poniedziałek, 25 marca 2013

Rozdział 12.


 -Aż tak bardzo zdziwiona ?
- W sumie to niezbyt. Demon , tak ?
 Pokiwał wraz z Erin ochoczo głowami .
- Ach. Przyrodnie rodzeństwo, tak ?
 Znowu to zrobili tym razem z trudem kryjąc wybuch śmiechu .
- Och, tak, tak . Lucas Trawley i Erin Trawley - powiedział chłopak pokazując to na siebie, to na Erin i wybuchając śmiechem.
- Tak, rzeczywiście, zabawne. - burknęłam .
- Och, wiewióreczko - szlag mnie zaraz trafi z tą małą i wiewióreczką - On naprawdę jest moim bratem przyrodnim , adoptowanym - wyszczerzyła się .
- Nie mów do mnie wiewióreczko- wysyczałam . - Ani mała . - zagroziłam palcem Lucasowi .
Chłopak zrobił taka minę jakby to nie była jego wina i uniósł do góry obie dłonie .
- Spokojnie , wampirzyco , nie zadzieraj z demonkiem . - mrugnął i wraz z Erin ryknął śmiechem .
Krew mnie zalewa . Odwracam się na pięcie i ruszam w stronę schodów
- Czekaj ! - słyszę za sobą stłumiony głos Erin .  -Wytłumaczymy Ci .
- Może kiedy indziej .  Zaświergotam za siebie i zaczynam wspinaczkę po schodach .
Docieram na moje piętro i zauważam, że drzwi numerowane są nie po kolei tylko w nierównych odstępach. Mniejsza .
Z hukiem weszłam do mojego pokoju i bez zastanowienia rzuciłam się na łóżko . Wreszcie spokój . Wtuliłam twarz w puszystą, śnieżnie białą poduszkę .Pachniała lawendą . Wtedy uświadomiłam sobie : czas się rozpakować .Powoli zczołgałam się z łóżka i z niechęcią rzuciłam krótkie spojrzenie na bagaże . No trudno, trzeba zając czymś ręce i głowę. nie mogę myśleć teraz o tej szkole . Nie teraz, może nocą .
Wyciągnęłam walizkę i rozsunęłam zamek .
- Miau . - usłyszałam za sobą .
Chrzanić rozpakowywanie się pomyślałam od razu. Rzuciłam się z powrotem na łóżko i zakiciałam .Nala przybiegła do mnie z cichym łoskotem kocich łap i położyła się koło mnie .
- Moja kica . - zamruczałam głaskając ją po rudym łebku. Podchwyciła moje cisze mruki i sama zaczęła snuć swoją kocią, miłą uchu historię.
- Ślicznotko,  gdzie twa kuweta ? Miseczki ? One są w twojej torbie , w twojej, w twojej. - Głaskałam ją jeszcze przez chwilę .
Jestem okropną panią.  Muszę dać jej jeść,ale nie chce mi się ruszać . Szkoda , że nie umiem tak jak Erin. To by było fajne. Tylko trzeba się mocno skupić na dowolnej rzeczy,chyba . Karma dla kota , pomyślałam  rozbawiona .. Coś ciężkiego uderzyło mnie w bok. Nala , pomyślałam . Tyle , że kociczka wciąż potulnie nastawiała się po pieszczoty poniżej mojej dłoni  Sięgnęłam ręką po nieznany ciężar i chwyciłam zimną stal .Z małej, okrągłej puszeczki patrzył na mnie zadowolony, puszysty kot . Zrobiłam to. Jezu drogi, na prawdę . Zerwałam się na równe nogi, a kocica popatrzyła na mnie urażona . Macałam puszkę ze wszystkich stron . Cała. Jestem pieprzonym wampirem wszechmogącym !!!
Otworzyłam lekko wieczko , a Nala od razu uznała, że ją przepraszam. Odłożyłam spokojnie opakowanie  i wyciągnęłam tylko jedną, jedyną miseczkę by nałożyć jej odpowiednią porcję . Przyglądałam się, jak zadowolona pochłania pół puszki,ale nie miałam zamiaru dać jej dokładki .
Tym razem zrobię to pomyślała, .  Mimo mojego naprawdę potężnego zmęczenia uklękłam przed walizką . Wszystko wysypało się na podłogę. Nic mi się nie chce . Chcę spać . Teraz . Wzięłam cały mój pierwszy bagaż i wrzuciłam do szafy . Zero składania i układania .Zrobię to, kiedy przywiozą resztę .Już za dwa dni, w tę sobotę . Jeszcze tylko wyciągnęłam z torby Nali kuwetę i ustawiłam przy wejściu do łazienki  Nasypałam bursztynowego żwirku i położyłam się . Spać . Zerknęłam na zegarek - 18: 36 . Za wcześnie . Otworzyłam drugą kieszonkę , z dodatkami i kosmetykami. Wyciągnęłam swój telefon . Może to trochę dziwne, ale musiałam to zrobić . Powąchałam go i mocniej zaciskając na nim dłoń podciągnęłam kołdrę pod brodę . Do soboty, przywiozą moje poduszki - jęknęłam w myślach . Zarzuciłam na uszy małe, czarne słuchawki i włączyłam listę utworów .
Kiedy drugi utwór dobiegał  końca poczułam jak Nala układa się na moich nogach. Przy piątym już przysypiała . Było jeszcze jasno . Mogłam rozmyślać do woli, ale mój mózg odmówił posłuszności .
Nie wiem jak długo leżałam tam, ale w końcu zaczęłam przysypiać, więc zdjęłam słuchawki i schowałam je wraz z telefonem  w szufladzcie, w szafce nocnej . Moje oczy zamykały się swobodnie . Powieki opadły, oddech uspokoił się i wtedy bum ! wpada Erin .
Rzuca się w szerokim uśmiechem na łóżko, siada i zdejmuje buty . Chwilę jej z tym schodzi, wreszcie patrzy na mnie z jeszcze szerszym , prawie od ucha do ucha, uśmiechem.
- Mówiłam, nie lubią mnie -rzuciła i wskazała na zjeżoną Nalę, która kuliła się przy szafie Amber .
Wywróciłam oczami . 22:47.
- Co robiłaś do tej godziny? - zapytałam podejrzliwie .
- Byłam z Lucasem - uśmiechnęła się podstępnie . Była rozmarzona .
- Ze swoim braciszkiem ? - wciąż jestem zmęczona, ale jeszcze kilku zdań wysłucham.
- Adoptowanym - zakreśliła szybko granicę. -  .Mama adoptowała nasz w różnych czasach i w ogóle . Praktycznie nie jesteśmy rodzeństwem  .Planowaliśmy imprezę z okazji początku roku .Lubimy wykorzystywać tę pozycję . - ściągnęła spodnie. - Nie podglądaj . -mrugnęła do mnie w świetle jej lampki . Podciągnęła do góry koszulkę, a ja przymknęłam oczy i odpłynęłam. Ostatnim odczuciem, które poczułam był nieufny krok Nali po moich nogach .

Tej nocy przyśnił mi się naprawdę dziwny sen. Chelsea wykrzywiona grymasem bólu. Płakała, a ja miałam z tego satysfakcję . Nie chciałam jej pocieszać.
Wyciągała w moją stronę dłoń w oskarżycielskim geście . A ja beztrosko śmiałam jej się w twarz . Otworzyła  usta, pewnie by mnie zapewne o coś oskarżyć. Jednak nie dosłyszałam o co, ponieważ zerwałam się niczym poparzona .
Amber z chichotem wpadła do pokoju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz