Że co ?! Mam mieszkać z kimś kto próbował zabić poprzednią współlokatorkę ?!
Mój oddech natychmiast przyśpieszył , ręce zaczęły się trząść , a na czole czułam zimny pot . No nie ! Znowu mam atak paniki . Przyciągnęłam szybko kolana do klatki piersiowej i zaczęłam liczyć do 20 . Trochę pomogło .
- Jak to ?- zapytałam cichy,m , drżącym głosem .
- No po prostu .. – z magazynu wyszedł Rafael . – Później Ci powiem . Przepraszam , że wyszło , jak wyszło .
Przez cały pobyt w salonie czułam się zagubiona . A jeśli ja nie polubię Erin z wzajemnością ? Czy wtedy też będzie chciała mnie zabić . Pogrążona w coraz to dziwnych myślach ,patrzyłam ,jak Rafael nawilża mi włos . Później zapytał się znowu , czy tak jak zwykle a ja kiwnęłam . On na pewno zauważył ,że co jest nie tak , więc opowiadał kawały . Mimowolnie uśmiechałam , się z czego była zadowolony . Spytał tylko coś z rodzaju , czy chce tak jak zawsze . W odpowiedzi mruknęłam coś pod nosem , co najwyraźniej on uznał za potwierdzenie .
Pod koniec , poprosiłam o zapisanie do rachunku , a n uśmiechnął się i cmoknął powietrze przed nami . Podziękowałam mu wielkim , smutnym uśmiechem i wyszłam .
W drodze do kosmetyczki Amber szarpnęła mnie a ramie .
- Masz mi się tym teraz nie przejmować - powiedziała patrząc mi w oczy . Byłam wprost pewna, że ona też się obawiała . Po części o siebie , bo przecież przyjaźniła się z Chelsea , po części o mnie. I o moją reakcje, no i wreszcie stosunki z Erin .- Nie ma czym się przejmować . Chelsea ” żyje ” .
Odsapnęłam i obdarowałam ją szczerym uśmiechem . Wreszcie jakaś dobra nowina ! Teraz mogła poczekaj z moimi przemyśleniami do powrotu . Weszliśmy do mojej najukochańszej kosmetyczki .
- Swietłana ! Tu br ..
- Bree ! Moja droga , dawno Cię nie było ! – Starsza pani podeszła do mnie i cmoknęła mnie w policzek .
Swietłana była naprawdę starą, szczupłą kobietą , za to znającą się na swoim fachu . Oczywiście , jej wygląd nie ukazywał jej wieku , ale znałam ją dość długo , by wiedzieć , że ma około 60 lat , miała siwe włosy , krótko przystrzyżone , wąskie usta , wielkie oczy i lekkie zmarszczki . Ubrana była w elegancki , czarny kombinezon , to jest spódnica i żakiet , zakrywający do połowy białą bluzkę spod spodu . Nigdy jej się nie zwierzałam , a i tak obie się nawzajem lubiłyśmy .
- To moja przyjaciółka , Amber . Dwa razy ” totalna metamorfoza : ,proszę . – kolejny uśmiech .
Kiedy usiadłyśmy w wygodnych fotelach i wyciągnęłyśmy dłonie do zabiegu , przyjrzałam się Amber . Jak ona teraz zjawiskowo wyglądała ! Do grzywki Rafael dopiął jej trochę włosów i przyciął , tak by schodziła jej na bok , a proste włosy opadały na plecy kaskadą czerni .
- Wyglądasz pięknie . – powiedziałam , gdy kosmetyczki robiły na pedicure .
- Ty też .
Ja byłam pewna , że wyglądam jak zwykle . Rude włosy opadające falami na ramiona i wolno puszczona grzywa . Lekko wzruszyłam ramionami .
- Po wyjściu stąd , czekają nasz jeszcze zakupy , a wtedy już nikt Cie nie pozna . – szeroki uśmiech . Jej , znowu wykazuje jakąś chorą umiejętność zmieniania humoru z dosłownie sekundę . Jakie to chooore . – A później pójdziemy coś przegryźć.- mrugnęłam porozumiewawczo .
Po wyjściu z salonu przyjrzałam się dziewczynie . Nie miała już worów pod oczami , a błyskała niesamowitą , życiową energią . Zresztą nie tylko ja się jej przyglądałam . Zza rogu podszedł do niej młody chłopak , którego chyba nie znałam .Chociaż …
- Cześć , Bree…. – To był Philip . Oczywiście , mój były . – Przedstawisz mnie swojej koleżance ?
Uśmiechał się w sposób dość obrzydliwy , ale najwyraźniej uważał , że jest słodki . A co mi tam !
- Philip , to jest Amber , Amber oto Philip . – Uśmiechnęłam się drwiąco z powstałej sytuacji . Podrywana zmiażdżyła mnie wzrokiem .
- No cześć , mała . Widzę , że się tutaj przechodzicie , zupełnie samotnie . Bez panów . – wydziwiał ze swoimi brwiami jakieś kpiny i nagle zwrócił się do mnie . – Mhm …. Bree ? Słyszałem , że masz teraz Justina , więc czy mogłabyś …. ? - zamiótł dłońmi powietrze .
