnie pokazywana może być przyszłość. Ymhym, koniec.
Profesor zaklaskał cicho.
- Świetnie, zaliczyłaś, a teraz siadaj.
W podskokach poleciałam do Amber i osiadłam koło niej.
- I jak było?- wyszeptałam podniecona.
- Nie gorzej niż wczoraj. - mruknęła obrażona.
Zarumieniłam się. Mimo, że Amber wciąż była obrażona, to pomogła mi wczoraj w nocy.
Otóż po mojej drzemce w samochodzie, Tajemniczy Gość położył mnie na ławce przed Szkołą i z mojego telefonu wysłał do pierwszej osobie na liście SMS'a " jestem przy wejściu. Pomocy. Szybko " . Pech chciał, że takową osobą była akurat obrażona na mnie za nieumyślne spowodowanie przebicia sosną ręki Amber. Mimo wszystko zaniosła mnie na górę, gdzie oddała mnie w opiekuńcze ręce Erin, przez co dzisiaj miałam tylko lekkiego kaca. Oczywiście Chelsea i spółka już wiedziały o moim przewinięciu, podobnie jak Trish i Martha. Huh, co ja mówię? Wszyscy już wiedzieli, ale nikt nie poznał mojej prawdziwej historii. Nikt nie wiedział co się wtedy wydarzyło, ponieważ nikomu nie powiedziałam. Wykręcałam się cały czas, że nic nie pamiętam, byłam pijana i takie tam.
Przez resztę lekcji siedziałam cicho nie podnosząc wzroku znad notatek. Po zajęciach pożegnałam się z Erin i Amber ( jedna do Trish, druga do Chelsea, ehh ) i pognałam do pokoju. Chciałam wziąć porządny, długi prysznic.
Ku mojemu zdziwieniu bez większych przeszkód wzięłam wymarzony prysznic. Cóż, problemy zaczęły się po nim. Otóż, ja, mądra, inteligentna pani Wszechwiedząca zamiast jakiejś wygodnej koszulki wzięłam szalik.
Tak, własnie. Przeklinając sama siebie pod nosem wyszłam szybkim krokiem w samej bieliźnie z łazienki. Przeszukując szafę ktoś cicho zapukał do pokoju i bez zgody wkroczył dziarskim krokiem do środka.
Zaczęłam piszczeć jak dziecko z psychiatryka. Chłopak zażenowany a zarazem zadowolony stanął jak wryty i patrzył się bez wstydu na mnie.
- Wyjdź - fuknęłam ostro.
- Ale ja przyszedłem...
- Wyjdź!!! - przez otwarte okno wpadł zimny powiew przesuwając chłopaka do tyłu i zamykając za nim drzwi. Oddychałam szybko i płytko.
Coś jest ze mną nie tak, pomyślałam gorączkowo wyciągając szafy sweter i spodnie. Albo los odwdzięcza mi się za te wpadki i uszczęśliwa dziwnymi zbiegami okoliczności, albo...
Nie nie ma albo. To wszystko to kpiny.
- Halooo? Można? - Chłopak zapukał jeszcze raz.
Otworzyłam ze złością drzwi i spojrzałam na niego gniewnie.
-Jestem Jared, brat Erin.- szare oczy zalśniły szczerością.
- Czekaj, czy ty przypadkiem nie jesteś byłym chłopakiem Trish? - niejasny obraz zawitał w mojej głowie, zaczerwieniłam się przypominając sobie moje myśli o nim .
- A no tak, tak. - podrapał się po głowie. Jest lekko zażenowany. - Przyszedłem po Erin, mamy lekcje z bycia odmieńcami za chwilę.
Hm, są nawet do siebie podobni. Może i nawet są prawdziwym rodzeństwem.
Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i oparłam się o framugę drzwi. Spojrzenie już mi złagodniało.
- Odmieńcami? - zapytałam lekko.
-Demonami, no wiesz. - zamachał ręką i wyczekująco patrzył na drugą stronę drzwi, tak jakby sam chciał się o nią oprzeć.
- Jej nie ma. - skierował swoje oczy na mnie i patrzył się przez dłuższą chwilę bez żadnej odpowiedzi. - co? Mam coś na twarzy?
- Nie, po prostu jesteś ładna. - uśmiechnął się zalotnie. - Nawet bardzo. Chcesz ze mną pójść na te iście demoniczne zajęcia? - podsunął mi ramię.
Rzuciłam mu krótkie, potępiające spojrzenie.
- Nawet nie wiesz, jak mam na imię. Zawsze zapraszasz nieznajome na lekcje demonizmu?
- Tylko te, które są słodkie, kiedy się złoszczą. - wciąż trzymał gotowe ramie.
Wsunęłam w nie rękę wywracając oczami.
- Jestem Bree i nie do końca nie wiem, co się własnie stało.
- Cóż, ja jestem Jared i uważam, że nie powinnaś wstydzić się swojego ciała. Ale to tylko moja osobista opinia.
Spojrzałam przelotnie na chłopaka i zaczęłam kojarzyć fakty.
- W sumie to cię znam. Z widzenia osobiście.Pomogłeś mi z Trish.Mieszkasz tutaj, nie w hotelu, o jesteś demonem. Jesteś bratem Erin i... - zacięłam się.- I już mnie widziałeś. W pierwszą noc, kiedy przyszedłeś pomóc Amber. Zaraz, możesz hipnotyzować ludzi i wampiry, tak? - oderwałam się od chłopaka i stanęłam tuż przed nim. - Powiedziałeś wtedy, że jestem ładna. Dotknąłeś mnie.- pokraśniał i podrapał się w głowę - Skąd mam wiedzieć, że teraz nie jestem zahipnotyzowana?
- Uhg, trochę zaufania, dziewczyno...
- Zaufania? Ja nawet sobie już nie wierzę, a co dopiero tobie, nowo poznany chłopcze.
- Dobra, przyrzekam, nie zahipnotyzowałam cię. I przecież wiesz, co myślę o twojej urodzie. Jesteś strasznie wybuchowa.
Spiorunowałam go spojrzeniem. Jak on śmie mi prawić komplementy.
- Wciąż ci nie ufam. - mruknęłam.
- Nie dziwię się. Mogę cię tylko zapewnić, księżniczko, ż miałby malutki problem z zahipnotyzowaniem cię. Ale pewnie dałbym radę.
Nastała chwila ciszy.
- To co, dalej chcesz iść ze mną, czy boisz się, że po drodze cię zgwałcę, huh?
Zacisnęłam pieści i przycisnęłam je do ud. Mam ochotę zobaczyć jak wygląda ta lekcja. Ruszyłam szybkim krokiem w stronę wyjścia ze szkoły.
- Jesteś urocza, kiedy się denerwujesz.- zacisnęłam mocniej dłonie.
- Nie praw mi już komplementów, proszę . - burknęłam
Nie widząc gdzie pójść dalej spojrzałam zła na demona. On tylko uśmiechnął się promiennie i ruchem głowy wskazał boisko nie opodal.
- Zapraszam na nasz trening. Minął mnie na ścieżce, otworzył drzwi do kortu tenisowego i przepuścił w przejściu. Potem tylko wyczuwałam jego wzrok na moich pośladkach.
Na miejscu czekali już na nas Erin, Lucas, Martha i.. Smartbright?
Co on tu robi?
- witaj, Bree- powiedział nauczyciel. - Czekaliśmy na ciebie.
środa, 26 czerwca 2013
Rozdział 19 cz.II
*****
Szliśmy przez las aż pod wielki hotel.
- A to jest właśnie ten sławny motelowampirowy hotel. Tu mieszkają ci którzy nie mieszkają w akademii.- powiedział uśmiechnięty, ale trochę zmęczony chłopak.
- Też chciałabym tu mieszkać - jęknęłam.
Uśmiechnął się do mnie i przeprowadził na parking wielkości pola golfowego. Stało tam mnóstwo samochodów.
Wsiadł do srebrnego mercedesa i popatrzył na mnie wyczekująco.
- Wsiadasz czy wolisz przebiec te kilometry?
Wywróciłam oczami i usiadłam na miejscu pasażera.Kluczyki były w stacyjce, więc chłopak przekręcił je, odpalił auto i wyjechaliśmy w drogę.
-Czyj właściwie to samochód? - zapytałam po chwili.
- Szkolny,jak te wszystkie. Każdy może ich używać, by jechać do miasta czy gdziekolwiek się chce.
- I nikt ich nie ukradnie? - zmarszczyłam brwi.
-Kara śmierci. - spochmurniał.
Do tej pory Tajemniczy Nieznajomy był weselszy niż podczas pierwszego spotkania, ale teraz jechaliśmy w zupełnym milczeniu.
Mijaliśmy lasy, pola, aż w reszcie zaczęły mnie nudzić widoki. Na szczęście to on przerwał ciszę.
- To.. Jesteś dość młoda, co?
- Mam 17 lat. A ty?
- Ale, że 17 gdy cię zmienili czy ogólnie? - zignorował moje pytanie.
- Ogólnie.
Zapadła cisza.
- Mam 256 lat, a tak ogólnie to 20. - odezwał się po chwili.
- Nie wiem, czy powinnam spotykać się z takim staruszkiem. - palnęłam
Oboje uśmiechnęliśmy się w tym samym momencie. Zjechaliśmy na parking, byliśmy już w mieście.
Stanęliśmy przed szpitalem.
- Tu się spotkamy za półtora godziny, czyli o 22. Dobrze?
- Jasne. - odpowiedziałam machinalnie.
Patrzyłam jak się oddala i skręca w pobliską uliczkę. Nie chciał, żebym szła za nim, nawet się do mnie nie odwrócił. Okej, zostałam sama w nieznanym mi mieście.
Nie panikuj.
Rozglądałam się przez chwila, aż wreszcie znalazłam to czego szukałam. Mała, urocza kawiarenka na skrzyżowaniu kusiła ludzi niskimi cenami kawy. Cóż, mnie to chwyciło. Podeszłam i usiadłam na jasnoniebieskim krzesełku, które było najwyraźniej w komplecie z takiego samego koloru stolikiem. Zamówiłam szybką mochę i czekając na zamówienie rozglądałam się. Szukałam ofiary.
Mój wzrok zatrzymał się na młodym chłopaku, który wyszedł właśnie z monopolowego. Trzymał w ręce butelkę taniego wina. Miał zmierzwione blond włosy i szerokie barki. Poprawił czerwoną bejsbolówkę i podciągnął opadające ciemne dżinsy.
Kelnerka przyniosła mi moją kawę, którą piłam podążając wzrokiem za chłopakiem. Przeszedł na moją stronę ulicy i nieśmiało uśmiechnął się do mnie. W odpowiedzi rzuciłam mu długie, zalotne spojrzenie. Wyglądał jakby chciał tu podejść i zagadać, jednak na znak, że ma tego nie robić spuściłam oczy na kawę i spojrzałam w innym kierunku. Chłopak odszedł. Dopiłam szybko Mochę, zostawiłam banknot przy pustej filiżance i odchodząc skinęłam na kelnerkę. Już szła po napiwek i zapłatę.
Ależ ci ludzi są zachłanni!
Wywróciłam oczyma i kierowałam się za chłopakiem. W końcu dogoniłam go i otarłam " przypadkiem " o jego ramię.
- Hej. - zwrócił się do mnie z uśmiechem Czuć było od niego alkohol ale jeszcze nie był na prawdę pijany. Jego bursztynowe oczy były wciąż trzeźwe.
- Hej. - odpowiedziałam z charyzmą.
- Nigdy Cię tu nie widziałem. Jesteś przejazdem?
- Tak jakby.
Wciąż uśmiechaliśmy się miło do siebie i szliśmy ramie w ramię .
- Wiesz.. Idę teraz na imprezę i.. ten... - chłopak podrapał sie po głowie, a ja jeszcze szerzej sie uśmiechnęłam. Szach. - Pójdziesz ze mną?
- Z przyjemnością! Victoria. - podałam mu dłoń.
- Mike. - ujął ją i pocałował. Najwyraźniej alkohol już mu się zbyt udzielił do krwi. Zaczerwieniłam się sztucznie.
- To.. ile masz lat?
- Kobiet nie pyta się o wiek. - zaśmiał się krótko. - Wystarczająco dla ciebie . - mrugnęłam jednym okiem i ujęłam go za ramię.
- Podoba mi się to. - mruknął.
Zbliżaliśmy się do głośnej muzyki. Miałam ochotę zakryć uszy dłońmi jednak to by nie było zbyt normalne. Jak ja mogłam tak wytrzymać na codzień?
Powiedzmy, że jak wampir tak nagle pozbywa się całego wpływu dymnicy, wpływa to na niego jak porażenie prądem. Brr.
Wreszcie weszliśmy do cisnego pomieszczenia. Było tam mnóstwo ludzi, nikt nie zwrócił uwagi nawet na nas. Weszliśmy do salonu. Tam muzyka była nie do wytrzymania. Mike zaniósł gospodarzowi wino. Chłopak podał mi jakiś drink. Wypiłam go jednym haustem, potem kolejny i jeszcze jeden. Wreszcie poczułam, ze alkochol na mnie wpływa. Pociągnęłam Mike'a za bluzę i wyszeptałam do ucha :
- Chodźmy na górę.
Chłopak dosłownie upuścił trzymaną szklanke i nieprzytomnie podążał za mną na górę. Weszliśmy do pierwszej wolnej sypialni. Stało tam na środku wielkie, małżeńskie łoże, obok niego szafa a na przeciwko toaletka. Rzuciłam chłopaka na łóżko, przekręciłam klucz i spojrzałam na niego. On również ptrzył na mnie i oblizywał wargi.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Zaraz ja będę się oblizywać.
Uklękłam nad nim i z rozmachem zdjęłam mu bluzę, po czym swoją koszulę. Teraz ja klęczałam w bokserce, a on w t-shircie Szybko i jego się pozbyłam. U, a więc Mike był sportowcem. Może jednak zostanę na noc...?
Szybko zdjęłam bokserkę. Popatrzył na mnie usatysfakcjonowany. Tego oczekiwał cały czas.
Położyłam się na nim i podsuwając aż pod głowę usadowiłam się wygodnie. Obcałowywałam jego szczękę łagodnie przechodząc do szyi.
- Cichutko, proszę . - wyszeptałam podniecona do ucha i wgryzłam się mu w szyje.
Całe jego ciało spięło się na chwilę, po czym rozluźniło. Leżałam na nim spokojnie, z radością pijać krew.
Mat.
Od tak dawna nie miałam kontaktu ze świeżą krwią. Już prawie zapomniałam jak wysokie doznania towarzyszyły takiej konsumpcji Czerwień delikatnie rozlewała się po moim podniebieniu Cała jama usta krzyczała z radości. To było miejsce, w którym mogłabym się zagnieździć i zamieszkać. Ale nie mogłam. Chłopak musiał żyć.
Ociągnęłm się z niechęcią od jego szyi. Chłopak jęknął cicho i podpatrzył na mnie ze zdziwieniem. Chwtciłam go mocno za szczęka tak, że usta ułożyły się w dzióbek i pocałowałam Jego wargi były suche, acz delikatne. Powoli odwzajemnił pocałunek, ale jako , że w ustach miałam jeszcze jego krew szybko odsunąl się przerażony.
- Posmakuj jej. - odezwałam się kusząco.
Pocałowałam go jeszcze raz, tym razem bardziej gwałtownie. I tym razem się nie odsunął. W końcu zeszłam z chłopaka. Położyłam jego dłoń na dwóch małych dziurkach, które sama mu zrobiłam. Ubrałam się i rzuciłam spojrzeniem na toaletkę. Zauważyłam tam coś ciekawego.
Jeszcze raz pochyliłam się nad Mike'iem. Zdjęłam jego dłoń, wysunęłam kły i przejechałam mu nimi między dziureczkami. W rany natychmiast wytoczyła się krew, a chłopak sam się za nią złapał z niemym krzykiem. Jak tętnica, to tętnica.
Do drugiej ręki włożyłam mu nóż do listów. Małe, zabójcze cudo.
W geście pożegnania pochyliłam się nad nim i odgarnęłam mu włosy z bladego czoła. Popatrzyłam się czule w jego oczy. Alkohol z jego krwi zaczynał mi się udzielać/
- Mike, posłuchaj mnie. Poszliśmy tu razem, ale ja przestraszyłam się, kiedy wziąłeś ten nóż. Powiedziałeś mi, że zawsze lubiłeś fantasy i chciałeś by jakaś dziewczyna piła twoją krew. Kiedy się naciąłeś na szyi ja spanikowałam i uciekłam. - pocałowałam go w czoło i zachichotałam Wzrok wciąż miał półprzytomny.- A teraz odzyskasz głos. 3...2...1 !
Chłopak zaczerpnął gwałtownie powietrza, a ja jak poparzona wybiegłam z sypialni krzycząc" jesteś popieprzony !!! ". Całująca się przy drzwiach para spojrzała na mnie dziwnie,a ja szybko uciekłam z tego domu, w którym o mało nie pękły mi bębenki.
Uradowana wybiegłam na ciemną ulicę i w pijackiej radości szłam samotnie przez całe miasteczko aż do szpitala. Chichotałam i miałam napady czkawki cały czas. Pod kawiarenką zerknęłam na zegarek na wyświetlaczu telefonu. Mina od razu mi zrzedła. Była 22:12.
O kurwa.
Zachichotałam głośno i o mało się nie przewróciłam To wszystko było takie śmieszne. Powoli, niczym skradająca się pantera podjechał do mnie srebrny mercedes. Właściciel spuścił szybę, a ja jak rasowa dziwka pochyliłam się do niego i zachichotałam głośno.
- Uważaj, skarbie. Tu jest drogo.- zaczkałam i uśmiechnęłam się pijacko.
- Po prostu wsiadaj.
Rzuciłam okiem na torebki krwi leżące z tyłu.
- A nie jest pan przypadkiem seryjnym mordercą?- Chłopak popatrzył na mnie ostro. - Już wsiadam, mamo. Spokojnie.
Wsiadłam ociągając się. Po wyjechaniu z miasta zarzuciłam nogi na deskę rozdzielczą i spojrzałam na przystojnego towarzysza.
Światło padające zza kierownicy podkreślało jego już ostre rysy. Ciemne oczy uparcie wpatrywały się w drogę, mimo, że rozwiane ciemne włosy lekko im to uniemożliwiały Prosty nos wydychał ciężko powietrze wprost na różowe usta, które z tym słabym świetle były brązowe.
Złapałam go tak jak wcześniej Mike'a, a jego mięśnie na policzkach się momentalnie napięły.
- Hihihihihih , wiesz co? Podobasz mi się, wiesz? I to od pierwszego momentu, kiedy cie tylko ujrzałam chciałam cię pocałować. - zachichotałam. - |Dalej chcę, ale nie chcę ci się narzucać. I być jak te " inne ".
Przeniosłam palce na jego usta i zaczęłam nimi poruszać pionowo, tak , że mlaskały.
- I teraz też chcę. Ale tego nie zrobię . - uśmiechnęłam się gorzko.
Puściłam go i rozłożyłam się na fotelu. Czekała nas długa droga.
Chłopak patrzył na mnie zaszokowany.
- O przestań, jakbyś się nie domyślał. - mruknęłam usypiając. W całym aucie czułam teraz alkohol .- I przepraszam za tę mamę. Jesteś kimś...
I właśnie w takim momencie usnęłam upita jak kamień na fotelu w samochodzie, koło przystojnego chłopaka.
________________________________________________
Wykorzystując jednak państwa okazję ukrócę Waszą wyobraźnię i pokażę jak prawdopodobnie wyglądałaby Bree :
http://media.tumblr.com/tumblr_m68kxhKlZs1qzktbko2_500.gif
http://media.tumblr.com/tumblr_m375zxnICH1ql2ny4o2_500.gif
sobota, 22 czerwca 2013
Rozdzial 19 cz.I
Codziennie byłam gotowa na ponowne spotkanie jego. Dzień w dzień biegłam na polankę z nadzieją zobaczenie Tajemniczego Nieznajomego. Przez pierwsze dwa dni nie było w ogóle nikogo, a trzeciego dnia znalazłam tam karteczkę z napisem " Bądź o 19, jeśli chcesz pojechał do miasta "
Za jej widok mocno zacisnęłam wargi. Jeśli tylko się wyrobię, to przyjdę.
Rzecz w tym,że chciałam i musiałam przyjść. Nie znałam Go, nie mogłam odwołać spotkania. A przecież miałam tyle do zrobienia...
***
Poszłam wreszcie na zajęcia w środę. We wtorek oczywiście, też byłam, ale nie mieliśmy wtedy tak oczekiwanej Wiedzy O Wampiryzmie Ponoć w zeszłym roku zdążyli przerobić cały materiał, a w tym roku ma być coś... ciekawszego. Co może był bardziej interesujące niż własna rasa ?
Zniecierpliwiona osiadłam w trzecim rzędzie i czekałam na (podobno) interesujące wykłady.
- Demony. - wparował szybkim krokiem nauczyciel do klasy.
Spojrzenia wszystkich, nawet te najbardziej zniechęcone podążały za nim.
-Co o nich wiemy? Mmmmm... Trish ?
Dziewczyna podniosła wzrok znad liściku do Amber i zgromiła profesora wzrokiem.
- Są potężne.- wyszydziła. - Profesorku- dodała pod nosem, co oczywiście usłyszało pół sali.
Kilka osób zachichotało, a ja jeszcze bardziej wbiłam się w siedzenie.
- Dobra uwaga, proszę panny. - wskazał ją długopisem, a ta nie podnosząc nawet głowy zignorowała wszystkich patrzących się na jej jestestwo. - Są wręcz cholernie potężne. A co mogę robić ?
Ręka Chelsea wystrzeliła w górę. Profesor wywrócił oczyma. Już wiem, za co Erin go tak lubiła.
- Przywoływanie,władza nad myślami, kontrola wspomnień oraz zachowania i władza podstawowymi źródłami naturalnymi. - wyliczała blondynka na palcach po czym uśmiechnęła się promiennie.
Nauczyciel spojrzał dwuznacznie w kąt sali.
-świetnie - wybełkotał, jakby wymuszenie - A kogo my tu mamy w szkole? Czwarty rząd, trzecie miejsce od prawej.
Chłopak nade mną zamyślił się,a dziewczyna za nim desperacko szeptała mu rozwiązanie.
- Yyy.. przywoływacza? - Erin zacisnęła szczękę. To źle się skończy.- Wspomnienio kontroler?- Martha spojrzała na niego zamyślona.- Myślo i zachowanio...
- Stój drogi chłopcze. Twój język musi się również wyćwiczyć w angielskim, a nie tylko w ... Dobrze wiesz czym.
Chłopak stał się cały czerwony, tak jak dziewczyna za nim, a całe towarzystwo śmiało się głośno.
- Więc kogo nam brakuje? Ty ruda.
Włosy mi stanęły. Nienawidziłam kiedy ktoś zwracał się do mnie na per" ruda". Rozejrzałam się po sali. To mogłam być albo ja, albo Patrick. Wątpię, żeby to był on.
- Yhm, demona władającego naturą?
- Dziesiątka.- mruknął głośno.- Erin, czy mogę cię prosić?
Dziewczyna powoli podniosła się z miejsca i ruszyła do biurka. Z obojętnym wzrokiem uniosła rękę, za którą podążyły agrafki, które momentalnie zawisły w powietrzu. Z jej oczu wywnioskowałam, że ma ochotę je posłać do chłopaka z czwartego rzędu. Chelsea prychnęła i wyszeptała coś Shaune.
Kółko anty-fanów Erin, pomyślałam.
- Świetnie, usiądź proszę. Na następnej lekcji zaprosimy więcej dużo-mogących, no chyba, że ktoś chc stracić jakieś wspomnienie? Ktokolwiek? - Na sali u niosła się jedna ręka. Martha. - śmieszne, kochana, cha - cha. - profesor skrzywił się. - Muszę wam dodać, że kontrolerzy wspomnień mają również wgląd do snów.Tera omówimy przypadek, o ktorym prawdopodobnie wiecie tylko z opowieści...
Albo profesor kłamie, albo... nie. On musi kłamać, bo jak inaczej wytłumaczyć mój wgląd w wspomnienia Erin? Kłamca.
Amber szturchnęła mnie w ramię.
- Słuchaj. - bąknęła.- Smartbright mówi ciekawie.
- Dziewczynki, przeszkadzam wam ?
Nienawidziłam tego tekstu. Zawsze tak mówili w ludzkich szkołach. ZAWSZE.
- Nie, nie przeszkadza im pan. Proszę kontynuować.- wtrąciła się Erin.
Profesor zgromił ją wzrokiem, a ona odpowiedziała mu tym samym. Bez słów odwrócił się do wszystkich tyłek, a ja uśmiechem podziękowałam mojej wybawiciele.
- A więc pół demon, pół wampir... - kontynuował zrażony
- Jak to? - oburzyła się Chelsea.- Demony nie mogą być wampirami, a wampiry są bezpłodne przecież.
- Dobre pytanie.- podchwycił Smartbright- Otóż...
- Jak się rozmnażają ?- palnął krzykiem Oto jest pytanie. - Rudzielec rozłożył teatralnie ręce.
- OTÓŻ TO DOBRE PYTANIE. - powiedział nauczyciel z naciskiem.- Ten proces jest długi i zawiły. Najpierw pani Demon i pani Demon muszą spędzić ze sobą dłuuugą, upooojną noc.- Patrick i inni z tyłu zagwizdali.- Oczywiście poprzednio sperma została wymieszana z wampirzą krwią. I tu się zaczyna cała akcja. Przez 9 miesięcy matkę można żywić tylko i wyłącznie krwią wampira i demona. Po urodzeniu pierwszym posiłkiem na świecie brzdąca jest krew biologicznego ojca, aż do dna.Biologiczny ojciec nie żyje, a demon i wampir bezbrzeżnie w sobie zakochani żyją długo i szczęśliwie wraz ze swoim małym, potężnym dzieciątkiem.
To wszystko brzmiało jak przerażająca historia.
- Ile ich jest? Ile jest tych demonowampirów? - zapytała Amber.
- Około 6. Rada zabroniła tworzenia ich po tym jak zginęło ponad 30 demonów. Kiedyś było ich wiele, teraz mamy już tylko garsteczkę, około 20. Nie liczymy ich, to nie bydło.
Dzwonek obwiesił koniec lekcji. Wszyscy zebrali nieużywane długopisy i notatniki ( które Smartbright kazał nosić zawsze, a nigdy nic nie pisali , podobno). Wychodziłam, kiedy Smartbright złapał mnie za ręke. Odwróciłam się i spojrzałam zdumiona na nauczyciela. Chelsea stała nieopodal.
- Chcę, żebyś napisała pracę o demonach i zaprezentowała nam na następnej lekcji. - uniosłam wysoko brew ze zdziwienia. - To twoja jedyna zaległa praca z zeszłego roku, zaliczysz ją i u mnie jesteś czysta. Możesz już odejść.
Chelsea wciąż stała, a gdy wyszłam z sali usłyszałam tylko:
- Panie profesorze...
- Po prostu wyjdź, Chelsea.
Opowiedziałam to Erin. Przez resztę dnia chodziła już uśmiechnięta, w przeciwieństwie do Trish.
Od kilku dni wydaje się być rozdrażniona, zła i nachmurzona. Ale Trish to Trish. W końcu sama nam powie.
***
Znudzona Amber dźgnęła mnie w pierś a ja warknęłam. Była 17.30 a ja dopiero zaczynałam pisać pracę na jutro. Warknęłam na nią, a ona wywróciła oczami.
- Zostaw. Erin? - dziewczyna ściągająca bluzkę popatrzyła na mnie. - Opowiesz mi coś o... swojej.... mocy?
Dziewczyna uśmiechnęła się wrednie i wciągnęła mocno powietrze. Jej naga skóra odsłoniła żebra nad brzuchem.
Nigdy nie zastanawiałam się nad budową ciała Erin. Była drobna, to jasne. Lubiła się ubierać w czerń, co podkreślało jej białą skórę. Ciekawe, czy kiedykolwiek się opalała?
W każdym bądź razie ta chudziutka i drobniutka acz wysportowana osóbka zaczęła mi opowiadać jak to jest z demonami.
Próbowałam słuchać i notować po jednym dobry,m, składnym zdaniu, ale Erin mówiła bardzo chaotycznie. Za pewne mi na złość.
- I widzisz.. a podobno z tymi całymi demonowampirami to jest tak, że jedną właściwość mają wzmocnioną... i to jest takie nie fair. - Miałam ochotę ją uderzyć w twarz, że zamiast tego pisałam.- No to skupiam się i przywołuję to o co chcę. Musze pamiętać o ten tego,no... Chcesz chrupka? Nie? No to..- mówiła z pełną buzią.- Myślę o smaku, zapachu, konsystencji innych takich,no i jak daleko to jest. Podobno niektórzy potrafią przywoływać ludzi i zwierzęta, ale nie ja. No, a Martha ...
- Nie mów no - zacisnęłam szczękę. - Wiem, ze robisz to tylko dlatego, by mi dopiec.
Dziewczyna znowu uśmiechnęła się w ten sposób, a znudzona Amber znowu mnie dźgnęła.
- Nie. Dotykaj.- wywróciła oczami. Znowu.
- W każdym bądź razie Martha przejmuje czyjeś wspomnienia. Dlatego właśnie z głową w chmurach, albo jest dziwna, jak dla kogo, w każdym bądź razie widzi co inni myślą, wspominają i śnią. U demonowampirów z tego co wiem można zaobserwować również przewidywanie przyszłości z tej właśnie cechy.
Założyła nogę na nogę i kontynuowała zakładając bluzkę.
-O Lucasie ci nie opowiem, bo on ma to samo co ja. Ale Jared jest interesujący..
- Kto?
- Mój przyrodni brat. - machnęła ręka. - Hipnotyzuje ludzi i wampiry. Może ich zmusić do czego tylko chce, ale trudno jest, gdy są po dymnicy. Wtedy jest okropnie, ale to wciąż możliwe. On i Martha są częściowo związani, on może sprawić, że ktoś zapomni i oddać jej to wspomnienie. To pewnie pozostałości po dzieciństwie. Przecież są bliźniakami. - dziewczyna złapała się przerażona za usta i zaklęła cicho.
Uniosłam wysoko brwi. Nawet nie znałam Jareda, a już mnie zaciekawił.
Dopisałam pracę. Gotowe !
Amber znowu mnie dźgnęła.
- Zostaw mnie do cholery, nie widzisz co się dzieje. - I znowu. - Zostaw, kurwa !- Na prawdę się zdenerwowałam. Niech zabierze te łapy.
Zrobiła to jeszcze raz, a zaraz potem z jej dłoni zaczęła cieknąć krew.
- Co do?- zdziwiła się i zaraz zaczęła piszczeć.
Ze środka dłoni wystawała biały kołek wielkości małego palca.
- Ożesz. Wyjmij jej to. Ja w ogóle?
Pomyślałam o puszcze karmy, którą kiedyś przywołałam i o tym, ze to mogło się znowu powtórzyć.
- Nie mogę. Na WOB uczyli nas, że..
- Wyciągaj to !!! - zawyła z bólu Amber, toteż rzuciłam się ku niej i szybko acz ostrożnie wyjęłam drewno.
Dziewczyna zaklęła i poszła po chusteczki. Pod jej stopami znajdowała się okrągła plama krwi, która już ciemniała.
- To było dziwne. - rzuciła zdenerwowana i spojrzała na mnie podejrzewając czegoś.
- Nooo, okropnie. - przyjrzałam się drewnie, które trzymałam w ręku. Miało taki sam kolor jak moje łóżko i szafka nocna. Sosna.
Uuu. Będzie ją jeszcze bolało.
Z łazienki można było usłyszeć ciche przekleństwa i otwieranie drzwi do pokoju Chelsea.
- Mhm? Erin, ja wychodzę, - spojrzałam na przyjaciółkę i nagle mi się zrobiło jej żal. Zostawała wiecznie sama i chodziła do Marthy i Trish. Ja byłam z innymi, ona z innymi i Amber z innymi ludźmi ( mówiąc ludzie mam na myśli istoty nadprzyrodzone, oczywiście ).
- Miłej zabawy. - rzuciła znad magazynu, ale jej oczy nie czytały. Myślała na pewno o akcji sprzed 2 minut.
Wyszłam po drodze łapiąc czerwony płaszcz. Był wrzesień i lekko się chmurzyło.
niedziela, 9 czerwca 2013
Rozdział 18.
Drogi pamiętniku,
byłam w szpitalu . W skrócie : Trish zaatakowała Erin, ja ją uratowałam . Chciałam potem zakosztować jej krwi, ale sekretarka mnie odepchnęła . Potem miałam okropny sen , bodajże z Erin i jej ojcem i obudziłam się w szpitalu . Tam powiedzieli mi , że dostałam jakiegoś ataku podczas zemdlenia i " ze względu na moją naturę " musieli wziąć mnie na obserwacje . Leżałam w łóżku cały dzień, z nudy o mało nie jedząc własnej stopy. 24h patrzyłam na śpiącą Erin i czuwającą przy jej boku Trish. Żałowała tego co zrobiła. Czekała aż demon się obudzi by ją przeprosić przez cały dzień płacząc. Podobno ten jej chłopak ( Jared?) z nią zerwał. Podobno sama tego od niego chciała. To brat Erin, przyrodni. W każdym razie demonka się wybudziła i bez słów wpadła w rozłożone ramiona Trish. Obydwie wypłakiwały się sobie w szyje, a ja milcząco przyglądałam się scenie. Zapłakana dziewczyna co prawda pytała się mnie czy wszystko dobrze już kilka razy ale i tak poczułam się niekochana patrząc na nie.
Lekarz zalecił mi spacery. To śmieszne. Haaalooo ? Jestem przecież wampirem. To jest tak niedorzeczne jak to tylko możliwe.
Muszę się wybrać do miasta. Potrzebuję świeżej krwi. Można dojechać autobusem, ale ja chcę pobiec. I to za chwilę. TERAZ. Muszę wyjść. Po tym pobycie w szpitalu potrzebuję świeżego powietrza.
***
Poprawiłam szybkim ruchem rudego kucyka i położyłam nogę na przewalone drzewo. Czas na bieganie, pomyślałam zawiązując sznurówki. Najwygodniejszą, leśną drogą do miasta zamierzałam pobiec samotnie. Przemyśleć kilka spraw słuchając ciszej muzyki na słuchawkach. Obrzuciłam długim spojrzeniem chłopaka, który przyglądał mi się i przeciągnęłam się ziewając. Ruszyła powoli zagłębiając się w czerń Puszczy.
Po krótkim biegu w ludzkim tempie moim oczom ukazała się mała, zielona polanka. Pole okrążone było zewsząd liściastymi drzewami a po środku, na trawie, siedział mały, skulony człowieczek. Z nad jego rozjaśnionych słońcem włosów unosił się szary dymek. Chłopak palił.
Może nie trzeba będzie nawet iść do miasta pomyślałam. Czarny podkoszulek eksponował jasną szyję nieznajomego, ale również silne ramiona. |Szkoda zabijać, ale pragnienie jest większe.
Podchodząc cicho do postaci odwrócił się i obrzucił mnie podejrzliwym spojrzeniem. Nadprzyrodzony. Nie starając się już o dyskretność szybko podeszłam do nieznajomego i stanęłam nad nim. Podniósł na mnie swe oczy,a mi zaparło dech. Ciemne źrenice przenikały przed moje ubrania, skórę, kości i oglądały bezpośrednio moją duszę.
- Chcesz jednego ?- wyciągnął paczkę papierosów przed mój nos i poklepał trawę koło siebie. Usiadłam zabierając po drodze jednego z wystawionych papierosów. Kiedyś popalałam z innymi dziewczynami, ale szybko rzuciłam.
- Palenie szkodzi. - burknęłam kiedy zapalał mi końcówkę szluga.
- Picie też. - spojrzał na mnie przenikliwie.
Zarumieniłam się. Widział moje sobotnie(niedzielne?) wyczyny.
-Więc kim jesteś śliczna wiewióreczko ? - zapytał po chwili.
- Może najpierw ty, tajemniczy nieznajomy.
- Cóż, jestem zagubionym samotnikiem, który gdzieś po drodze się zgubił. Stracił za wiele osób, nie zważa już na swoje życie. Nie zależy mu na niczym, nie wie co ma myśleć. Z nudy przypala papierosy o piątej rano na polance w Puszczy. Chodzi do trzeciej klasy, narzuca mu się kilka dziewczyn. Nie wie co począć z jedną z nich. Stracił już lata temu sens życia, nie poszukuje go zbyt intensywnie. Nie słucha nikogo, podobno jest dobrym mówcą, gównianym słuchaczem. Boi się czegoś, czego sam nie potrafi sprecyzować. Widzi to co chcę. Marzyciel, mówią na niego. Jest jak skorupka wrak wampira dryfujący po oceanie bez możności i bezsensu. Mówi o sobie w trzeciej osobie. Rozumiesz ? - popatrzył na mnie z nadzieją.
Zaciągnęłam się spokojnie i spojrzałam w jego oczy.
- Rozumiem.- spojrzałam na ścianę lasu przed nami.- I chciałabym cię teraz przytulić, pocieszyć ale nie chcę być jedną z tych lasek. Rozumiem cię, tyle mogę tera powiedzieć. Rozumiem, sama tak mam.
Obydwoje wypuściliśmy dymki w tym samym momencie. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- To dobrze. Znaczy to dobrze, że nie chcesz być jedną z nich. To doprawdy nudne. Już cię lubię.
Sięgnął ręką w bok i podał mi czerwona torebeczkę.
- Świeża, prosto ze szpitala. Widziałem, że idziesz do miasta.-Uniosłam brew, a on wzruszył ramionami. - Po prostu.
- Jesteś dobrym obserwatorem.- Pokiwał głową wyciągając drugi woreczek dla ciebie.- Smacznego.
Oboje oderwaliśmy boki woreczków i razem piliśmy powoli krew wpatrując się w niebo. Nie zanosiło się na burzę. Białe chmury płynęły spokojnie po jasnej tafli nieba, a oświetlające to wszystko słońce podziwiało krajobraz i dwójkę sączących krew z torebek nastolatków na polanie.
Zachowywaliśmy się jak starzy przyjaciele na pikniku a nawet nie znaliśmy swoich imion. Może tego mi brakowało? Tajemniczy nieznajomy z podobnymi problemami i przeszywającymi ludzi oczami?
Chłopak wstał a ja położyłam się. Mogłam dobrze mu się poprzyglądać. To nie był jeden z tych okropnych hipsterów, miał własne zdanie. Nosił czarny podkoszulek, jasne, sprane jeansy a ciemno brązowe włosy sterczały mu na wszystkie strony. Cały czas nerwowo przeczesywał je ręką na której wisiały czarne bransolety.
Zauważył, że mu się przyglądam i uśmiechnął się do mnie.
- Czemu się tak patrzysz ?
- Nie jesteś społecznikiem, co ?
- Podobno jestem samotnym indywidualistą. - położył się koło mnie.
Odłożyłam na bok pustą torebkę powstrzymując chęć położenia się na chłopaku.
- Za często używasz słowa " podobno " - zauważyłam cicho kładąc się na trawie.
- A ty masz rude włosy . - burknął.
- Co jedno ma do drugiego?
- Obydwoje mamy na to wpływ i nie chcemy tego zmienić.
Spojrzałam na mądrego chłopaka.
- Dlaczego nie chcesz ?
- Bo tak jak już mówiłem nie wiem kim jestem. Powtarzam to co mówią inni.
- Podobno nie słuchasz innych.
- Podobno. - uśmiechnął się .- ale ty tak. a tak w ogóle dlaczego ty nie chcesz zmienić?
- Koloru włosów?- przytaknął. - Na świecie żyje 1% rudych, tylko przez nie czuję się wyjątkowa. Czuję, że wyróżniam się z tłumu. I tak cholernie tego chcę, potrzebuję. Bez nich byłabym niczym, zwyklą marionetką, pospolitą dziewczyną z marzeniami i potrzebami. Z nimi jest mi łatwiej i lepiej. Bezpieczniej. A to tylko włosy. - potrząsnęłam głową.
Obejrzał mnie od stóp do głowy.
- I bez nich byłabyś wyjątkowa.- stwierdził po chwili.
Wtuliłam się we własne włosy i zignorowałam go.
- Mówisz tak, bo mnie nie znasz.
- Albo znam cie lepiej niż najbliżsi tobie ludzie.
Spojrzałam na jego twarz. Ciemne włosy odsłaniały czoło i takie same brwi. Pod nimi znajdowały się piwne, mądre oczy, prosty nos i kształtne usta. On cały był jakiś taki kształtny, zachichotałam w myślach.
Leżeliśmy tak długo , bez słów. W końcu chłopak zerwał się jak poparzony.
- Czas już iść.
Również wstałam nie do końca wiedząc, czy mam pójść z nim.
Odszedł kilka kroków, " czyli nie", pomyślałam Odwrócił się i spojrzał na mnie pytająco. A jednak. Ruszyliśmy razem, ramię w ramię prze Puszczę z powrotem do szkoły.
Przez całą drogę milczeliśmy. Na koniec oboje burknęliśmy " cześć" i wróciliśmy do siebie.
Po przyjściu nakarmiłam Nalę i położyłam się na łóżku niezdolna robić cokolwiek innego niż myśleć o Tajemniczym Nieznajomym.
środa, 22 maja 2013
Rozdział 17.
- Mam nadzieję, że smakowało . - uśmiechnęła się do mnie porozumiewawczo .
- Nie, bo ...
- Te młode wampiry takie są .Byleby w czymś usta zamoczyć . - wstała i zacmokała . - Żyje jeszcze ta marnota zwana człowiekiem ?
- ALE TO DEMON !!! - wydarłam się .
Sekretarka natychmiast pobladła i otworzyła usta ze zdziwienia .
- Zaprowadź mnie ! Czekaj , zadzwonię . - zaplatała się i przez chwilę nie wiedziała co ze sobą zrobić . W końcu rzuciła się do telefonu .
Wykręciła pospiesznie jakiś numer i jąkając się wręcz krzyczała do słuchawki.
- Pod szkołę , ranny demon . Była impreza i ...
W tym momencie straciłam zainteresowanie sekretarką o nieznanym imieniu . Ciekawe jak si nazywa ? Cóż Sharon do niej pasuje . Tak będę ja nazywać . Powierzchniowo moje emocje opadły, lecz gdzieś tam od środka czyha wielka, mechaniczna bomba , która szybko się uruchomi .Obojętnie patrzyłam na " Sharon " , kiedy ta mówiła, gestykulowała i marszczyła czoło . To też mnie nudzi . Zerknęłam na moje ręce : Krew krzepła tworząc niezwykłe, ciekawe wzory . Były zarówno piękne jak i zastanawiające jak starożytne runy .
Zbliżyłam rekę do ust, by uchylić rąbka tajemnicy, lecz sekretarka złapała mnie za dłoń i zgromiła wzrokiem .
- Tylko spróbujesz , a nie będę cię mogła od niej odciągnąć. A teraz prowadź .
Biegłam szybko po schodach prowadząc czarnowłosą kobietę po schodach .
Jak ja mogłam być taka głupia ?Już drugi raz dzisiaj chciałam zakosztować krwi Erin . I za drugim razem zrobiłabym to , gdyby nie " Sharon " . Ogarnę to wszystko jeszcze dzisiaj , pomyślałam otwierając drzwi . Wtedy to się stało. Cała woń krwi, przesiąknięty nią materac, szalik i koc wpłynęły na mnie otumaniająco . Zalała mnie fala tak słodka, że bez myślenia rzuciłam się wprost na krwawiącą Już-już miałam wbić kły w szyję Erin, kiedy wielka siła odrzuciła mnie raptem do tyłu .
Była hipiska syknęła na nie i zadała siarczysty policzek .
- Nawet nie waż się jej dotknąć . - warknęła .
Uścisnęła mnie w okolicach barku , a ja bezwiednie zaczęłam spadać w wielką czerń . Zemdlałam .
***
- no chodź , kochanie pokażę Ci co robić . Każde dziecko musi to umieć . - siwy pan pokazał dziewczynce rower i pomógł jej na niego wejść . Dziewczynka o długich kruczoczarnych włosach wgramoliła się powoli na rower i złapała ostrożnie za kierownicę .
- Nie dam rady, tatusiu . - sapnęła .
- Dasz radę , Ereczko .- dziewczynka uśmiechnęła się , na co starszy pan również odpowiedział uśmiechem . Pchnął ja delikatnie, a dziewczynka zaczęła kręcić pedałami. Skręcała, wahała się i dzwoniła jak szalona . Uradowany mężczyzna z radością patrzył na swoją pociechę .
Gdzie ja jestem ? Nikt nie zwracał na mnie uwagi, tylko czasami wielkie, mądre spojrzenie malej dziewczynki lądowało na mnie chwilę się zatrzymując . Chciałam jej pomachać, przypominała mi kogoś . Kogoś bliskiego . Ludzie mijali mnie bezwiednie . Byłam powietrzem, duchem . To nawet nie były moje wspomnienia .
Przypatrzyłam się całej scence, a już zwłaszcza dziewczynce . Była drobna i blada. Niewyrośnięta jak na swój wiek, przypuszczam 5 , 6 lat ? Nałożyłam na jej oblicze obrazy moich przyjaciółek i znajomych . Erin . Ta dziewczynka była jej klonem . Albo nią . Ale dlaczego miałabym widzieć coś, co ją spotkało ?
Zadzwonił telefon . Tato Erin odebrał i z wyraźną niechęcią przyłożył telefon do ucha . Odwrócił się tyłem do córki .
- Tak dobrze . Został jeszcze Caramon . Yhym . - przytakiwał grzecznie . - O Erin zapomnijcie .
Mężczyzna był wyraźnie przestraszony .
- Ereczko , musimy już iść .
- Ale , tatusiu ...
- Nie ma żadnego ale ... - mężczyzna ze strachem rozglądał się . - Chodź , idziemy na lody . - skłamał gładko .
Dziewczynka zeszła z roweru , mężczyzna wziął go pod pachę i złapał małą za rękę . Kiedy odchodzili usłyszałam głośny strzał . Dziewczynka piszczała . Ja również zaczęłam krzyczeć .
***
- Bree . Słyszysz nas ?
Jasne światło poraziło mnie . Tak naprawdę wolałabym nie słyszeć nikogo . Chcę wrócić do tamtej dziewczynki .
- Mhm . - przytaknęłam zasłaniając ręką oczy . Była do czegoś podpięta .
- Świetnie . Panie, podajcie mi proszę Plunk .
Spojrzałam na kobietę o niebieskich włosach pytająco .
- To cie uspokoi . Odpłyniesz sobie spokojnie .
I tak się stało . Leki podziałały. Przez całą noc niczego nie wspominałam, nie śniłam, nie myślałam . Po prostu spałam .
sobota, 11 maja 2013
Rozdział 16.
Spojrzałam w stronę wskazywaną przez Erin, ale jedyne co ujrzałam , to kilku wrzeszczących chłopaków i jednego polewającego szampanem tancerkę . No właśnie , tancerka. Kurwa . Przecisnęłam się przez tłum zauroczonych gapiów i moim oczom ukazał się nad wyraz dziwny widok: Trish zepchnęła ze stołu pijane dziewczyny i sama wyczyniała taniec erotyczny. Robiła to tak dobrze swoim prze chudzonym ciałem , że nawet ja i Erin przystanęłyśmy i z otwartymi ustami patrzyłyśmy na jej ruchy.
Nagle bez ostrzeżenia dziewczyna przestała i jak sparaliżowana popatrzyła na mnie . Wskazała palcem naszą dwójkę , przez co cały tłum podziwiał teraz nasze zdziwione miny. Niedobrze .Trish poruszała bezgłośnie ustami chcąc nam przekazać jakąś wiadomość . "Wracam za chwilę" wymówiły jej usta po czym skoczyła w ramiona jakiegoś chłopaka .
Rozsuwając na boki tłum podeszłam jak najbliżej ciągnąc za sobą Erin .
- Kurwa , kurwa , znowu to samo . - klnęła pod nosem dziewczyna .
Nie miałam pojęcia o co jej chodziło dopóki nie spojrzałam na chłopaka. Momentalnie zaschło mi w ustach. Mimo tego, że Trish zasłaniała jego pół twarzy
obcałowując go , obraz chłopaka wyrył mi się momentalnie w pamięci . Jasne oczy wpatrywały się z ulgą we włosy Trish, ciemne brwi marszczyły się nieznacznie, kiedy ją przytulał mocno do siebie jego drobne ręce rysowały się zarysami mięśni. Czarne włosy rozwiane były niechlujnie na wszystkie strony, co akurat przy jego wyglądzie było zaskakująco przystojnym połączeniem.
- Już , no już. Puść ją . Natychmiast .- Warknęła na nich Erin . - No kurwa puszczaj ją , bo cię zabiję .
Trish odkleiła się od chłopaka i spojrzała piorunująco na Erin .
- Ja go trzymam. - bąknęła .
Chłopak zachichotał, ale puścił dziewczynę . Ta spojrzała na niego gniewnie. W powietrzu zawiało coś dziwnego . Jakby połączenie gniewu, rozczarowania i niesamowitej chęci świeżej krwi . Wyczuwając co się święci bez ostrzeżenie rzuciłam się na Trish i przytrzymałam jej dłonie, tak by nie mogła wstać.
- Pość mnie natychmiast !!! Ja jej pokażę, jak to miło jest się wtrącać w czyjeś życie . Jared pomógłbyś . - darła się wampirzyca , której wargi nie mogła zasłonić dwóch sterczących z jej buzi kłów. Chłopak, który wcześniej ją przytulał nachylił się nad nią i spojrzał jej głęboko w oczy. Dziewczyna od samego tego gestu rozluźniła się i uśmiechnęła . On również się do niej uśmiechnął po czym złapał ja za rękę . Spodziewałam się szybkiego ruchu, odciągnięcia mojej dłoni stamtąd, by wypuścić Trish, lecz ona bez słowa przykląkł i pomógł mi trzymać wampirzycę To zdecydowanie nie uspokoiło jej i teraz z jeszcze większą siła zaczęła się miotać. Już miałam wołać na pomoc, kiedy zauważyłam, że Erin mnie uprzedziła i Trish była przytrzymywana przez kilka wampirzych, silnych rąk .Odetchnęłam z ulgą i prawie już uspokoiłam całą zaistniałą sytuację , gdy Trish postanowiła wydać z siebie ostatni krzyk .
- Kiedyś i ja Ci przeszkodzę , Erin . Tobie i twojemu Lucasowi .- Wykrzyknęła tryumfalnie .
Erin rzuciła się na Trish, zaczęła ją kopać i wyzywać . Chcąc ja powstrzymać zerwałam idealną równowagę przytrzymywania Trish przy ziemi, toteż dziewczyna zerwała się na równe nogi . Zanim ktokolwiek coś zrobił rzuciła się wprost na szyję Erin i wgryzła się w nią z łatwością . Dziewczyna krzyczała głośno przez chwile, po czym zamarła wpatrując się nieżywym wzrokiem w ognisko .
Oderwałam Trish od szyi Erin i powaliłam ja od razu na ziemię .
- Zbieraj się . - powiedział szorstko jakiś chłopak . Wzięłam Erin na ręce i spojrzałam na Trish . Ocierała zakrwawione usta i niespokojnie wpatrywała się niejakiego Jareda. Pomógł jej wstać i ze złością potrząsną ją .
- Ostatni raz . - wychrypiał i spojrzał na Erin ułożona w moich rękach . Szarpnął dłoń Trish i trzymając ja za rękę odszedł szybko .
Co robić ? Trzymałam na rękach zemdlałą Demonke i nie miałam pojęcia co teraz zrobić . Woń jej krwi przyciągała gapiów, którzy nie kryjąc cieknącej im ślinki wpatrywali się w jej ranę na szyi . Sama przyglądałam jej się z melancholią . Och, kiedy ja ostatnio piłam świeżą krew ?
Automatycznie na wspomnienie tamtego wieczora wydłużyły mi się kły, więc nie czekając na to co będzie dalej wyszłam w kierunku szkoły zanim któryś głodny zeżre mi przyjaciółkę. Albo ja to zrobię . Jej krew ściekała mi po rękach, kiedy szłam prze korytarz . Odkładając ją do jej łóżka ranki na jej szyi stały się tak widoczne i zakrwawione, że do mojego umysłu wtargnęła zdradliwa myśl : Jeden łyczek niczego już nie zmieni . Ani pięć . Ona już nie żyje .
Potrząsnęłam głową . Ładna to impreza .Wpatrując się jeszcze przez chciwe w nieporuszającą się przyjaciółkę naszła mnie dzika myśl . Podeszłam szybko do mojej szafy, wygrzebałam pierwszy lepszy szalik , po czym starałam się zatamować przeciek krwi . Udało się , teraz się nie wykrwawi . Wybiegłam z pokoju, starając się nie przyssać do szyi Erin i bez pukania wpadłam do sekretariatu . Piwne , wielkie oczy spojrzały na mnie mądrze .
- Mamy ranną - wysapałam .
sobota, 20 kwietnia 2013
Rozdział 15 .
- Szybciej ! Spóźnię się na imprezę roku .- warknęła Amber .
- Aż tak bardzo chcesz się upić? - zapytałam na przekór tuszując rzęsy .
- W trupa . Szybciej ! - krzyknęła .
Powoli odłożyła tusz do szafki i spojrzałam na moją przyjaciółkę. Wyglądała oszołamiająco : Czarne włosy spięła w luźny kok, a kosmyki puściła wolno przy uszach . Ubrała krótką, czarną sukienkę bardziej przypominającą tunikę. Do tego doszły czarne, lśniące baleriny ( bo "" zbyt wiele się będzie działo na szpilki ") i drobne, srebrne łańcuszki.
Amber wymownie postukała się w nadgarstek Zarzuciłam białe sandałki i wyszłam za nią przed szkołę . Po drodze mijaliśmy kilku spóźnialskich imprezowiczów . Wszyscy wpatrywali się w nas zachłannie.
Plac szkoły był gigantyczny : boiska, parki i wielki las nazywany Puszczą. Właśnie w samym jego środku płonęło potężne ognisko, tam miała być impreza.
Szybko przyszłyśmy na miejscu . Na świeżym powietrzu powinnam odpocząć od wpływu dymnicy i się ogarnąć .
Lecz impreza już teraz była nie do ogarnięcia . Mocny bas dudnił w moich bębenkach Wokół ognia tłoczyły się podpite nastolatki, a pierwszaki jak zwykle tłoczyły się po kątach .
- Ej . - szarpnęłam Amber, która patrzyła w innym kierunku .- Dlaczego one zawsze to robią ?
Podążyła za moim wzrokiem i wzruszyła ramionami .
- Jeszcze wyjdą na prostą . Znaczy się krzywą . No , zależy ile wypiją .
Uśmiechnęłam się pod nosem i przeciągnęłam wzrokiem po scenerii . Okrągła arena z ogniskiem na środku . Kilka stołów na których stały tylko misy z czerwonym płynem . Dwa barki . Przy jednym z nich stała grupka osób .
Amber pociągnęła mnie stanowczo do tamtej grupy . Po dojściu wszystko stało się jasne : Chelsea .
Stała tam , niczym nie zważający na nic anioł , w swojej pięknej białej , zwiewnej koszulce , szortach i drobnych, srebrnych dodatkach . Przy niej nawet mój lekki makijaż był za mocny . Westchnęłam w duchu . Nigdy nie miałam kompleksów , a na trzeci dzień w tej szkole już je mam . Ech .
- Cześć , wiewióreczko . Drinka ? - Odezwała się blondynka .
- Jasne . Ale później . - odpowiedziałam .
- Za to ja chętnie - wtrąciła się Amber .
Westchnęłam głośno . Nie chciałam powtórki z pierwszego dnia szkoły .
- A Claudia ?
Chelsea wskazała na prawo i nim coś zdążyłam powiedzieć oddaliła się wraz z Amber . Wzruszyłam ramionami . Przynajmniej mam Claudię .
Aha, Jasne . Azjatka siedziała na kolanach jakiegoś kolesia . Zasłaniała swoją twarzą jego, przez co nie mogłam rozpoznać tego osobnika . Ught .
Shaunee stała kilka kroków dalej sącząc zielonego drinka i ignorując zaloty jakiegoś bruneta . Jestem sama .
Zamówiłam takiego samego drinka co Shaunee i stałam rozglądając się . Ludzie zaczęli zwalać się wokół jednego ze stołów, na którym stał poncz . No , wcześniej tam był teraz ludzie skandowali do wyginającej się w rytm muzyki Erin. Wszyscy zaczęli głośno klaskać, kiedy jakiś chłopak pomógł wejść Chelsea na stół . One tam tańczyły niesamowicie erotyczny taniec , a ja tu stałam , gapiąc się na nich z rozdziawioną buzią .
Rozglądnęłam się dyskretnie . Shaunee wylała swojego drinka na narzucającego się chłopaka, a teraz , po zauważeniu sceny na stole ruszyła pewnym krokiem w ich stronę . Nie była zdziwiona, prawdopodobnie robią to dość często .
No , teraz o byłam zupełnie zdziwiona, zakłopotana , a już na pewno samotna .
- Pss Bree .Tutaj. - dziewczyna za mną zachichotała szepcząc mi to do ucha . Martha .Włoski na kręgosłupie momentalnie mi się zjeżyły . Jest w tej dziewczynie coś naprawdę przerażającego .
- No chodź tu, jeśli moja ukochana siostrzyczka Cię woła .
Erin . Odwróciłam się uważając , by nie dotknąć przypadkiem Marthy stojącej tuż za mną.
- Jak tam impreza dupeczko ? - zaczepiła mnie Trish stojąca wraz z dziewczynami . Wszyscy mnie nazywali wiewióreczką, czy małą , a dla niej byłam dupeczką i już.
- Jak widać . - wskazałam na wyginającą się dwójkę na stole. - Zajebiście .
- Mraw , kocica pokazuje pazurki . - zaszczebiotała Trish popijając czerwony poncz .
- Idę po drinki i wódkę . - mruknęła Erin przyglądając się tańczącym dziewczynom . - Ten poncz mi nie pasuje .
- Właściwie , to co jest w tym ponczu ?
- Krew z naszej stołówki i jakiś marny alkohol . - splunęła płynem Trish. - Okropieństwo .
Jej zachowanie było zazwyczaj wredne, ordynarne i obrzydliwe . To też się niczym nie różniło . Po wypluciu wcisnęła szklaneczkę z resztkami ponczu w ręce przechodzącego chłopaka .
- Idę się upić . - mruknęła i zniknęła w tłumie .
Zostałam tylko ja i Martha, która szczerzyła się do mnie wymownie .
- Więc, ty i Erin to rodzeństwo ? - nawiązałam rozmowę .
- Przyrodnie . JA jestem starsza.
- To ile masz lat ?
- Mhm , można powiedzieć , że pamiętam średniowiecze .
- W takim razie jesteś wampirem ?
- Nieeeeeeeeeeeeeeeeeee . Wampiry są okropne . - nachyliła się i cmoknęła mnie w nos . Byłam tak zdziwiona , że nie zdążyłam się nawet odsunąć . - Ale ty jesteś jeszcze taka niewinna, słodziutka .
Patrzyłam na nią w całkowitym osłupieniu .
- Ach , aha ?
Uśmiechnęła się wymownie .
- A macie jeszcze jakieś rodzeństwo ?
- Jestem ja , - wymieniała na palcach - Erin , Lucas i nasz kochany braciszek .
Mina jej zrzedła .
- A jak ma na imię ?
- Ogólnie nie jest wart wzmianki .
To zamknęło naszą rozmowę . Przez chwilę obie wpatrywałyśmy się w ogień , w drzewa , potańczyłyśmy z zapraszającymi nas chłopakami . Ja nawet nie patrzyłam z kim tańczę , wszyscy szczerzyli się do mnie , niektórzy próbowali mnie obmacywać . Klepałam ich po rękach i syczałam na nich , a oni tylko szerzej się uśmiechali .
W końcu wróciła Erin z tacą pełna alkoholu .
Podała mi ją i z udręką w głosie wskazała na stół , na którym wcześniej tańczyły dziewczyny .
- Mamy problem .
- Aż tak bardzo chcesz się upić? - zapytałam na przekór tuszując rzęsy .
- W trupa . Szybciej ! - krzyknęła .
Powoli odłożyła tusz do szafki i spojrzałam na moją przyjaciółkę. Wyglądała oszołamiająco : Czarne włosy spięła w luźny kok, a kosmyki puściła wolno przy uszach . Ubrała krótką, czarną sukienkę bardziej przypominającą tunikę. Do tego doszły czarne, lśniące baleriny ( bo "" zbyt wiele się będzie działo na szpilki ") i drobne, srebrne łańcuszki.
Amber wymownie postukała się w nadgarstek Zarzuciłam białe sandałki i wyszłam za nią przed szkołę . Po drodze mijaliśmy kilku spóźnialskich imprezowiczów . Wszyscy wpatrywali się w nas zachłannie.
Plac szkoły był gigantyczny : boiska, parki i wielki las nazywany Puszczą. Właśnie w samym jego środku płonęło potężne ognisko, tam miała być impreza.
Szybko przyszłyśmy na miejscu . Na świeżym powietrzu powinnam odpocząć od wpływu dymnicy i się ogarnąć .
Lecz impreza już teraz była nie do ogarnięcia . Mocny bas dudnił w moich bębenkach Wokół ognia tłoczyły się podpite nastolatki, a pierwszaki jak zwykle tłoczyły się po kątach .
- Ej . - szarpnęłam Amber, która patrzyła w innym kierunku .- Dlaczego one zawsze to robią ?
Podążyła za moim wzrokiem i wzruszyła ramionami .
- Jeszcze wyjdą na prostą . Znaczy się krzywą . No , zależy ile wypiją .
Uśmiechnęłam się pod nosem i przeciągnęłam wzrokiem po scenerii . Okrągła arena z ogniskiem na środku . Kilka stołów na których stały tylko misy z czerwonym płynem . Dwa barki . Przy jednym z nich stała grupka osób .
Amber pociągnęła mnie stanowczo do tamtej grupy . Po dojściu wszystko stało się jasne : Chelsea .
Stała tam , niczym nie zważający na nic anioł , w swojej pięknej białej , zwiewnej koszulce , szortach i drobnych, srebrnych dodatkach . Przy niej nawet mój lekki makijaż był za mocny . Westchnęłam w duchu . Nigdy nie miałam kompleksów , a na trzeci dzień w tej szkole już je mam . Ech .
- Cześć , wiewióreczko . Drinka ? - Odezwała się blondynka .
- Jasne . Ale później . - odpowiedziałam .
- Za to ja chętnie - wtrąciła się Amber .
Westchnęłam głośno . Nie chciałam powtórki z pierwszego dnia szkoły .
- A Claudia ?
Chelsea wskazała na prawo i nim coś zdążyłam powiedzieć oddaliła się wraz z Amber . Wzruszyłam ramionami . Przynajmniej mam Claudię .
Aha, Jasne . Azjatka siedziała na kolanach jakiegoś kolesia . Zasłaniała swoją twarzą jego, przez co nie mogłam rozpoznać tego osobnika . Ught .
Shaunee stała kilka kroków dalej sącząc zielonego drinka i ignorując zaloty jakiegoś bruneta . Jestem sama .
Zamówiłam takiego samego drinka co Shaunee i stałam rozglądając się . Ludzie zaczęli zwalać się wokół jednego ze stołów, na którym stał poncz . No , wcześniej tam był teraz ludzie skandowali do wyginającej się w rytm muzyki Erin. Wszyscy zaczęli głośno klaskać, kiedy jakiś chłopak pomógł wejść Chelsea na stół . One tam tańczyły niesamowicie erotyczny taniec , a ja tu stałam , gapiąc się na nich z rozdziawioną buzią .
Rozglądnęłam się dyskretnie . Shaunee wylała swojego drinka na narzucającego się chłopaka, a teraz , po zauważeniu sceny na stole ruszyła pewnym krokiem w ich stronę . Nie była zdziwiona, prawdopodobnie robią to dość często .
No , teraz o byłam zupełnie zdziwiona, zakłopotana , a już na pewno samotna .
- Pss Bree .Tutaj. - dziewczyna za mną zachichotała szepcząc mi to do ucha . Martha .Włoski na kręgosłupie momentalnie mi się zjeżyły . Jest w tej dziewczynie coś naprawdę przerażającego .
- No chodź tu, jeśli moja ukochana siostrzyczka Cię woła .
Erin . Odwróciłam się uważając , by nie dotknąć przypadkiem Marthy stojącej tuż za mną.
- Jak tam impreza dupeczko ? - zaczepiła mnie Trish stojąca wraz z dziewczynami . Wszyscy mnie nazywali wiewióreczką, czy małą , a dla niej byłam dupeczką i już.
- Jak widać . - wskazałam na wyginającą się dwójkę na stole. - Zajebiście .
- Mraw , kocica pokazuje pazurki . - zaszczebiotała Trish popijając czerwony poncz .
- Idę po drinki i wódkę . - mruknęła Erin przyglądając się tańczącym dziewczynom . - Ten poncz mi nie pasuje .
- Właściwie , to co jest w tym ponczu ?
- Krew z naszej stołówki i jakiś marny alkohol . - splunęła płynem Trish. - Okropieństwo .
Jej zachowanie było zazwyczaj wredne, ordynarne i obrzydliwe . To też się niczym nie różniło . Po wypluciu wcisnęła szklaneczkę z resztkami ponczu w ręce przechodzącego chłopaka .
- Idę się upić . - mruknęła i zniknęła w tłumie .
Zostałam tylko ja i Martha, która szczerzyła się do mnie wymownie .
- Więc, ty i Erin to rodzeństwo ? - nawiązałam rozmowę .
- Przyrodnie . JA jestem starsza.
- To ile masz lat ?
- Mhm , można powiedzieć , że pamiętam średniowiecze .
- W takim razie jesteś wampirem ?
- Nieeeeeeeeeeeeeeeeeee . Wampiry są okropne . - nachyliła się i cmoknęła mnie w nos . Byłam tak zdziwiona , że nie zdążyłam się nawet odsunąć . - Ale ty jesteś jeszcze taka niewinna, słodziutka .
Patrzyłam na nią w całkowitym osłupieniu .
- Ach , aha ?
Uśmiechnęła się wymownie .
- A macie jeszcze jakieś rodzeństwo ?
- Jestem ja , - wymieniała na palcach - Erin , Lucas i nasz kochany braciszek .
Mina jej zrzedła .
- A jak ma na imię ?
- Ogólnie nie jest wart wzmianki .
To zamknęło naszą rozmowę . Przez chwilę obie wpatrywałyśmy się w ogień , w drzewa , potańczyłyśmy z zapraszającymi nas chłopakami . Ja nawet nie patrzyłam z kim tańczę , wszyscy szczerzyli się do mnie , niektórzy próbowali mnie obmacywać . Klepałam ich po rękach i syczałam na nich , a oni tylko szerzej się uśmiechali .
W końcu wróciła Erin z tacą pełna alkoholu .
Podała mi ją i z udręką w głosie wskazała na stół , na którym wcześniej tańczyły dziewczyny .
- Mamy problem .
sobota, 30 marca 2013
Rozdział 14
Drogi pamiętniku .
Jest sobota , popołudnie .
Wczorajszy dzień był nie tak trudny, raczej zagmatwany i zaskakujący . Zadałam Amber te pytania ku mojemu zdziwieniu bez zawahania odpowiedziała , nawet nie uciekła . Otóż : w ścianach budynku szkoły od zawsze znajduje się wysuszona, sproszkowana dymnica . Dawniej wierzono, że zioło to przeganiało złe moce i złe energie, a jak się mówi : tysiąc razy powtórz kłamstwo, to i ty uwierzysz . Ludzie uwierzyli, zaczęło działać .
Muszę przyznać, szkoła była dość sprytna : nikt nie rozwali ściany, ani nie będzie podsłuchiwał . Może ma to również wpływ na wampirzą siłę ? Bardzo możliwe, mniej trupów w szkole .
Cóż wczoraj dowiedziałam się jak wygląda lunch. Dość.. inaczej niż robiłam do wcześniej . Kiedyś po prostu hipnotyzowałam woźne, by mi dawały szklankę " czerwonego soku " do jedzenia ale nic nie jadłam. Znajomych często to dziwiło, a obce dziewczyny rozsiewały dookoła plotki typu " ona taka chuda, bo nic nie je ". Czysta zazdrość Tutaj bez słowa nakładają ci kupkę pure ziemniaczane i jakieś smakowicie wyglądające klopsiki oraz duży kubek ciepłej krwi. Nie powiem, wygodne . Zero zastraszeń, hipnoz . Czysta polityka szkoły.
Podczas jedzenia już nic się nie zmienia, wiele wiele ławek posegregowanych grupami społecznymi . Im lepsze miejsca, tym pewniejsze siebie osoby, im bliżej śmietnika, tym więcej ... pierwszaków ?
Doprawdy, dla mnie to trochę dziwne, że oni są tacy jacyś dzicy. Och, co z tego, że ja miałam lepszy początek. Ale bycie " nowym "to nie jest powód by chować się po katach. Problem zaistniał by wtedy, gdyby oni byli ludźmi . Ale nie są, prawda ?
Mniejsza z tym . Otóż chwilę wahałam się czy usiąść z Chelsea , Amber i ich przyjaciółmi czy z Erin i jej przyjaciółmi . Po chwili zdezorientowania siadłam możliwie po środku drogi do obu stołów .Zjadłam całą porcje : okazało się, że karmili też inaczej . To jedzenie było dobre, naprawdę dobre , w porównaniu z wcześniejszymi stołówkami. Podczas posiłku dołączyła do mnie nienormalnie chuda dziewczyna z nienaturalne wielkimi oczami. Siadła na przeciwko nie i bez słowa z pogardą grzebała w swoim talerzu . Kiedy przywitałam ja cicho ona podniosła na mnie wzrok prawdziwej męczenniczki i uśmiechnęła się . To nie był sztuczny uśmiech, o nie , to był najprawdziwszy, wesoły uśmiech docierający aż do oczu, które nagle pojaśniały niewyjaśnionym blaskiem . Przestawiła się jako Trish, po czym zaczęła wygłaszać długą przemowę dotyczącą beznadziejności krwi w tej stołówce. Nie dopuszczała mnie do słowa przez dobre 15 minut , a potem, jak gdyby nigdy nic machnęła dłonią w moją stronę ." Przedstaw się "rzuciła nonszalancko . Przedstawiłam się krótko i zwięźle po czym duszkiem wypiłam krew ze szklanki i od razu się skrzywiłam . Przyglądała mi się uważnie a potem uśmiechnęła się zwycięsko . Wygrała . Splunęłam pozostałą w mojej jamie ustnej krwią z powrotem do szklanki i przyznałam rację cicho dziewczynie. Ona przybiła mi piątkę i obie zwróciłyśmy tace z pozostałym jedzeniem . Pokierowała mnie do Erin a stamtąd przyszłyśmy tutaj .Okazało się, że Trish dzieli pokój z naszą wspaniałą Marthą .
Erin spędza u nich większość dnia, tak samo jak Amber u Chelsea, wiec szybko zostałam sama . Z braku laku przeglądnęłam cały nasz pokój . Normalne pomieszczenia, oprócz malutkiej lodówki na krew, której wcześniej nie zauważyła ( pusta ) oraz białej figurki baletnicy po zewnętrznej stronie okna . Wciąż nie rozumiem co ona tam robi, ale to nie jest istotna sprawa . Ważniejsza jest łazienka . Dostałam wytyczne odnośnie kładzenia moich kosmetyków . Otóż czerwone ręczniki są Erin, zielone Amber, różowe Claudii, brązowe Shaunee a błękitne Chelsea .Moje natomiast są białe. Muszą leżeć zwinięte w kłębuszek w odpowiedniej rubryce szafeczki . Kosmetyki natomiast mam trzymać na własnej półce, w szafce lub na zewnątrz .
Muszę powiedzieć, że szkoła opracowała sobie dobry system do prania . Każda osoba sama musi sobie uprać rzeczy, przypilnować je a do tego jeszcze zapłacić szkole . Ot, za prąd i wodę . Myślę, że z tym akurat sobie poradzę .
Rodzice byli rano . Przywieźli mi 3 walizki ubrań i jedną z butami i dodatkami . Do tego doszły jeszcze torby z laptopem, kocimi gadżetami i innymi drobiazgami. Powiedzieli mi, że muszę ich odwiedzić w święta i , że " szykują się wielkie zmiany " . Ciekawe co ....
Do mojego pokoju z impetem wbiegła Chelsea z Amber i butelką szampana pod ręką . Za nią pewnie wkroczyła jej zgraja .
- Dzisiaj , królewno , będzie bal . Ubieraj się .
- Jaki Bal ?
Chelsea zachichotała słodko .
- Bal . Impreza . Potańcówka . Partyyyyy . - zaśmiała się Amber .
- Tak. Co roku Lucas i ten kundel organizują imprezę dla całej szkoły . Gdyby nie on, prawdopodobnie musiałybyśmy same szukać partnerów - westchnęła Claudia .
Chelsea z hukiem otworzyła moją szafę, a jej złociste włosy falowały lekko kiedy potrząsała głową .
- Lubisz zaszaleć , królewno .
Uśmiechnęłam się złośliwie. Co jak co, ale ona nie mogła mieć więcej rzeczy ode mnie . To była tylko mniejsza część, tego co trzymam w domu .Amber i Claudia opadły z moich boków by towarzyszyć mi w wyborze mojego stroju . Tylko Shaunee oklapła na łóżku Amber .
- Uuuu... Piszesz pamiętnik ? - spytała Azjatka .
- Tsa . - wyrwałam jej zeszyt z rąk i schowałam do szufladki . Usiadłam wygodnie, byłam gotowa na prezentacje .
Po długich, długich wyborach wreszcie padło na krótką , morską sukienkę w półkolistym dekoltem. Kiedy wszystkie , oprócz Shaunee, byłyśmy pochłonięte wyborem dodatków do mojego stroju , do pokoju spokojnie weszła Erin . Obrzuciła nas pełnym pogardy wzrokiem i usiadła na własny łóżku ciągle nas obserwując . Dziewczyny , z wyjątkiem mnie i Amber , nie zwróciły na nią najmniejszej uwagi, wciąż fascynowały się moją kolekcję naszyjników .
Po równie długich jak ówcześnie obradach zostałam wyposażona w buty,naszyjnik , bransoletkę i torebkę Kiedy dziewczyny wyszły ja zostałam by dotrzymać towarzystwa Erin .
-, Ładny strój - skwitowała ubranie leżące na moim łóżku . - dzisiejszej nocy będzie dopiero bal . - uśmiechnęła się promiennie .
Subskrybuj:
Posty (Atom)