sobota, 30 marca 2013

Rozdział 14


Drogi pamiętniku . 
Jest sobota , popołudnie . 
Wczorajszy dzień był nie tak trudny, raczej zagmatwany i zaskakujący . Zadałam Amber te pytania  ku mojemu zdziwieniu bez zawahania odpowiedziała , nawet nie uciekła . Otóż : w ścianach budynku szkoły od zawsze znajduje się wysuszona, sproszkowana dymnica . Dawniej  wierzono, że zioło to przeganiało złe moce i złe energie, a jak się mówi : tysiąc razy powtórz kłamstwo, to i ty uwierzysz . Ludzie uwierzyli, zaczęło działać . 
Muszę przyznać, szkoła była dość sprytna : nikt nie rozwali ściany, ani nie będzie podsłuchiwał . Może ma to również wpływ na wampirzą siłę ? Bardzo możliwe, mniej trupów w szkole . 
Cóż wczoraj dowiedziałam się jak wygląda lunch. Dość.. inaczej niż robiłam do wcześniej . Kiedyś po prostu hipnotyzowałam woźne, by mi dawały szklankę " czerwonego soku " do jedzenia  ale nic nie jadłam. Znajomych często to dziwiło, a obce dziewczyny rozsiewały dookoła plotki typu " ona taka chuda, bo nic nie je ".  Czysta zazdrość  Tutaj bez słowa nakładają ci kupkę pure ziemniaczane i jakieś smakowicie wyglądające klopsiki oraz duży kubek ciepłej krwi. Nie powiem, wygodne . Zero zastraszeń, hipnoz . Czysta polityka szkoły. 
Podczas jedzenia już nic się nie zmienia, wiele wiele ławek posegregowanych grupami społecznymi . Im lepsze miejsca, tym pewniejsze siebie osoby, im bliżej śmietnika, tym więcej ... pierwszaków ?
Doprawdy, dla mnie to trochę dziwne, że oni są tacy jacyś dzicy. Och, co z tego, że ja miałam lepszy początek. Ale  bycie " nowym "to nie jest powód by  chować się po katach. Problem zaistniał by wtedy, gdyby oni byli ludźmi . Ale nie są, prawda ?
Mniejsza z tym . Otóż chwilę wahałam się czy usiąść z Chelsea , Amber i ich przyjaciółmi  czy z Erin i jej przyjaciółmi . Po chwili zdezorientowania siadłam możliwie po środku drogi do obu stołów .Zjadłam całą porcje : okazało się, że karmili też inaczej . To jedzenie było dobre, naprawdę dobre , w porównaniu z wcześniejszymi stołówkami. Podczas posiłku dołączyła do mnie nienormalnie chuda dziewczyna z nienaturalne wielkimi oczami. Siadła na przeciwko nie i bez słowa z pogardą grzebała w swoim talerzu . Kiedy przywitałam ja cicho ona podniosła na mnie wzrok prawdziwej męczenniczki i uśmiechnęła się . To nie był sztuczny uśmiech, o nie , to był najprawdziwszy, wesoły uśmiech docierający aż do oczu, które nagle pojaśniały niewyjaśnionym blaskiem . Przestawiła się jako Trish, po czym zaczęła wygłaszać długą przemowę dotyczącą beznadziejności krwi w tej stołówce. Nie dopuszczała mnie do słowa przez dobre 15 minut , a potem, jak gdyby nigdy nic machnęła dłonią w moją stronę ." Przedstaw się "rzuciła nonszalancko . Przedstawiłam się krótko i zwięźle po czym duszkiem wypiłam  krew ze szklanki i od razu się skrzywiłam .  Przyglądała mi się uważnie a potem uśmiechnęła się zwycięsko . Wygrała . Splunęłam pozostałą w mojej jamie ustnej krwią z powrotem do szklanki i przyznałam rację cicho dziewczynie. Ona przybiła mi piątkę i obie zwróciłyśmy tace z pozostałym jedzeniem . Pokierowała mnie do Erin a stamtąd przyszłyśmy tutaj .Okazało się, że Trish dzieli pokój z naszą wspaniałą Marthą .  
Erin spędza u nich większość dnia, tak samo jak Amber u Chelsea, wiec szybko zostałam sama . Z braku laku przeglądnęłam cały nasz pokój . Normalne pomieszczenia, oprócz malutkiej lodówki na krew, której wcześniej nie zauważyła ( pusta ) oraz białej figurki baletnicy po zewnętrznej stronie okna . Wciąż nie rozumiem co ona tam robi, ale to nie jest istotna sprawa . Ważniejsza jest łazienka . Dostałam wytyczne odnośnie kładzenia moich kosmetyków . Otóż czerwone ręczniki są Erin, zielone Amber, różowe Claudii, brązowe Shaunee a błękitne Chelsea .Moje natomiast są białe. Muszą leżeć zwinięte w kłębuszek w odpowiedniej rubryce szafeczki . Kosmetyki natomiast mam trzymać na własnej półce, w szafce lub  na zewnątrz . 
Muszę powiedzieć, że szkoła opracowała sobie dobry system do prania . Każda osoba sama musi sobie uprać rzeczy, przypilnować je a do tego jeszcze zapłacić szkole . Ot, za prąd i wodę . Myślę, że z tym akurat sobie poradzę .
Rodzice byli rano . Przywieźli mi 3 walizki ubrań i jedną z butami i dodatkami . Do tego doszły jeszcze torby z laptopem, kocimi gadżetami i innymi drobiazgami. Powiedzieli mi, że muszę ich odwiedzić w święta i , że " szykują się wielkie zmiany " . Ciekawe co ....
Do mojego pokoju z impetem wbiegła Chelsea z Amber i butelką szampana pod ręką . Za nią pewnie wkroczyła jej zgraja . 
- Dzisiaj , królewno , będzie bal . Ubieraj się .
- Jaki Bal ?
Chelsea zachichotała słodko . 
- Bal . Impreza . Potańcówka . Partyyyyy . - zaśmiała się Amber . 
- Tak. Co roku Lucas i ten kundel organizują imprezę dla całej szkoły . Gdyby nie on, prawdopodobnie musiałybyśmy same szukać partnerów - westchnęła Claudia . 
Chelsea z hukiem otworzyła moją szafę, a jej złociste włosy falowały lekko kiedy potrząsała głową . 
- Lubisz zaszaleć , królewno .
Uśmiechnęłam się złośliwie. Co jak co, ale ona nie mogła mieć więcej rzeczy ode mnie . To była tylko mniejsza część, tego co trzymam w domu .Amber i Claudia opadły z moich boków by towarzyszyć mi w wyborze mojego stroju . Tylko Shaunee oklapła na łóżku Amber .
- Uuuu... Piszesz pamiętnik ? - spytała Azjatka . 
- Tsa . - wyrwałam jej zeszyt z rąk i schowałam do szufladki . Usiadłam wygodnie, byłam gotowa na prezentacje . 
Po długich, długich wyborach wreszcie padło na krótką , morską sukienkę w półkolistym dekoltem. Kiedy wszystkie , oprócz Shaunee, byłyśmy pochłonięte wyborem dodatków do mojego stroju , do pokoju spokojnie weszła Erin . Obrzuciła nas pełnym pogardy wzrokiem i usiadła na własny łóżku ciągle nas obserwując . Dziewczyny , z wyjątkiem mnie i Amber , nie zwróciły na nią najmniejszej uwagi, wciąż fascynowały się moją kolekcję naszyjników . 
Po równie długich jak ówcześnie obradach zostałam wyposażona w buty,naszyjnik , bransoletkę i torebkę  Kiedy dziewczyny wyszły ja zostałam by dotrzymać towarzystwa Erin . 
-, Ładny strój - skwitowała ubranie leżące na moim łóżku . - dzisiejszej nocy będzie dopiero bal . - uśmiechnęła się promiennie .

piątek, 29 marca 2013

Rozdział 13 .


- Co do cholery ?!
Rozchichotana Amber potykała się o własne nogi i czkała głośno .
- Ćśśśśśśśśś, idź spać , obudzisz Erin .
- Nie śpię .- powiedziała zaspana dziewczyna po mojej lewej. - Jesteś pijana .
- Nieeee, ja tylko chciałam dolecieć do gwiazd - bąknęła i o mało się nie wywróciła.
Jęknęłam i już zwijałam z siebie kołdrę, kiedy Erin odezwała się cicho .
- Idź spać, ja się nią zajmę .
Niechętnie wtuliłam się  z powrotem w pościel i patrzyłam jak Erin zapala lampkę i niezgrabnie podtrzymuje Amber .
Podążałam cały czas za nimi wzrokiem . Najpierw Erin ściągnęła jej sandałki,potem spodnie. Następnie zrobiła coś, czego się nie spodziewałam : chwyciła szybko telefon Amber z jej torebki, której wcześniej nie zauważyłam przez słabe oświetlenie  i pośpiesznie wystukała SMS   Ułożyła wciąż rozchichotaną wampirzycę w łóżku, przykryła kołdrą i westchnęła . Najwyraźniej Amber nie chciała usnąć . Zerknęłam niemrawo na zegarek Erin . Z tego co ledwo widać jest po czwartej rano . Super.
Drzwi do pokoju uchyliły się delikatnie i weszła przez nie wysoka postać .
- Znowu ? - zapytała miękkim  słodkim, jednak zawierającym w sobie nutę pogardy tubalnym głosem. Chłopak . I nie Lucas, ani nikt inny mi znany .
Próbowałam wytężyć wzrok by lepiej przyjrzeć się tajemniczemu gościowi, ale moje lekko ponad przeciętne zmysły mnie zawiodły .
- No cóż, mieliśmy  chwilę spokoju . - usłyszałam jak Erin się uśmiecha .
Ledwo było widać co Erin wcześniej robiła a to , co działo się teraz wykraczało poza wszelkie pola moich zmysłów . Chłopak przemówił dobitnie po podejściu do wciąż śmiejącej się Amber :
- Amber, słońce, znowu się upiłaś . - westchnął - Idź spać, a rano, proszę nie narzekaj na swój stan .
Nagle wampirzyca zamknęła się i najwyraźniej odpłynęła w krainę snów, bo Erin podziękowała chłopakowi, a ten zamiast odejść po cichu zakradł się do mojego łóżka. Pośpiesznie zamknęłam oczy i udawałam, że śpię .
- Nowa ?-Erin przytaknęła po mojej lewej - Ładna.
Odgarnął mi włosy z czoła . Musiałam się naprawdę powstrzymać by nie zwalić jego ciepłej ręki z mojej twarzy, albo żeby chociaż skrzywić się . Albo uśmiechnąć .
- Zostaw . - warknęła Erin. - Ona jeszcze się tu nie odnalazła . I nie śpi . - dodała cicho .
Chłopak niczym poparzony ściągnął dłoń z mojego czoła pozostawiając je dziwnie zimne i puste .
 -Nie mów nikomu, że tu byłem. Dobranoc  słodka siostrzyczko . - i wyszedł . Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu . Lampka Erin wciąż się paliła .
- Jak zwykle . - westchnęła. - Miłych snów .
- Skąd wiedziałaś, że nie śpię ?
- Kocica . - rzuciła - wciąż przy tobie czuwała kiedy usnęłaś wczoraj, a kiedy nie spałaś uciekła w kąt.
- Och .
Chciałam ja jeszcze wypytać o zaistniałą przed chwilą sytuację , ale ona zgasiła lampkę i otuliła się kołdrą, dając mi jednocześnie znak, że nie che teraz rozmawiać.
Z jednej strony powinnam spać, ale z drugiej - wstaje za 3 godziny, nie opłaca mi się . Teraz mam szansę pomyśleć .
Najpierw długa droga tutaj. Wszyscy milczeli cały czas, oprócz chwili tłumaczenia Amber .
Właśnie : Amber. Najpierw niewinna, zagubiona dziewczynka. Podczas pobytu u mnie w domu wyładniała , nabrała wdzięku i oczywiście pewności siebie . Ale po przyjeździe tutaj wszystko nabrało wyrazistości : najpierw przyznanie się do picia z innego wampira, potem ta ucieczka przede mną i zostawienie mnie z nowo poznaną Erin, zaznajomienie mnie z jej chłopakiem - Tylerem , łatwe do skojarzenia zboczone tekściki, aż wreszcie nocne wejście pijanego mistrza do pokoju. Ta szkoła ją zmienia. Jest dopiero na drugim roku, ciekawe co będzie na finałowym 8 . Czyżby przyszła naćpana, nachlana w trzy dupy , z papierosem w gębie, podtrzymywana przez Tylera na rozdanie dyplomów ?
Tyler . Własnie .Wampir , no chyba wampir, o którym prawie nic nie wiedziałam .Jednak mimo wszystko już od początku nie polubiłam go. Wydawał się być takim zdradliwym kłamcą, który tylko czekał, aż jego ofiara się odwróci by zaatakować . Tym razem to Amber była ofiarą. Może przesadzam, ale chcę ją chronić .
Tak jak Erin , pomyślałam nagle . Mimo, że znam ją niecałą dobę zbudza moje zaufanie i bezkresne zainteresowanie . Jest demonem, to jasne, nie kryje się z tym i chwała jej za to. Myślę, że gdybym dowiedziała się o takim znaczącym fakcie po kilku miesiącach wypięłabym się na nią przynajmniej na tydzień . Taka już jestem. Zupełnie jak Chelsea, zabrzmiał cichy głos w mojej głowie. Nienawidziłam tego zdradliwego piskliwego głosiku , jednak często bywał on do bólu szczery.
Zerknęłam jeszcze raz na zegarek : po piątej .
Chelsea. Spojrzałam instynktownie w drzwi od łazienki, albo przynajmniej tam, gdzie zapamiętałam , że są . Słodka, urocza Chelsea . Wyglądała zupełnie jak anioł .
Zamknęłam oczy i próbowałam sobie przypomnieć całą jej osobę .  Blondynka, tak . Miała takie, turkusowe, wpadające w morski odcień oczy i perfekcyjnie wykrojone usta .Nosiła turkusowe rybaczki, które pasowały jej do oczu  i zwiewne koszulki . Albo była skromna, albo na tyle zarozumiała, że twierdziła, iż prostota to i tak przesada co do jej urody. No, ale była wredną suką , jak większość popularnych dziewczyn . Ty też . Ugh . Bo była popularna . Zmarszczyłam czoło i z trudem sobie przypomniałam sobie , jak tłum rozchodził się przed nią i przed jej paczką .
Taaa, paczka , raczej podwładne . Shaunee najwyraźniej mnie już nie lubiła . I dobrze,  nie zamierzam jej się podlizywać . Będę sobą .
Władza Chelsea szczególnie odcisnęła swoje piętno na Claudii . Biedaczka , bała się nawet mi pomachać . Prawdopodobnie dlatego  że byłam z Erin, a Chelsea jej nie znosi .Muszę zwracać większą uwagę na słodką Azjatkę, mam nadzieję wampira.
Wampir tak jak Patrick, Eduardo, Martha, Damien, no przynajmniej taką mam nadzieję . Na razie poznałam tylko Erin i Lucasa, ale w końcu może być ich tu więcej .
Lucas  ? Hm . Przyrodni " brat " Erin . Tsaa . Braciszek od siedmiu boleści . Zachowują się tak, jakby znali się od zawsze,ale po spojrzeniu Erin było widać więcej niż czystą braterską miłość . Ale on albo to ignorował w ramach pięknej przyjaźni, albo po prostu nie zauważał.
Jest po szóstej . Zapaliłam lampkę i przyglądam się śpiącym dziewczynom . Erin marszczy czoło i mamrota coś pod nosem,a Amber ślini się do poduszki,a poza tym śpi spokojnie . To z racji hipnozy Tajemniczego Faceta.
Swoją droga, ciekawe kim jest . Ma pewno kolejnym "bratem" Erin, to wiem. I mu się podobasz po raz kolejny zabrzmiał dźwięczny głosik w mojej głowie . Ugh. Może, no i co z tego ?
Wnioskując po spojrzeniach, jakimi mnie dzisiaj obdarzali chłopcy to nie tylko jemu . Patrick, a nawet Tyler też nie wstrzymywali się w ukradkowym rzucaniu okiem na mnie . No i jeszcze do tego ta cała bijatyka z Chelsea, wtedy na pewno któryś na mnie patrzył w ten sposób.
Wyciągnęłam z mniejszej kieszonki mój pamiętnik i długopis . Zapisałam w nim wszystkie myśli  z opisami spotkania i moimi uczuciami . Czuję się taka zagubiona i niedoinformowana o miejscu w którym się właściwie znajduje .Na koniec zanotowałam pytania, które muszę zadać Amber lub Erin: dlaczego zmysły wydają się być przytępione w tej szkole ? jak wygląda lunch i ogólnie wszystkie posiłki tutaj ? Czy można wyjeżdżać do miasta w wolnej chwili ? Czy jest w ogóle w pobliżu jakieś miasto ? Czy są tu ferie świąteczne i zimowe ?
Odłożyłam biały zeszyt w szufladkę tuż przy telefonie i zerknęłam na zegarek . Przed siódmą . Idealnie . Wstałam,zapaliłam lampkę,  wybrałam z kupki rzuconej do szafy jasne jeansy i zwiewną bluzeczkę. Czas na prysznic .Weszłam do łazienki i odkręciłam wodę. Przez chwilę wahałam się co zrobić  ale w końcu zamknęłam na łucznik drzwi od strony mojego pokoju i Chelsea . Zdjęłam ubranie i weszłam do gorącą wodę .
Może jutro będzie lepiej, przez głowę przeszła mi bardzo ulotna myśl .

poniedziałek, 25 marca 2013

Rozdział 12.


 -Aż tak bardzo zdziwiona ?
- W sumie to niezbyt. Demon , tak ?
 Pokiwał wraz z Erin ochoczo głowami .
- Ach. Przyrodnie rodzeństwo, tak ?
 Znowu to zrobili tym razem z trudem kryjąc wybuch śmiechu .
- Och, tak, tak . Lucas Trawley i Erin Trawley - powiedział chłopak pokazując to na siebie, to na Erin i wybuchając śmiechem.
- Tak, rzeczywiście, zabawne. - burknęłam .
- Och, wiewióreczko - szlag mnie zaraz trafi z tą małą i wiewióreczką - On naprawdę jest moim bratem przyrodnim , adoptowanym - wyszczerzyła się .
- Nie mów do mnie wiewióreczko- wysyczałam . - Ani mała . - zagroziłam palcem Lucasowi .
Chłopak zrobił taka minę jakby to nie była jego wina i uniósł do góry obie dłonie .
- Spokojnie , wampirzyco , nie zadzieraj z demonkiem . - mrugnął i wraz z Erin ryknął śmiechem .
Krew mnie zalewa . Odwracam się na pięcie i ruszam w stronę schodów
- Czekaj ! - słyszę za sobą stłumiony głos Erin .  -Wytłumaczymy Ci .
- Może kiedy indziej .  Zaświergotam za siebie i zaczynam wspinaczkę po schodach .
Docieram na moje piętro i zauważam, że drzwi numerowane są nie po kolei tylko w nierównych odstępach. Mniejsza .
Z hukiem weszłam do mojego pokoju i bez zastanowienia rzuciłam się na łóżko . Wreszcie spokój . Wtuliłam twarz w puszystą, śnieżnie białą poduszkę .Pachniała lawendą . Wtedy uświadomiłam sobie : czas się rozpakować .Powoli zczołgałam się z łóżka i z niechęcią rzuciłam krótkie spojrzenie na bagaże . No trudno, trzeba zając czymś ręce i głowę. nie mogę myśleć teraz o tej szkole . Nie teraz, może nocą .
Wyciągnęłam walizkę i rozsunęłam zamek .
- Miau . - usłyszałam za sobą .
Chrzanić rozpakowywanie się pomyślałam od razu. Rzuciłam się z powrotem na łóżko i zakiciałam .Nala przybiegła do mnie z cichym łoskotem kocich łap i położyła się koło mnie .
- Moja kica . - zamruczałam głaskając ją po rudym łebku. Podchwyciła moje cisze mruki i sama zaczęła snuć swoją kocią, miłą uchu historię.
- Ślicznotko,  gdzie twa kuweta ? Miseczki ? One są w twojej torbie , w twojej, w twojej. - Głaskałam ją jeszcze przez chwilę .
Jestem okropną panią.  Muszę dać jej jeść,ale nie chce mi się ruszać . Szkoda , że nie umiem tak jak Erin. To by było fajne. Tylko trzeba się mocno skupić na dowolnej rzeczy,chyba . Karma dla kota , pomyślałam  rozbawiona .. Coś ciężkiego uderzyło mnie w bok. Nala , pomyślałam . Tyle , że kociczka wciąż potulnie nastawiała się po pieszczoty poniżej mojej dłoni  Sięgnęłam ręką po nieznany ciężar i chwyciłam zimną stal .Z małej, okrągłej puszeczki patrzył na mnie zadowolony, puszysty kot . Zrobiłam to. Jezu drogi, na prawdę . Zerwałam się na równe nogi, a kocica popatrzyła na mnie urażona . Macałam puszkę ze wszystkich stron . Cała. Jestem pieprzonym wampirem wszechmogącym !!!
Otworzyłam lekko wieczko , a Nala od razu uznała, że ją przepraszam. Odłożyłam spokojnie opakowanie  i wyciągnęłam tylko jedną, jedyną miseczkę by nałożyć jej odpowiednią porcję . Przyglądałam się, jak zadowolona pochłania pół puszki,ale nie miałam zamiaru dać jej dokładki .
Tym razem zrobię to pomyślała, .  Mimo mojego naprawdę potężnego zmęczenia uklękłam przed walizką . Wszystko wysypało się na podłogę. Nic mi się nie chce . Chcę spać . Teraz . Wzięłam cały mój pierwszy bagaż i wrzuciłam do szafy . Zero składania i układania .Zrobię to, kiedy przywiozą resztę .Już za dwa dni, w tę sobotę . Jeszcze tylko wyciągnęłam z torby Nali kuwetę i ustawiłam przy wejściu do łazienki  Nasypałam bursztynowego żwirku i położyłam się . Spać . Zerknęłam na zegarek - 18: 36 . Za wcześnie . Otworzyłam drugą kieszonkę , z dodatkami i kosmetykami. Wyciągnęłam swój telefon . Może to trochę dziwne, ale musiałam to zrobić . Powąchałam go i mocniej zaciskając na nim dłoń podciągnęłam kołdrę pod brodę . Do soboty, przywiozą moje poduszki - jęknęłam w myślach . Zarzuciłam na uszy małe, czarne słuchawki i włączyłam listę utworów .
Kiedy drugi utwór dobiegał  końca poczułam jak Nala układa się na moich nogach. Przy piątym już przysypiała . Było jeszcze jasno . Mogłam rozmyślać do woli, ale mój mózg odmówił posłuszności .
Nie wiem jak długo leżałam tam, ale w końcu zaczęłam przysypiać, więc zdjęłam słuchawki i schowałam je wraz z telefonem  w szufladzcie, w szafce nocnej . Moje oczy zamykały się swobodnie . Powieki opadły, oddech uspokoił się i wtedy bum ! wpada Erin .
Rzuca się w szerokim uśmiechem na łóżko, siada i zdejmuje buty . Chwilę jej z tym schodzi, wreszcie patrzy na mnie z jeszcze szerszym , prawie od ucha do ucha, uśmiechem.
- Mówiłam, nie lubią mnie -rzuciła i wskazała na zjeżoną Nalę, która kuliła się przy szafie Amber .
Wywróciłam oczami . 22:47.
- Co robiłaś do tej godziny? - zapytałam podejrzliwie .
- Byłam z Lucasem - uśmiechnęła się podstępnie . Była rozmarzona .
- Ze swoim braciszkiem ? - wciąż jestem zmęczona, ale jeszcze kilku zdań wysłucham.
- Adoptowanym - zakreśliła szybko granicę. -  .Mama adoptowała nasz w różnych czasach i w ogóle . Praktycznie nie jesteśmy rodzeństwem  .Planowaliśmy imprezę z okazji początku roku .Lubimy wykorzystywać tę pozycję . - ściągnęła spodnie. - Nie podglądaj . -mrugnęła do mnie w świetle jej lampki . Podciągnęła do góry koszulkę, a ja przymknęłam oczy i odpłynęłam. Ostatnim odczuciem, które poczułam był nieufny krok Nali po moich nogach .

Tej nocy przyśnił mi się naprawdę dziwny sen. Chelsea wykrzywiona grymasem bólu. Płakała, a ja miałam z tego satysfakcję . Nie chciałam jej pocieszać.
Wyciągała w moją stronę dłoń w oskarżycielskim geście . A ja beztrosko śmiałam jej się w twarz . Otworzyła  usta, pewnie by mnie zapewne o coś oskarżyć. Jednak nie dosłyszałam o co, ponieważ zerwałam się niczym poparzona .
Amber z chichotem wpadła do pokoju.

piątek, 22 marca 2013

Rozdział 11.


Obok mnie stanął zasapany, wysoki i bardzo umięśniony ciemnoskóry chłopak. Ręce miał zarzucone na biodra ,wystawały mu tylko dwie.. damskie nogi ? I już gdzieś widziałam te botki…
- Hej, Bree ! Erin ! – zawołała dziewczyna zza chłopaka. Zeskoczyła z gracją , dała chłopakowi buziaka ( Jezu, czy wszyscy w tej szkole mają swoją drugą połowę ?!) i uśmiechnęła się do mnie . Amber. – To jest Tyler. Tyler, Bree, Bree Tyler . Mój chłopak- przedstawiała nas sobie rozpromieniona.
Chłopak wzbudzał mój lek o przyjaciółkę . Przecież to on dzielił się z nią krwią ! Jeju, to było takie nieludzkie, w ogóle niedopuszczalne ! Dieta ! Tak to nazwała !
Niechętnie podałam chłopakowi dłoń .Uśmiechnął się do mnie lubieżnie .
Fuj. Już go nie lubię.
- Bree Monet.
- No już , koniec tego spoufalania . Muszę odjechać na swym dzielnym rumaku. – puściła do mnie oko i wsiadła na plecy Tylera. Zdałam sobie sprawę , że jej słowa miały podwójne znaczenie i natychmiast przybrałam kolor moich włosów .W różne dni reagowałam inaczej. Dzisiaj czas na wstyd.
Chłopak dosłownie odpatatajał w stronę drzwi z hałasującą Amber . popatrzyłam pytająco na Erin , ale ona tylko wzruszyła ramionami .
- Do pokoju – jęknęłam . Mam już dość na dziś. Erin także poddała się i wskazała ruchem głowy, że mam za nią pójść . W połowie obrotu uderzyłam o coś głową .
Odbiłam się o cos miękkiego i odskoczyłam kilka kroków dalej .
Otworzyłam gwałtownie oczy i już pomyślałam , ze zobaczyłam anioła . Blondynka stała przede mną . Mialła idealnie wykrojone usta, śliczne morskie oczy i … żuła gumę?
- Mhm, przepraszam ?
- No lepiej. Nie ładnie tak wpadać na nieznane spieszące się dziewczyny, rudzielcu .
Rudzielcu ? Zagotowało się we mnie . Podciągnęłam wyżej rękawy kurteczki i podeszłam do niej najbliżej jak się dało .
- Bez rudzielców mi tu, blondyno .
Dziewczyna również zdenerwowała się , ale w przeciwieństwie do mnie , to nadało jej tylko uroku. Wypluła gumę wprost pod moje nogi .Popatrzyłam w jej oczy morderczym spojrzeniem. Uśmiechnęła się do mnie uroczo . No prawie, efekt psuły tylko gigantyczne , bieluteńkie kły.Rzuciła się na mnie i ułamek sekundy później przygniatała mnie ręką na szyi do ściany . Bolało . Piekielnie bolało .Nie dałam się jednak zniewolić i pomyślałam dobitnie ” otumanienie „. Poczułam delikatne, przyjemne szczypanie w prawej dłoni. Tą właśnie dłonią dotknęłam przegubu jej nadgarstka i od razu poluźniła ucisk . Mięśnie puściły,a ja korzystając z zaistniałej sytuacji zrzuciłam ją z siebie . Upadłaby z hukiem , gdyby nie dziewczyny, które złapały ją i podniosły . Dopiero teraz zwróciłam uwagę na tłum gapiów dookoła . Nieźle, patrząc na nich są też tu nauczyciele . Najwyraźniej w tej szkole rozłącznie bijących się uczennic jest zbędne . Przecież , jeśli jeden zabije drugiego, to będzie aż dwóch uczniów mniej .
Dotknęłam końcówką języka wydłużonych nienaturalnie kłów. Chelsea już się przebudziła . Mam przerąbane .Przygotowałam się do kolejnego skoku, lecz wampirzyca tylko wyprostowała się , poprawiła turkusowe rybaczki.
- Chelsea, miło mi – podała mi dłoń . Otumaniałam .O co chodzi ? Czyżby To była zasadzka ? Ja ledwo ją dotknę, a ona chwyci mnie i wywróci na oczach wszystkich ?
Ostrożnie podałam jej dłoń.
- Bree, mi również ?
- Powiem Ci, wiewióreczko, że Cię polubiłam. – uśmiechnęła się uroczo, a w jej oczach naprawdę można było zauważyć iskierki radości.
- Przed chwilą chciałaś mnie udusić , prawda ?
- Prawda, ale to nie znaczy,że cię nie polubiłam .. Spodobał mi się twój temperament i ten chwyt . Ćwiczyłaś jakaś tajną sztukę walki ?
- Można tak powiedzieć – mimo nie pewności w jej towarzystwie uśmiechnęłam się lekko .
- No, więc poznaj moje najlepsze przyjaciółki . To jest Shaunee- wskazała na wysoką murzynkę po lewej – A to jest Claudia. – z kolei to była niska, typowo słodka Azjatka . Brakuje tylko tu Amber.
-Amber znam. – mruknęłam – Bree. – podałam dłoń obu . Niższa przyjęła ją w wielkim, słodkim uśmiechem na twarzy, zaś murzynka odrzuciła ja, kwitując to sarkastycznym uśmieszkiem .Okej.
- Więc, Bree w której klasie jesteś ?
- Drugiej.
- Ochoch. Ktoś tu minął pierwszą. Czyżbyś pisała testy na zdanie ?- Co ? Jakie testy ? Zdziwiłam się niebotycznie .
- Mmm, nie ? Nie pisałam żadnego testu .
Zdziwiła się równie mocno jak ja przed chwilą.
- Tak właściwie to jakiś tydzień temu dowiedziałam się się w ogóle tu przyjeżdżam – zarumieniłam się.
– Och, spokojnie , tutaj w Iksiu dobrze przyjmują ładne dziewczyny- mrugnęła porozumiewawczo Claudia. Iksiu ?
Już chciałam się zapytać „Złotego Tria” o co chodzi, ale poczułam delikatnie muśnięcie w plecy. Erin wyszła zza mnie. Całkowicie o niej zapomniałam, trochę głupio .
- O widzę, że wiewióreczka przyprowadziła kundla – zakpiła.
- Najwyraźniej wśród suk przyda się choć jeden kundel – wymamrotała Erin słodko . Jakby wyjęła mi to z ust .
Chelsea nie dała się sprowokować, co za tym idzie jej przyjaciółki również . Dziwne, zupełnie jakby były jednym.
- No cóż, do zobaczenia później , mała wiewióreczko – posłała mi całusa i odeszła wraz ze swoją świtą. Tylko Claudia odwróciła się, kiedy odchodziły i pomachała mi nieśmiało .
Odmachałam jej .
- No, to teraz jesteś w Klubie Suk . Gratulacje – warknęła Erin .
- Ja tylko zawiązuję nowe znajomości – burknęłam w odpowiedzi.
- Akurat z nimi ?
- Tak. Zaprzestańmy teraz .
- Dobrze , jak chcesz . Skoro miałaś siłę na bójkę , to masz pewnie siłę na poznanie jeszcze dwóch osób, prawda ?
- Szczerze ?
- Nie, okłam mnie, geniuszu.
- Okej . Tych dwoje i koniec . – ucięłam rozmowę . Tak mi się przynajmniej wydawało .
- Bądź dla nich miła .
– Będę .
Przecisnęliśmy się przez cały tłum by znaleźć się przy grupce chłopaków . Wśród nich stał poznany wcześniej rudy z okularami . Patrick ?
Zobaczył mnie i momentalnie się odwrócił .
- Cześć, mała . Już wiesz, która klasa ?
- Druga . – wymamrotałam .. Wciąż byłam jeszcze trochę zła przez jej naskok. Patrick najwyraźniej zauważył to i obejmując mnie ramieniem wprowadził w sam środek dyskusji trzech chłopaków .
- Hej, wszyscy, to jest nowa drugoklasistka , Bree. – Mrugnął do nich zza grubych szkiełek.
- Cześć , Bree – odpowiedzieli chórem chłopaki.
Zauważyłam, że Erin również stoi w kręgu teraz damsko-męskim i kuje palcem w żebro jakiegoś szatyna. Wyszarpałam się delikatnie z uścisku rudzielca. nie protestował, puścił mnie swobodnie . Podeszłam do Erin i zagadkowego chłopaka .
Pierwszy zauważył mnie owy szatyn. Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, cokolwiek powiedzieć wziął mnie w objęcia i kołysał jak małą dziewczynkę, po czym mnie odstawił . 
- Bree, oto Lucas. Mój przyszywany bart .
Zaśmiali się z żartu zawartego w tym zdaniu, który tylko oni znali
- Cześć, mała .
- Witaj, braciszku Erin . - uśmiechnęłam się promiennie. Dwójka popatrzyła na siebie wymownie . Kiedy Lucas odwrócił swój wzrok,ona wciąż wpatrywała się w niego . Yhym. Rodzeństwo .
- Widać, że nie jesteś pierwszoklasistką .
- Że niby co ? - uniosłam brew i przeniosłam wzrok na chłopaka.. - Że niby jestem stara ? - złożyłam ręce na piersiach i wydęłam usta .
- Że niby Że niby nie stoisz w kącie pierwszaków. - sparodiował mnie .
Kąt pierwszaków ? Erin wymownie skineła głowa w stronę dużego okna na końcu wielkiej auli . Wspięłam się na palcr, ale to nie wystarczało . Z odsieczą przybył Lucas i chwytając mnie mocno w pasie uniósł wyżej .
- Dzięki - sapnęłam .
Rzeczywiście. Pod oknem, tuż przy sekretariacie, gdzie była już dzisiaj zebrał się tłum dziewczyn i chłopców . Wokół kilka co pewniejszych siebie osób odchodziło od zbiegowiska i próbowało zagadać , najwyraźniej do " starszaków " . 
Klepnęłam lekko dłonie Lucasa, dając mu do zrozumienia, że chcę zejść.Postawił mnie na ziemi, bez żadnych zażaleń . Lubię go .
- I tak co roku- prycha. - Stoją tam i myślą, że nikt ich ...
- nie skrzywdzi - kończy grobowym głosem Erin .
Oboje wpatrujemy się w nią. Najwyraźniej ona też przez to przeszła .
- Taaak, a potem rośnie z nich takie nie wiadomo co - parsknął Lucas, a Erin zapominając o sytuacji sprzed sekundy walnęła go biodrem . Atmosfera została rozluźniona .
- No więc, Bree skąd pochodzisz ?
 -  Z Topic, Ameryka Środkowa .
- Mmm, Meksyk . A nie wyglądasz . 
- Za to ty nie wyglądasz jakbyś maił kilka wieków .- odparowałam .
Przyglądnęłam mu się. Miał tak brązowe włosy i oczy , że wydawały się być w jednym odcieniu . Imponującej muskulatury to on nie był, ale mała wagą nie mógł się pochwalić. Styl ubierania też jakiś nie nadzwyczajny, po prosu szara koszulka w serek i czarne, gładkie spodnie . Nic przesadnego . Wyglądał jak typowy chłopak z sąsiedztwa . Miły i bardzo przyjacielski . No i daje głowę, że taki własnie był. No i oprócz był, to trzeba mu przyznać , przystojny . Nie tak powalająco, ale tak skromnie przystojny . Jak na wampira... 
- Skąd niby wiesz, że przeżyłem tyle lat ?
- Co , a niby nie ? Jesteś niby młody ?
- Kochana, kto powiedział , że jestem wampirem ? - wyszczerzył się .
.. albo i nie na wampira .
 - Och ,

Rozdział 10 .

Dlaczego.Moje. Zycie. Musi. Być. Tak. Okropnie . Porąbane ?!
Upadłam z cichym jękiem na podłogę, a z mych oczy wreszcie poleciały łzy. Turlałam się po podłoddze , krzyczałam i waliłam w podłogę, jakbym właśnie zobaczyła śmierć Nali. Zatraciłam si.ę w żalu.Poczułam jak Erin niezręcznie chce mnie przytulić. Nie ma wprawy. ” Ogarnij się, Bree. Natychmiast ” zabrzmiał głos w mojej głowie. Zerwałam się jak podpalana z podłogi szybko otarłam łzy i ruszyłam ku lustru.
- dziewczyno , ty jesteś w ciąży ?!
- nie – bąknęłam
- Jesteś pewna ? Twoje wahania humoru są okropne . W ogóle co to było rzuciłaś się na podłogę i wrzeszczałaś, jakby Cię ze skory obdzierali, a potem zrywasz się nagle i chcesz się malować?!
Odwróciłam się z zamachem i spojrzałam na nią groźnie.
- Nie. Jestem. W. Ciąży. – wysyczałam przez zęby. Głośno odetchnęłam i słabo powiedziałam . – Ja po prostu mam za sobą trudny miesiąc, okej ?
- Okej. Co w ogóle robisz ?
- przemywam twarz, zmywam makijaż i tuszuję rzęsy . Różniej idziemy obejrzeć resztę szkoły .
- Górna pólka . Rzeczy moje i Amber.
- Dzięki .
Powoli umyłam mydłem twarz, po czym delikatnie przejechałam wacikiem wokół oczu i po policzkach. Zamknęłam oczy a moje usta zrobiły ” o ” . Nigdy nie lubiłam mocnego makijażu . Tuszowałam najwyżej rzęsy i nakładałam błyszczyk. I bez reszty wiedziałam , że wyglądam perfekcyjnie . Użyłam zalotki i szybko pomalowałam się .Idealnie .Odwróciłam się do Erin , która wciąż przyglądała mi się z ciekawością .
- I jak ? – zapytałam retorycznie .
- Słodko .Uroczo . Jak zawsze . – wzruszyła ramionami . – Mogę to stwierdzić , mimo , że znam Cię ZALEDWIE JEDEN DZIEŃ .
Obydwie ryknęłyśmy śmiechem i ciągle w dobrym humorze wyszłyśmy na korytarz,i po schodach do pełnej ludzi auli .Wow, tu jest naprawdę masa ludzi .
- To .. – ogarnęła gestem ze schodów widoki – jest nasz szkoła . Teraz czas Cię zapoznać z ludźmi , potem z budynkiem , a na koniec , nasz ukochany plan zajęć !
Zachichotałam . Jej poczucie humoru naprawdę mnie bawiło , co rzadko się zdarzało .
Wzięła mnie za rękę i przeprowadziła dumnie przez schody do pierwsze grupki .
- To… – pościła mnie i okazała towarzystwu . Zawtórowałam jej wybitną pozą i dzióbkiem . ZMIENNA . – jest nowa . Bree. Bree poznaj Marthe.
Przyjrzałam się dziewczynie .Miała bardzo śniadą cerę, och okropnie , wyglądała jak prawdziwy upiór. Niebieskie oczy nie współgrały z za dużą czarną koszulką z logo jakiegoś metalowego zespołu i z dobranymi legginsami. przyglądała mi się badawczo i już wyciągnęła dłoń, by mnie dotknąć ale ja odsunęłam się lekko i uśmiechnęłam uroczo . Dziewczyna zatrząsnęła swoimi farbowanymi czarnymi włosami i spróbowała ponownie .
Tym razem zrobiłam zdecydowany krok w tył i wpadłam wprost w czyjeś mocne dłonie .
- Aaah ! Przepraszam , przepraszam , przepraszam … – odwróciłam się i wtedy zobaczyłam do kogo mówię .
Wow, jaki duży. Wysoki chłopak uśmiechnął się do mnie i pomachał z góry dłonią . Wow. – A to jest, jest Damien. Portugalczyk , niech Cię nie zmyli jego akcent- mrugnęła do mnie .
Popatrzyłam onieśmielona w górę , na twarz olbrzyma . Do dobra, on ma ze 2 metry . To nie jest tak dużo.Ale on był umięśniony .O szlag , o nie miał wysokości i grubości on miał wysokość i szerokość . Zaczęłam chichotać jak głupia.
- Co ? – zapytał nad wyraz normalnym głosem .
- N-nic. – zaśmiałam się ostatni raz i przyjrzałam się jego twarzy.
Duże oczy , pełne usta i – chichot- bokobrody .
- Śmiejesz się ze mnie, mała ?
- N-niee.
- Czyżbyś mnie się bała . – schylił się lekko i zajrzał mi w oczy .- Ależ ja jestem milutki jak baranek .
-och . Aha . – założyłam dłonie.
- Mhmhmmmmm , Damien ?- zabrzmiał tubalny głos .
Momentalnie odwróciłam się i katem oka ujrzałam zawstydzonego Damiena .
- Co to mialo być ? – zatupał nogą jakiś niski facet o tubalnym głosie i rzadkim zaroście .
-O, przestań Eduardo. – zachichotała Martha.
Wzdrygnęłam się. Chłopak patrzył na mnie podejrzliwie swoimi ciemnymi oczami . Co chwilę przenosił wzrok na Damiena.
- Co to było ?! – wybuchł po chwili.
-M, eh.. No wiesz, Bree i ja tylko rozmawialiśmy…
-0 A A A h ! Bree !To wy po imieniu . Kwietnie . Genialnie. – żachnął się .
Mmm.. Eduardo ? Nie złość się. Ja naprawdę tylko rozmawiałam z Damienem. Jestem Bree. – dodałam wesoło i podałam mu dłoń. Ten popatrzył na mnie jak na natręta i odwrócił wzrok.
ręce opadły mi bezwiednie, byłam przytłoczona jego nienawiścią . O co ? Był zazdrosny o Damiena ? O, błagam .
Do tego wszystkiego dołączyła się jeszcze Martha.
- Hej , Eduardo, ty zgryźliwy, stary dziadzie ! – zawołała – Damien jest czysty. Pilnowałam go. – walnęła się w pierś i puściła do mnie oko. Czy ona specjalnie wepchnęła mnie w olbrzyma by wywołać nikłą sensacje w tym gronie ? Spojrzałam pytająco na Erin. Ona wzruszyła ramionami. Z zaskoczeniem poczułam ciało przylegające do mojego , i wtedy zrozumiałam , że ktoś mnie przytula . Spojrzałam kto. Przerażając Martha.
Szepnęła mi do ucha :
- Nie martw się, jeszcze Cię polubi. Jest po prostu chorobliwie zazdrosny o Damiena . Wiesz, ci Geje .
Uśmiechnęłam się i przytuliłam ją delikatnie, nieśmiało. Damien i Eduardo ? Geje ? No kto by pomyślał . Prychnęłam w myślach.
W całym moim życiu miałam wiele razy do czynienia z homoseksualistami,ale nigdy nie widziałam , by dzieliło ich jakieś 50 cm wzrostu, kraj pochodzenia , religia, a to wszystko na raz .
Wzdychnęłam po wpływem emocji. Muszę odpocząć i wszystko sobie przemyśleć wszystkie wydarzenia od spotkanie Amber do dzisiaj. O tak , muszę to zrobić szybko. Najlepiej teraz.
- Erin, może na dzisiaj już koniec ? Proszę ?
- Ale jeszcze szkoła, rozkład zajęć, chłopcy … – wymruczała ostatnie.
- Jacy niby ?
- Wiesz, jeszcze Lucas, Patrick…
- Jeżeli Patrick posiada wielką burzę rudych włosów, to już go poznałam , A Lucasa mogę jutro. Prawda ?
- A co z zajęciami ?
- Jutro rano się wszystkiego dowiem.
- No dobra, Ale jakbyś nagle chciała do toalety, to musisz gonić aż do naszego pokoju- wydęła usta
- Dam radę .
Widziałam , że nie była przekonana. Z miną pewną niedowierzania, zapewne z braku zainteresowania Lucasem ruszyła przed siebie . Przez wielki tłum ciał . Już pomyślałam, że za chwilę odpocznę . Myliłam się. Ciemna skóra błysnęła mi w tłumie ludzi .

Rozdział 9.


Demonem ?!
Oddech momentalnie przyśpieszył się , a do oczu naciekły łzy. Doczołgałam się na moje łóżko . Miękki materac układał się idealnie pod moim ciałem, tak ,że wcale nie było czuć sosnowego drewna i takiegoż stelażu.
Erin bez słowa zgięła moje kolana i wyszeptała :
- Do 20 .
To odliczeniu poczułam się trochę lepiej , mimo ,że dalej wstrząsały mną lekkie torsje .
- Mam to samo .-bąknęła .
-Demonem ?- zapytałam cicho .
- Mhm. Niby od urodzenia , ale nigdy przed szkołą z tego nie korzystałam.
- Jak to wykorzystujesz ?
Dziewczyna leniwie pstryknęła palcami i zmarszczyła brwi , a na mojej sosnowej szafce pojawiły się chusteczki .O! Ze zdumioną miną wyciągnęłam jedna z opakowania i dokładnie przyjrzałam się jej . Hmmm .
- Z mojej torby .
Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie .
-Mhm . Rozpakować cię w ten sposób ? Muszę poćwiczyć.
- Nie dzięki . Zresztą mój tato z mamą zaraz przyniosą moje rzeczy . o! Masz może uczulenie /
- Na co ?
- Na koty ?
- Nie , ale …
I właśnie w tym momencie do pokoju wparował tato w wielka paczką na rękach i mama z walizką na kółkach przy boku .
Tato położył delikatnie pudło u mych , wciąż podciągniętych pod szyję , nóg i uśmiechnął się do Erin .
- Frank Monet, tato Bree , miło mi cię poznać .- wymienili uścisk dłoni .
- Erin Trawley , jej nowa współlokatorka .
Mama odprowadziła walizkę do łózka i ze szczerym uśmiechem podała dłoń Erin .
- Eleonpora Monet, mama Bree.
- Erin Trawley .
Ku mojemu zdziwieniu mama nachyliła się do ucha mojej współlokatorki i zadała jej krótkie pytanie . Erin przytaknęła. Następnie mamo wysyczała jej coś w ucho i przybrała sztuczny uśmiech. Pogłębiając moje zażenowanie sytuacją Erin również powiedziała coś mojej mamie na ucho i obie serdecznie uśmiechnęły się do siebie . Wymieniła zaskoczone spojrzenia z tatą .
-Mmm… Mamo , co to było ?
- Nic, kochana . nie przejmuj się. – uśmiechnęła się .
Ciągle ich podejrzewałam o jakiś spisek , ale ostatecznie tato przerwał chwilę ciszy.
- Mhm, to my wam nie będziemy przeszkadzać…
- Oh , tak dobrze. – podeszłam do łóżka i otwarłam klatkę . Nala wypadła jak burza i uciekła w drugi kąt pokoju .
Rodzice po kolei uściskali mnie, bąknęli , że zadzwonią się umówić i wyszli .Zostałam sam na sam z Erin .
- Więc, co mi chciałaś powiedzieć, zanim nam brutalnie przerwano ? – zapytałam ,rozpakowując się powoli .
-Koty mnie po prostu nie lubią . – stwierdziła . Popatrzyłam się na nią jak na idiotkę, a ta wzruszyła ramionami i wskazała na Nale .Kotka prychnęła . – widzisz.
- Och. Dlaczego ?
- Koty wyczuwają zło .
Cofnęłam się o krok i opadłam na łóżko .Zło ? Czy ona chce mi powiedzieć, że demony to czyste zło ? Nie, tak nie może być .
- Wstań . Trzeba Cię oprowadzić. – klasnęła w dłonie .
Pociągnęła mnie za ręce i wstałam . Podeszłyśmy do tajemniczych drzwi na końcu pokoju. Otworzyła je i zjawiskowo zrobiła wielki wykrok i zaprezentowała .
- Oto łazienka !!!
Mhm. No cóż, nie ma wielkich rewelacji, ale łazienka jest .
Cała tonie w błękicie . Jedynie umywalka, prysznic oraz toaleta były białe. Nawet dywanik był w biało-kazuarynowate koła .Jedynym elementem nie pasującym tutaj była masa różnokolorowych kosmetyków oraz drugie drzwi. Podeszłam i delikatnie przesunęłam palcami po półeczce .
- Twoje ?
Zaprzeczyła głową.
-Amber ? – uniosłam brew . Ona nigdy nie lubiła aż tak różnorakich kosmetyków.
- Nie .Zostaw. – syknęła.
Popatrzyłam na nią, a ona zrobiła mega zrezygnowaną minę.
- Okeej.
Podeszłam do drzwi i lekko położyłam dłoń na klamce. Jestem jedną z tych osób, które lubią wszystkiego dotknąć . Tak, wszystkiego.
Erin w jednej sekundzie podleciała do mnie i walnęła ostro w rękę .
- Ała !!! Co z tobą?!
- Nie otwieraj ich ! Nigdy !
- Co tam jest ?
Po dłuższej chwili Erin szepnęła :
- Pokój Chelsea.

Rozdział 8 .

Droga do szkoły była nudna, długa i monotonna. Mijaliśmy na zmianę miasteczka i wsie, czasem jakieś pola . Już po kilku minutach mi się znudziło . W radiu leciały jakieś stare smętne kawałki , co ku uciesze rodziców , a mojej deprymacji spodobało się wszystkim oprócz mnie . No więc nic nie zmienialiśmy.
Jedyne co w drodze mnie cieszyło to krótka wymiana zdań z Amber. Okazało się, że w szkole panują dość łagodne zasady i nie trzeba tam nosić mundurków. Zamiast Wychowania Fizycznego mamy Wychowanie Obronne , a zamiast WDŻ, przystosowanie wampirze. Trochę mnie cieszyło, że więcej nie będę słyszała o ludzkich , przyziemnych sprawach.
Ponadto , tato mnie uświadomił, że chodzę do klasy z Amber i , o niebiosa, z Erin. Amber szepnęła mi na ucho, że z Chelsea też . I z jej ekipą, cokolwiek to znaczy. Potem wytłumaczyli mi funkcjonowanie szkoły ; jeśli uczeń złamie któreś z zasad,któreś z zasad , dostaje karę adekwatną numerem . Ku mojemu zdziwieniu , w regulaminie jest zabicie osoby na terenie szkoły ( wampira , DEMONA itp. również ) , grozi wyrzucenie ze szkoły. Przez około 20 km po tym, jeszcze byłam zdziwiona.
Kiedy wreszcie dojechaliśmy pod budynek odetchnęłam z ulgą . I nie tylko, bo zamek , inaczej nie mogąc określić , zapierał wdech w piesiach . Wysokie, masywne zamczysko zajmowało z 5 akrów, mieściło w sobie sale wykładowcze , basen, zasłonięte boisko i sypialnie. Spojrzałam na Amber, która przyglądała się budynkowi z dozą odrazy i czułości w spojrzeniu . ” Mieszkam w samym uniwerku ” . Jeśli ja mam mieszkać z nią , to znaczy , że już niedługo sama nabędę to spojrzenie . Na razie w moim czai się strach.
Spojrzałam na rodziców nerwowo i powoli zaczęłam .
- Może wyjmiemy Nalę ? Dziękuję, za zgodę . – Tato popatrzył na mnie krótko, ale przenikliwie i odszedł po kotkę .
Tymczasem mama już pewna siebie ruszyła do dwuskrzydłowych, potężnych drzwi szkoły. w drodze za nią cicho spytałam Amber .
- Jaka dieta ?- uniosła brew . – Ta , o której mówiłaś mi przy pierwszym spotkaniu.
Zrumieniła się .
- O, no wiesz, nie z żyły od człowieka tylko.. – zerka nerwowo – innego wampira.
Moje źrenice rozszerzyły się.
- Nie mów nikomu , dopiero zaczynaliśmy.. – syknęła .
- Zaczynaliśmy ? – uniosłam brew z przerażeniem .
- Tak, zrobiliśmy sobie przerwę, bo to dość… nieskuteczne – westchnęła. – Ani słowa nikomu.
Dalszą drogę podążałyśmy w milczeniu za mamą, aż do gabinetu dyrektorki.
- Do zobaczenia w pokoju – zawołała Amber, gdy wchodziłam wraz z moja rodzicielką .
Podeszłyśmy pod biurko sekretarki.
- Przepraszam, ale dyrektor Seweney obecnie nie ma . – popatrzyła na nas . – W czym mogę służyć?
Wysoka kobieta , w wielkimi piwnymi oczami i czarnymi, grubymi włosami , z pewnością w przeszłości hipiska zwróciła się do nas.
- Bree Monet , nowa uczennica . Chciałybyśmy się dowiedzieć, w którym pokoju uniwersyteckim zamieszkuje i poprosić o klucz i harmonogram .
- oczywiście .
Szybko wklepała informacje do starego, białego komputera stojącego z zagraconym biurku i jej tęczówki powiększyły się na widok naszych danych.
- Pokój 113, harmonogram zajęć czeka na szafce przy łóżku. – powiedziała z wielką dozą podziwu w głosie .
- Dziękujemy . – odpowiedziałam , patrząc jej prosto w oczy . W jej wielkie, pełne uznania oczy .
Wyszłyśmy w pełnym już ludzi – raczej nie ludzkich ludzi – holu mama zwróciła się do mnie .
- Poczekam tu na Franka. Nie martw się , zaraz do ciebie przyjdziemy .
Sama spinałam się na górę i w zamyśleniu wpadłam w kogoś . Burza rudych włosów i okulary odezwały się do mnie z uśmiechem .
- Hej, mała . Nowa ?
- Mhm.
Chłopak , z którym rozmawiałam naprawdę składał się głównie z wyżej wymienionych współczynników . Miał wielkie , okrągłe okulary, z czarną jak smoła oprawką , szeroki uśmiech i masę rudych loków na głowie . Po za tym był meega chudy i wysoki . Ubrany był w prążkowany sweter i spodnie khaki . No i oczywiście miał nienaturalnie wydłużone kły.
- Patrick.
- Bree.
- Do której chodzisz ?
- Słuchaj , Patrick , własnie szłam na górę by się tego dowiedzieć i w ogóle . Przepraszam , ale muszę dam dojść .
Poszerzył swój uśmiech i usunął mi się z drogi .
- Na razie, mała – zawołał na odchodne .
Okeeej . Byle by dość do pokoju , nie wpadając na nikogo .
Uff. Udało się . Powoli otwarłam drzwi , a tak Amber siedziała z kimś na łóżku .
Była to drobna , blada dziewczyna z krótkimi czarno- czerwonymi włosami . Miała na sobie długa czarną koszulkę i szare legginsy . Do tego ponabijane ćwikami glany i srebrny , błyszczący lakier . Mmm , ładnie .
- Hej? – powiedziałam nieśmiało .
- Och , Bree , już jesteś chodź tu . – podeszłam bliżej . Dziewczyna przyglądała mi się swoimi szarymi, wielkimi oczami z ciekawością. Niczym polujące zwierze .- To Bree , a to Erin.
Amber wstała pchnęła mnie lekko w kierunku dziewczyny i ruszyła w stronę drzwi .
- Miłego bratanie się , ladies . Erin , oprowadzisz Bree ? Dzięki . – rzuciła , posłała nam całusy i uciekła w podskokach .
Spojrzałam na porażoną , tak jak ja dziewczynę . Dopiero teraz zauważyła drobny, świetlisty makijaż na jej powiekach .Ona też popatrzyła na mnie .
- Jak długo tu będziesz mieszkać ? – syknęła .
Przestraszyłam się , ale mój fason wziął nade mną górę .
- Jak długo będę tylko chciała , co ci do tego ? – zaskrzeczałam .
Ku mojemu przerażeniu dziewczyna uśmiechnęła się .
- Dobrze , nie jesteś taka łatwa jaka się wydajesz , lisku . – Lisku ? – Masz tupet , już Cię lubię .
Ulżyło mi .
- Chodź , oprowadzę cię .
Wstała zrzucając swoje ciężkie buty na podłogę .
- Oto nasz pokój . – omiotła dłonią pomieszczenie .
Pokój był w sam raz na trzy osoby .Stały tu trzy łózka , trzy szafy , trzy nocne stoliki i tyle samo lampek na nich . Podłoga była drewniana. Część ścian przy łóżku Amber była jaskrawo zielona, tak jak jej narzuta . Poznałam , to był jej ulubiony kolor . Środkowe ściany były białe , a łóżko niczym nie przykryte . Moja siedziba . Za to na przeciwko wejścia i po prawej stronie ściany mieniły się czerwienią , ze srebrnym blaskiem . Część Erin , której narzuta była satynowa i czerwona .
- Czerwony to mój ulubiony kolor. – stwierdziła.
- Och , mój biały , więc mi nic nie przeszkadza . wiesz, wampir powinien lubić czerwień , ale nie ja .
- Wampir ?
- Mhm.
- To fajnie . Bo ja demon .

Rozdział 7.


Magazyn płonął . Nie jestem pewna , czy mój tato jest w środku , czy zdążył uciec . A ja tutaj , jakby nigdy nic stałam oszołomiona . Najpierw uciekam przed pożarem z magazynu , by zgubić się . Chwilę potem jestem atakowana , przetrzymywana i dowiaduję się , że przez wampira . Moje życie jest popieprzone .
Przeciwnik odwrócił głowę , co wcale nie oznacza że mnie puścił . Ba , nawet nie poluzował chwytu
- Mhm , przepraszam ,a le tam się pali . Puścisz mnie , czy pozwolisz żebym się spaliła … ?
- Och , no nie wiem .Ucieknę i zabiorę cię ze sobą , może ?
- Ne odpowiada się pytaniem na pytanie . – no ni! znowu flirtuje z przeciwnikiem – wampirem a przede mną się pali .
- Ja odpowiadam . Zamknij oczy na 5 sekund .
- Mam Ci zaufać ? – prychnęłam . – Zapomnij .
- Proszę .
No dobra ! Zgodziłam się . . Po przymknięciu powiek poczułam naglą swobodę ruchów . Szybko policzyłam do pięciu i otwarłam je . Chłopaka już nie było . Tylko gdzieś w oddali unosiła się mała chmurka kurzu , jakby ktoś tamtędy szybko przebiegł .Spojrzałam na zwitek w ręce . Już się trochę zamoczył od potu i wilgotnego powietrza .Widniały tam napisy ” Kieruj się na południe ,tam będzie smoód , pojedzie do … ”
Smoód? … ?
No cóż, trzeba kierować się według instrukcji . Jednak zamiast biec od razu skazanym kierunku , ruszyłam do magazynu .
Dopiero w biegu zrozumiałam powagę sytuacji . W budynku mogli być moi rodzice . No , a poza tym inni ludzie , którzy się o mnie troszczą. Przecież na mój ratunek przybyło tak wiele osób, a ja zajęta tamtym chłopakiem zapomniałam o nich . To nietypowe dla mnie . To przez tego typa ! ?Najwyraźniej pochłaniał mnie po całości. No cóż , bywa .
Biegnąc rzez czarny dym uświadomiłam sobie , że ja też mogę zginąć . Ratując moich popleczników .Jak bohaterka!Wymachując rękami czołgałam się na kolanach do wielkiej hali widziałam tylko z każdej strony nadciągające buty .
- Ratuuujcie sięęęę ratuujcieee się wszyyyscyy !- wrzasnęłam .
Do gardła dostał mi się trujący dym . Nie mogłam oddychać , czułam jak moja śmierć nadciąga. Ostatni obraz jaki widziałam przed totalną czernią by dym i buty . Nade mną , pode mną – dym. A po bokach , a od czasu do czasu nawet przeskakujące nade mną buty .Z zaskoczeniem zauważyłam , że głównie czarne, bardzo rzadko brązowe , a białe to już w ogóle .
Obraz powoli zamazywał się , a czułam się jakbym cierpiała na kurzą ślepotę i zapadałby mrok .Powoli traciłam zmysły . Dusiłam się . Wiedziałam to , bo akurat tej lekcji biologi nie opuściłam . Nie wiem , czy jestem za to wdzięczna losowi , czy nie .
Powoli odpływałam w niebyt . Gdzieś z zewnątrz usłyszałam podążający ku mnie głos taty . ” Bree ! Bree ! ” . Zabawne . Nawet śmieszne jest to , że zaprzepaściłam trud wydostania mnie z rąk Dłoni . A ja tak po prostu najpierw uciekam od oprawców , a potem wpadam prosto w ich Dłonie . Yhm . Dobry chamski żart , zawsze na miejscu . Umierałam , a pomyślałam o reakcji moich rodziców na taki żart . Pewnie oburzyliby się i powiedzieli coś w stylu ” Bree ! Bądź milsza ! ” .A jakieś pół godziny później śmiałabym się po kryjomu z tatą , w garażu .A teraz , ratując mu życie , leżę tu, umierając .
Otwarłam oczy. Czy tak wygląda niebo ? Albo piekło ? Taaa, raczej to drugie . Szybko mrugam . co do … ? Wszędzie wokół dzienne światło , pod tyłkiem mi miękko i ciepło . Mmm… Przyjemnie . Przewróciłam się na lewy bok i podgięłam nogi . Nagle ktoś zerwał się z łóżka i otulił mnie ramionami .
-Oh, Bree , tak się bałam . – usłyszałam słaby , lekko zaspany głos młodej kobiety ,
- Amber ?
- Jestem tu.
Chcę się unieść uścisnąć przyjaciółkę,ale moje plecy sprzeciwiły mi się. Po za tym w żołądku poczułam okropny wstrząs .Jęknęłam .
- Nie ruszaj się .Pójdę po coś do jedzenia .
Czekam i zastanawiam się, gdzie jestem. Nagle ściany nabierają wyraźnych kolorów i już rozumiem . Jestem w domu . W pokoju gościnnym .Jak dobrze . Amber wróciła szybko z plastikową torbą, wypełnioną czerwienią . Podała mi ją ostrożnie i spojrzała na mnie z troską .
- Pij powoli .
Przyłożyłam torebkę delikatnie do ust i ssę powoli . Moją jamę ustną wypełnia eksplozja smoków . Kły mi się wydłużają , a ja , bez chwili zastanowienia , wbijam je w torebkę . Krew nie jest ciepła , ale nie jest też najgorsza . Trochę kwaśna i w temperaturze lodówki , i choć wolałabym słodką z żyły , wiem , że to wszystko , na co mogę na razie liczyć . Ssę zachłannie , a mój organizm wstrząsają leki dreszcze . Po chwili odsuwam od siebie pustą torebkę i przelizuję zęby z krwi . Już mi lepiej .
-Amber, mogę wstać?- patrzy na mnie nieufnie . – Proszę ?
Moja mina bezbronnego szczeniaczka pokonała jej niepewność , a ona podała mi rękę .
Wstaje chwiejnie . Kręgosłup mnie jeszcze lekko boli i czuję się stosunkowo słabo . Nie zważając na te okoliczności chwytam mocno Amber za ramie i kieruję się do salonu .
Zastaje tam rodziców rozmawiających cicho z nieznaną mi kobietą . Kiedy staję w progu wszystkie oczy kierują się na mnie . Lubię to uczucie .Lubię być w centrum uwagi . Teatralnie opierając się na Amber wchodzę dziarskim krokiem i opadam z cichym jękiem na przeciwko rodziców , obok nieznajomej . Obok mnie delikatnie , z gracją siada Amber .
Na widok mojego zjawiskowego wejścia tacie drgają kąciki ust , jakby miał się zaraz roześmiać , a mama przybiera minę rozbawionej dyktatorki . Moje usta samoistnie rozciągają się w leniwym uśmiechu . Z trudem wstaje i podaje dłoń siedzącej kobiecie .
- Przepraszam za te niestosowne maniery, ale jestem bardzo zmęczona . Bree Monet. – wymieniamy uścisk dłoni .
- Ależ nic nie szkodzi .Janette Devis. Pani burmistrz – orzeka z wyższością . Unoszę lekko brew , a mój tato pokazuje kły palcami . Kątem oko widzę karcące spojrzenie mamy .
Siadam powoli i nagle się zaciekawiam . O czym oni rozmawiali?
- Przepraszam , ale co było waszym tematem rozmowy ? – przerywam ciszę .
- Ty ,Bree. Otóż – tato nabrał powietrza . – Po twoim zniknięciu , Amber niezwłocznie nas powiadomiła. Jeździliśmy po całym mieście . W międzyczasie zadzwoniłem… – spojrzał na mamę – zadzwoniliśmy do naszych przyjaciół z miasta . Właśnie Janette powiedziała nam o starym magazynie 50 km stąd. Zebraliśmy wszystkich i ruszyliśmy na odwet .Cóż , odbiliśmy cię, ale .. – urwał , uniósł brwi i rozłożył dłonie . No nic, ważne , że przeżyłaś.
Spojrzałam pytająco na mamę , a ona spokojnie pokiwała głową. Przeniosłam spojrzenie na panię burmistrz.
- Tak , Bree , mi też nie śpieszy się do śmierci. – zerka na zegarek.- Przepraszam wszystkich, ale muszę już iść . Mam zebranie .
Wstaje szybko i podaje jej rękę .
- Wydajesz się być ciekawym czło.. Wampirem. Mam ochotę się z tobą spotkać . – wciska mi w dłoń wizytówkę .- Przecież Dłoń wysyła swoich na całodniowe przeszpiegi wyłącznie w wypadku ważnych osób . – mruga do mnie .
Podczas gdy stoję lekko zszokowana , kobieta żegna się z resztą i wychodzi . Opadam na kanapę i zwijam się w rogu .
- No cóż, Bree – patrzę na tatę .- Zechciałabyś nam teraz wyjaśnić, dlaczego nie postąpiłaś zgodnie z instrukcjami , tylko pobiegłaś gdzieś indziej ?
Jego wzrok jest surowy, co się rzadko zdarza , toteż ja jeszcze bardziej się skuliłam . Nagle mnie olśniło .
- Chciałam go napaść i udowodnić , że sama też potrafię się bronić . Zresztą – zerwałam się na równe nogi podeszłam do mamy – Obejrzyj sobie i sprawdź mnie .
Mam przyłożyła rękę,ja minimalnie kiwnęłam, a moje wspomnienia blakły .To wielkie drzewo ? Buk? Cis? Dąb? Teraz było jedną wielką plama szarości. Chłopak stał się bardzo rozmazany , ledwie było widać jego oczy . Następnie pożar..
- Tego nie , proszę . – wypowiedziałam cicho .
Mama szybko odciągnęła rękę i spojrzała na mnie pytająco . Nieśmiało uśmiechnęłam się .
- Mówi prawdę , pobiegła za nim, zgubiła się . Podbiegła pod drzewo i tam ją zaskoczył . – Mama podała mu okrojoną wersje wydarzeń . W duchu odetchnęłam z ulgą .
Tato zmarszczył brwi i chwycił lekko za dłonie .
-Nigdy więcej nie udowadniaj nam ,że umiesz się bronić . My to wiemy .No . – Wstał i pościł mnie . – Ty musisz się zbierać do szkoły . a ty Amber .– kiwnął dziewczynie koło drugiej sofy- miej na nią oko.
Jęknęłam . Tyle wydarzeń , a potem jeszcze szkoła .