Z szerokim uśmiechem wredności i ze szczerą ochotą nie roześmiania się na cały głos odeszłam z tego miejsca .Ruszyłam do artykułów szkolnych . Przecież jest już sierpień , za miesiąc uniwerek . Westchnęłam . Wróciłam do Amber , aby spytać , jak dużą torbę mam kupić . Nie zastałam jej tam . w panice sprawdziłam wszystkie miejsca w całej galerii . Nigdzie jej ni było . Ani Philipa . W ostateczności wyszłam za budynek , aby tam ją poszukać . Po pięciu minutach zguba wyszła zza małej kanciapy przy śmietniku . Wampirzyca ocierała dłonią usta .
- Co ty najlepszego zrobiłaś ?!
Pobiegłam za śmietnik , a am zobaczyłam na szczęście , żyjącego jeszcze Philipa .
- Zgłodniałam . – Wzruszyła ramionami . – Nie dało się już z nim wytrzymać , a on mam moją ulubioną grupę krwi .
Faktycznie , ARh+ była lubianą grupa krwi . Jednak ona by go tam zostawiła . Szybko wstałam i zagroziłam przyjaciółce.
- Nigdy nie zostawiaj tak ludzi . Przynajmniej w moim mieście !
Uklękłam przy chłopaku i zajrzałam mu w uchylone źrenice .
-Idź do ochrony i powiedz , że rozdarłeś sobie szyję , kiedy się wywróciłeś . – pochyliłam się i nawdychałam zapachu jego krwi . Cierpliwie poczekałam , aż moje kły się wydłużą i rozharatałam mu szyje . Wypiłam przy tym łyczek , może dwa .- Nie pamiętasz tego zajścia , w ogóle nie pamiętasz nic , co się stało od pięciu minut . Wiesz tylko , że spotkałeś i poznałeś Amber . Ona dała Ci kosza , a ty później się przewróciłeś .Idź .
Chłopak odszedł , a ja spojrzałam na Amber . Czyściła paznokcie .
- Zakupy , a potem porozmawiamy . – Skupiłam się na myśli Oczyść i dotknęłam lekko przybrudzonej krwią Amber . Złapałam ją brutalnie za ramie i wciągnęłam do galerii . Poszłyśmy szybko do najbliższego sklepu z odzieżą .
Te zakupy nie można było zaliczyć do udanych . Dowiedziałam się , że szkolnymi barwami był błękit oraz czerń / brąz , Wyszliśmy z kilkoma zapakowanymi po dziurki torbami , pełnymi odpowiadających barwami szkoły ubraniami , Przymierzanie nie sprawiło mi żadnej przyjemności . Jak nigdy . Kiedy Amber coś przymierzała kazałam jej się okręcać i pokazywałam gestami czy dobrze , lub podawałam jej kolejna rzecz . Ona wykazała więcej empatii . Próbowała ze mną rozmawiać , ale ja , w obawie przed wybuchem złości nie odpowiadałam jej .
Jechałyśmy właśnie samochodem .
- No może byś się w końcu odezwała ?!
- Tak . w końcu się odezwę ! Jak mogłaś ! Przecież miał te cholerne rany na szyi ! Wiem , że nie jesteś ślepa . Zaledwie 6 MIESIĘCY temu wszyscy zastanawiali się , co to za dzikie zwierze , go napadło . Przesłuchiwali mnie ! PRZESŁUCHIWALI , AMBER !
Zjechałam na pobocze . Podciągnęłam kolana pod brodę i policzyłam do 20 . Atak paniki . Już drugi raz dzisiaj .Tym razem nie pomogło , a z moich oczu poleciały łzy .
- Teraz go na pewno zahipnotyzują . Wszystko wyjdzie na jaw . Zabiją mnie . Zabiją nas ! – łkałam .
Amber przytuliła mnie desperacko .Mój oddech powoli uspokoił się . Przytuliłam ją .
- Już jest wszystko dobrze . Ciiiii .
Otarła łzy i złapałam stanowczo kierownicę .
- Jak dojedziemy do domu , ty weź zakupy , a ja znajdę Nalę i przyniosę resztę. – powiedziałam odpalając silnik . Potaknęła . Po drodze rozmawiałyśmy już tylko o zakupach . O niczym więcej .
Kiedy podjechałyśmy pod dom i otwarłam garaż , zauważyłam , że nie ma w środku samochodu rodziców . Rzuciłam klucz Amber i mruknęłam coś , ze rodziców nie ma . Wampirzyca wysiadła z samochodu i wyszła z garażu . Zostałam tu sama .
- Kicicicicicici! Naaalaaa! Gdzie jesteś! – wołałam moją ulubienice .
Nagle z prawej trony zaszeleściło , a ja pamiętając jeszcze trochę o wczorajszym wieczorze , przyszykowałam się do skoku . Zza kartonów wysunęła się jednak moja kotka i gruchnęła cicho .
- Naluś , moje kochanie ! – pochyliłam się nad nią . Nagle kot prychną przeraźliwie , i zanim się odwróciłam , coś ciężkiego uderzyło mnie w głowę .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz